Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-04-2015, 22:14   #14
Kolejny
 
Kolejny's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputację
Po przetarciu twarzy rozejrzał się dookoła. W uszach dalej mu piszczało i czuł się co najmniej zdezorientowany. Spojrzał kolejno na Issamara i Kha'Shy - obaj najemnicy mocno oberwali, ale dalej żyli i żaden z nich zbytnio nie krwawił, lub przynajmniej Jon nie zauważył żadnych poważnych krwotoków. O cholera. Co teraz? Nie był żadnym wojownikiem - nie zdarzyło się wcześniej, żeby ktoś rzucał granaty w jego kierunku, dlatego tym bardziej był zszokowany faktem, że przeżył. Uratowała mnie...
- U-uratowałaś mnie. Co teraz? - zwrócił się do Kha'Shy, wyrażając swoje myśli na głos.
Postarał się, aby głos mu się nie załamał ale jego wypowiedź i tak była naznaczona mieszanką strachu i zestresowania. Przełknął ślinę, próbując opanować trzęsące mu się ręce. Odetchnął głęboko, próbując zebrać myśli.

Widział, jak dwóch agresorów pada trupem. Pozostałą dwójka przerwała ostrzał, myśląc zapewne, że ich oponenci już nie żyją, czekając w pogotowiu z blasterami w rękach gdyby okazało się inaczej. Mieli sto razy lepszą pozycję - stojąc za filarami mogli prowadzić ostrzał wychylając tylko małą część swojego ciała, natomiast Jon i jego sprzymierzeńcy byli jak na talerzu. Baelish, podobnie jak większość ludzi był najbardziej kreatywny podstawiony pod ścianę. Skupił się i sięgnął do zapasu Mocy - był to jego jedyny ofensywny atut i zamierzał go wykorzystać. Machnął gwałtownie ręką i jeden z napastników został wyszarpany zza filaru, potknął się o trupa swojego kolegi, po czym wylądował na ziemi, wypuszczając broń z ręki. Wrogi najemnik od razu spróbował sięgnąć z powrotem po broń, gdy Jon sprawił, że ta odsunęła się po podłodze w kompletnie innym kierunku. Nie chcąc dopuścić do powstania delikwenta z tejże podłogi ścisnął rękę, zadając swojemu celu ból. Nie było to za wiele, ale wystarczająco by kupić mu czas którego on i jego partnerzy potrzebowali. Krzyknął:
- Niech ktoś się zajmie tym drugim!
Jako że nie trafił go żaden szrapnel a efekty ogłuszenia w większości minęły podniósł się lekko, będąc w razie czego gotowym do sprintu do najbliższej osłony.
 
Kolejny jest offline