Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-04-2015, 18:58   #11
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
"-Gdy dam wam sygnał uciekajcie do portu gdzie mam swój statek w hangarze E13." - powiedział Zabrak i Laurie skinęła głową, że usłyszała. Schowała swój blaster.

Zawahała się czy zgodzić się na jego pomysł i tak po prostu go zostawić. Niestety on już wyciągnął spluwy, a Emily ciągnęła ją by uciekać.
Dziewczyna jeszcze tylko zdążyła zrobić wielkie oczy, gdy Jichan krzyknął by biegły i wycelował w opancerzonego gościa, który miał granatnik w ręku. To ostatecznie przekonało ją, żeby spierniczać zanim uwaga oprycha skoncentruje się na nim. Nie była ekspertem, ale wystarczyło wyobrazić sobie co taki pocisk może zrobić na tej małej przestrzeni.

Pochylona nisko przy ziemi i osłaniając sobą siostrę, którą trzymała za rękę zaczęła przedzierać się do wolnego przejścia. Wolną rękę trzymała przed sobą. Skupiła się na osłanianiu siebie i Emily.
"Chrzanić, że zwrócę uwagę na siebie" przeszło jej przez myśl. W tej chwili jedyne co się liczyło to uciec jak najdalej i nie dać się zabić po drodze. Co zrobią jak się stąd wydostaną? O tym pomyśli jak przeżyją.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 21-04-2015, 20:28   #12
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Nar Shaddaa
Podduszony przez Baelisha członek gangu przystanął w miejscu. Skryte za wizjerami hełmu oczy nabiegły mu krwią z wysiłku i złości. Podniósł swój karabin, celując w swego oprawcę, lecz w tym momencie eksplodowały wypuszczone przez Cadera’e rakiety. Issamar i Jon natychmiast skryli się za przewróconym stołem, kryjąc przed odłamkami.
Dobiegająca do nich Kha’Shy pochyliła się, jednak najlepiej widziała efekt ataku Mandalorianina. Jeden z oponentów upadł na wznak z urwaną głową, drugi toczył się po podłodze. Pozostała dwójka wykpiła się jedynie osmalonymi pancerzami, jednak oznaczało to, że ich tarcze chronią jedynie przed obrażeniami typowo energetycznymi. Schowali się za dwoma filarami i zaczęli stamtąd gęsto, choć niecelnie ostrzeliwać. Wystarczył wszakże pojedynczy pocisk, by przepalić stół na wylot.
Nagle ich przeciwnicy przerwali ogień zaporowy, a coś małego poturlało się po ziemi. Barabel spostrzegła to dosłownie kątem oka. Nie czekając chwyciła obiema rękami swojego pracodawcę i rzuciła nim w tył, sama padając na twarz. Issamar zauważył granat dopiero, kiedy ten zatrzymał się pod resztką stołu, za którym się do tej pory kryli. Zdążył tylko podnieść nieco rękę, nim granat odłamkowy wybuchł mu prosto w twarz.

W międzyczasie na arenie eksplodował granat jonowy. Fala wyładowań przemknęła po pancerzu droida, który nawet nie zdążył się podnieść. Zhar-kan nie tracił czasu i natychmiast dopadł do niego, wbijając ostrze aż po samą rękojeść w odkryty fragment korpusu. Kolejna fala wyładowań się rozeszła, ale Arkanian od razu zauważył, że coś jest nie tak. Droid zdecydowanie był starszym modelem, pracującym głównie analogowo!
Maszyna, choć leżąc na „brzuchu”, poruszyła lekko działoramieniem i wystrzeliła. Pocisk trafił wojownika w lewe kolano. Kaliber działa sprawił, że nogę mu po prostu urwało na tej wysokości. Jego upadkowi towarzyszyło nienaturalne wycie i fontanna krwi, strzelająca z kikuta.
Tymczasem droid powoli wstał. Wbite w korpus baragiańskie ostrze ewidentnie uszkodziło kilkanaście systemów, bo lewe ramię zwisało bezwładnie, a sam droid rozglądał się na boki, szukając kolejnego celu. Na próżno. Najbliższy cel droida właśnie znalazł się, po krótkim sprincie, za jego plecami. Selvin odpalił krwistoczerwone ostrze i z dziecinną łatwością zatopił je w grubym na trzy cale pancerzu. Kolejnym, szybkim pionowym ruchem dezaktywował wroga. Następnie ostrożnie wyłączył broń, która przy dozie nieostrożności była dla niego równie dużym zagrożeniem jak dla innych.
Kelevra był chwilowo bezpieczny, ukryty tuż pod ścianą areny, osłaniany przez wrak droida. Tuż obok wykrwawiał się jego niedoszły rywal. Najemnik z Tatooine mógł spróbować wyjść przez zaplecze areny, lecz nie wiedział kogo może spotkać w tamtych ciasnych korytarzach. Inną opcją było wspięcie się stalowych szczeblach zainstalowanych nieopodal w ścianie areny. Biegły one po filarach aż do ostatniego piętra tarasów, lecz wtedy odsłaniał się na czas wspięcia w górę na strzały każdego, kto zada sobie tyle trudu, by tam spojrzeć.
Wszakże na trzecim piętrze było najspokojniej, w dodatku blisko wyjścia z areny. W tym momencie wybuchnął tam jakiś granat, ale prócz jednego z napastników z granatnikiem na plecach, nie było tam nikogo.

Horgan ostrożnie przechodził przez korytarz. W zaułku, z trzema dziurami w brzuchu, leżał opiekun dzikich bestii. Choć Cort go nie lubił, bo zawsze specjalnie głodził swoich podopiecznych, by były bardziej agresywne, to jednak znali się już jakiś czas. Z oddali usłyszał warczenie zakkega, urwane dwoma wystrzałami. Szedł dalej, kiedy drzwi po jego prawej nagle się otworzyły i dosłownie wpadł na jednego z atakujących. Odruchowo włączył miecz, rozcinając go na pół. Jednak za w tym pomieszczeniu nim był drugi bandzior, który natychmiast zaczął strzelać.
Horgan uskoczył na bok, lecz te wystrzały ściągnęły uwagę tych w pobliżu klatek bestii, gdyż usłyszał ciężki łomot ich stóp.

Kilka chwil wcześniej
W momencie, w którym Zabrak się wychylił i zaczął strzelać, siostry Hayes dały po prostu nogę. Świetliste pociski zaczęły latać wokół bandziora z granatnikiem, kilka rozbłysnęło się na jego tarczy energetycznej. Ostrzał z dwóch pistoletów, z takiej odległości nie był zbyt celny, ale świetnie odwrócił uwagę przeciwnika od wyjścia. Ów spojrzał w kierunku Jichana, przeładował swoją broń i wstrzelił. Nie musiał celować. Granat uderzył w ścianę za plecami Onuri’ego.
Eksplozja rzuciła nim o barierki na skraju tarasu. Szrapnele wbiły mu się w plecy oraz uda i teraz broczył obficie krwią z wielu ran. Bandzior odwiesił granatnik na plecy, wyciągnął ciężki blaster i spokojnym krokiem ruszył w jego kierunku.
Laurienn w ostatniej chwili wepchnęła swoją siostrę za róg korytarza. Do jej samej dotarło kilka odłamków. Większość osunęła się po kurtce, ale jeden boleśnie rozorał jej łydkę. Dokuśtykała do Emily, a ta doskoczyła do niej, by pomóc jej iść.
Korytarz ewakuacyjny był pusty. Ich drogę znaczyły krople krwi, spływające po nodze starszej z rodzeństwa. Kiedy zbliżyły się do wyjścia, zauważyły włączony śmigacz, lewitujący kilkanaście centymetrów nad powierzchnią lądowiska. Tuż przy nim stał jeden z napastników z karabinem blasterowym w ręce. Odwrócony plecami do nich uważnie obserwował przestrzeń, zapewne wypatrując ewentualnej odsieczy dla zaatakowanych. Nie spodziewał się, ze ktokolwiek wrogi wyjdzie żywy z koloseum.

Jon podniósł się z trudem. W głowie mu dzwoniło. Przetarł twarz, żeby się bardziej docucić. Jego wybawicielka leżała tuż obok niego. Kha’Shy oberwała kilkoma szrapnelami w plecy. Czuła potworny ból. Jednak w tym momencie wiedziała, że musi go zignorować. Nie oberwała w żaden witalny organ, więc jeszcze przyjdzie czas na użalanie się nad sobą
„Issa” ruszył się powoli. Prawy z jego wizjerów w hełmie był zbity. Oko miał zalane jakąś cieczą, nie był pewien czy to krew, czy po prostu mu je wybito. Cały korpus, ręce i nogi miał osmalone oraz poszarpane odłamkami. Ale żył. Choć teraz uszkodzony, to pancerz uratował mu życie. Na sprawnym z wizjerów widział, jak dwie sylwetki wychylają się zza ichnich osłon, próbując dostrzec coś w obłokach dymu po eksplozji.
 
__________________
Show me again... The power of the darkness... And I'll let nothing stand in our way.

Ostatnio edytowane przez Turin Turambar : 21-04-2015 o 20:41.
Turin Turambar jest offline  
Stary 21-04-2015, 21:04   #13
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Slevin rozejrzał się uważnie, większość walk toczyła się nad nim, a tu miał spokój. Odwiesił miecz by ten swobodnie zawisł przy pasie, ta zabawka już któryś raz uratowała mu życie i był cholernie z niej zadowolony. Co więcej chyba ostatecznie wygrał tą walkę, widząc to co spotkało jego niedawnego konkurenta. Życie bywa brutalne, o czym właśnie przekonywał się arkanianin, obficie krwawiąc kikutem nogi. Kelevra podszedł do jakiegoś ciała, które spadło tu w pierwszej fazie wybuchu i wyszarpał ze spodni jakiś pasek. Następnie szybko i bardzo silnie zacisnął na nodze niedoszłego przeciwnika i przeciągnął go pod cielsko robota, który zafundował mu utratę nogi. Nie miał zamiaru się z nim szarpać, ale nie był również pozbawionym honoru sukinsynem. Arkanianin mu się przydał, więc zasługiwał chociaż na szczątkową opiekę, być może się nie wykrwawi i gdy ustanie strzelanina na górze, uda mu się stąd wydostać.
- Siedź tu cicho i nie zgrywaj bohatera, to może Cię nie zauważą. – zakomunikował, po czym sięgnął po jeden z dwóch E-11 i ruszył w kierunku zaplecza.

Ciasne korytarze były tak samo niebezpieczne, jak otwarta przestrzeń. Tuż przed przekroczeniem drzwi, zrezygnował z E-11 i sięgnął po grubszy kaliber, po coś co miało szanse rozerwać słabszą tarczę, po strzelbę DC-15A. Nabył ją wieki temu, chyba nawet szybciej niż samą zbroję na początku swej najemniczo-łowieckiej przygody i nigdy go nie zawiodła. Gdyby nie miał na sobie hełmu, pocałowałby ją. Teraz musiał tylko szepnąć do niej: ”Daj z siebie wszystko maleńka.”

Nie rzucił się przez drzwi jak typowy samobójca, raczej uchylał drzwi powolutku, samą lufą strzelby. Nie chciał stracić dłoni w momencie gdy ktoś by w nie strzelił, jak na razie wyglądało to na zwyczajny przeciąg. Skoro to było zaplecze, niedaleko musiało być wyjście. Miał nadzieję że napastnicy nie zawędrowali tak daleko w głąb kompleksu, mimo wszystko trzymał palec na spuście i starał poruszać się po cichu niczym kot. Już dziś raz oszukał śmierć i nie miał zamiaru rezygnować ze swojej passy.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 21-04-2015, 22:14   #14
 
Kolejny's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputację
Po przetarciu twarzy rozejrzał się dookoła. W uszach dalej mu piszczało i czuł się co najmniej zdezorientowany. Spojrzał kolejno na Issamara i Kha'Shy - obaj najemnicy mocno oberwali, ale dalej żyli i żaden z nich zbytnio nie krwawił, lub przynajmniej Jon nie zauważył żadnych poważnych krwotoków. O cholera. Co teraz? Nie był żadnym wojownikiem - nie zdarzyło się wcześniej, żeby ktoś rzucał granaty w jego kierunku, dlatego tym bardziej był zszokowany faktem, że przeżył. Uratowała mnie...
- U-uratowałaś mnie. Co teraz? - zwrócił się do Kha'Shy, wyrażając swoje myśli na głos.
Postarał się, aby głos mu się nie załamał ale jego wypowiedź i tak była naznaczona mieszanką strachu i zestresowania. Przełknął ślinę, próbując opanować trzęsące mu się ręce. Odetchnął głęboko, próbując zebrać myśli.

Widział, jak dwóch agresorów pada trupem. Pozostałą dwójka przerwała ostrzał, myśląc zapewne, że ich oponenci już nie żyją, czekając w pogotowiu z blasterami w rękach gdyby okazało się inaczej. Mieli sto razy lepszą pozycję - stojąc za filarami mogli prowadzić ostrzał wychylając tylko małą część swojego ciała, natomiast Jon i jego sprzymierzeńcy byli jak na talerzu. Baelish, podobnie jak większość ludzi był najbardziej kreatywny podstawiony pod ścianę. Skupił się i sięgnął do zapasu Mocy - był to jego jedyny ofensywny atut i zamierzał go wykorzystać. Machnął gwałtownie ręką i jeden z napastników został wyszarpany zza filaru, potknął się o trupa swojego kolegi, po czym wylądował na ziemi, wypuszczając broń z ręki. Wrogi najemnik od razu spróbował sięgnąć z powrotem po broń, gdy Jon sprawił, że ta odsunęła się po podłodze w kompletnie innym kierunku. Nie chcąc dopuścić do powstania delikwenta z tejże podłogi ścisnął rękę, zadając swojemu celu ból. Nie było to za wiele, ale wystarczająco by kupić mu czas którego on i jego partnerzy potrzebowali. Krzyknął:
- Niech ktoś się zajmie tym drugim!
Jako że nie trafił go żaden szrapnel a efekty ogłuszenia w większości minęły podniósł się lekko, będąc w razie czego gotowym do sprintu do najbliższej osłony.
 
Kolejny jest offline  
Stary 21-04-2015, 22:33   #15
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację
Mandalorianin usłyszał krzyk Baelisha. Otarł oko i wstał z ziemi, a następnie idąc w stronę filarów odpalił miotacz ognia.

Tarcze energetyczne nie miały szans z potęga ognia. Drugi napastnik jak i ten trzymany przy ziemi spłonęli zmieniając się w wrzeszczące skwarki.
Cadera podszedł do swoich nowych towarzyszy i rzekł.
- Zejdźmy poziom niżej. Mój droid zapewni nam wsparcie ogniowe. Za mną!- I skoczył na niższe piętro posiłkując się przy skoku jetpackiem.
Issamar wyłonił się nagle zza krawędzi unosząc się w powietrzu.
- Idziecie?- Zapytał wyciągając ręce w ich stronę i dając tym samym znak, że ich złapie.
 
__________________
Man-o'-War Część I

Ostatnio edytowane przez Baird : 22-04-2015 o 15:09.
Baird jest offline  
Stary 21-04-2015, 22:58   #16
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Ból mówi wszystkim myślącym istotom że żyją. Jak wszystko inne ma swoje miejsce, jest jedną z pierwszych, jeżeli nie pierwszą, informacją jaką podaje układ nerwowy wszelakich kreatur. Od najdrobniejszych owadów, aż po skomplikowane, wyższe byty. Wszyscy czują ból, ale powyżej pewnej granicy staje się dla organizmu zagrożeniem. Wtedy ludzie tracą przytomność. Ale nie Zhar-kan. Inżynieria genetyczna odarła go z tego daru, a teraz modlił się i to na dodatek rzewnie by przestał czuć. Jak przez mgłę zauważył swego niedoszłego oponenta. Poczuł szarpnięcie gdy ten zatamował, przynajmniej częściowo, krwawienie z jego nogi.

Minęło parę długich chwil nim Arkanianin odzyskał jasność umysłu. Poczuł wilgoć pod swoją maską, musiał płakać. Naturalna reakcja organizmu. Rozejrzał się po otoczeniu i zdecydował że pozostanie przy powalonym droidzie jest złym pomysłem. Jeśli atakujący odniosą sukces to z pewnością będą chcieli sprawdzić co się stało z ich kolosem, ale najpierw musiał doprowadzić się do porządku. Jak zawsze miał ze sobą medpack wbudowany w egzoszkielet i teraz, trzęsącymi się dłońmi, zaczął przerzucać zawartość. Następnie musiał znaleźć jakąś stosowną kryjówkę. Przydomek "Cisza" nadano mu nie bez powodu, jeśli tego chciał potrafił być trudny do zauważenia.
 

Ostatnio edytowane przez Zaalaos : 21-04-2015 o 23:01.
Zaalaos jest offline  
Stary 21-04-2015, 23:24   #17
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Krzyknęła z bólu, gdy oberwała w nogę. Zaklęła siarczyście i prawie przewróciła się. Ledwo utrzymała pion. Serce biło jej jak oszalałe, a świadomość co by z niej zostało, gdyby się nie osłoniła przerażała ją. Ciężko dysząc ruszyła przed siebie. Całe szczęście Emily była cała i teraz pomogła jej kuśtykać dalej.
Uciekając przez korytarz ewakuacyjny słyszała w uszach jak szumi jej krew, a bujna wyobraźnia dawała jej wizje jak wykrwawia się. Nie było czasu, żeby związać rany. Mogła jedynie próbować oszczędzać tą nogę i starać się uspokoić bicie serca. Łatwiej powiedzieć niż zrobić...
Dotarły do wyjścia, puściła rękę siostry i oparła się o framugę. Laurie ostrożnie wyjrzała przez nie. Ścigacz byłby dla nich w tej sytuacji wybawieniem, ale pilnował go oprych z karabinem.
Schowała głowę, ale zaraz znów wyjrzała by uważnie przyjrzeć się przeciwnikowi. Szczęśliwie nie był świadomy ich obecności. Zmęczenie dawało się we znaki i linie zauważyła po dłuższym czasie niż powinna.
Wyciągnęła blaster i spojrzała w drugą stronę skąd zaczynał dobiegać warkot silnika transportowca. Zbliżał się punkt przełomu. Musiała zadziałać.
Zagryzła wargę w zmartwieniu, bo odległość do napastnika wymagała od niej biegu by zgrać wszystko z czasem.
"Cholera, z tą nogą mogę nie zdążyć..." Miała tylko jedno rozwiązanie tego problemu - i strasznie jej się ono nie podobało. Ale wszystko rozchodziło się już tylko o kwestie żyć albo nie żyć.
Spojrzała na siostrę. Laurie była blada jak ściana, o którą się podpierała.
- Widzisz go, Emi? - zapytała retorycznie - Dam znak, a ty musisz do niego podbiec i to szybko, huk transportowca zagłuszy twoje kroki - przykucnęła na zdrowej nodze i przyłożyła lufę z tyłu swojej szyi - Pod takim kątem musisz przystawić mu broń i strzelić. Tam ma słaby punkt i blaster z przyłożenia da radę się przestrzelić. - po tej demonstracji odbezpieczyła go i prawie wepchnęła nastolatce w ręce.
- Wierzę w ciebie, dasz radę - powiedziała - Teraz! - i popchnęła ją.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 22-04-2015, 13:06   #18
 
Ravage's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwu
Na jej twarz wypłynął potworny grymas. Ból był taki, jak wybuchające tysiące słońc. Gdyby nie adrenalina, pewnie by zemdlała, a tak wydała z siebie tylko potworny ryk, który mógł budzić pierwotny lęk. Była obolała. I wściekła. Potwornie wściekła. Teraz to już się wkurwiła ostro, jak na Barabelkę przystało.
Ból nie dość, że wywoływał w niej wściekłość okrutnej bestii to jeszcze była lekko otumaniona bólem.
Wziąć się w garść- przeleciało jej przez myśli, choć ból ran zagłuszał wszystko.
Czemu to zrobiła? Czemu ocaliła Jona?
No widziała przecież, że to Jedi. Widziała, co zrobił z tamtym gościem. I tym następnym też.
Gdy Jon i Mandalorianin radzili sobie z resztą przeciwników, ona rozejrzała się na tyle przytomnie, na ile mogła po okolicy. Szanse mieli marne, ale chęć przetrwania była silniejsza i nie zamierzała się tak łatwo poddać.
Poderwała się z ziemi, schylając głowę nisko, by nie oberwać przypadkowym pociskiem i dała susa do leżącego nieopodal karabinu jednego z martwych oprychów- był w dobrym stanie, więc po co ma się marnować?
Uratowałam Odpowiedziała rozglądając się nerwowo i w każdej chwili gotowa by nacisnąć spust w stronę przeciwnika pszeczesz jesztesz Jedidodała, jakby to było oczywistą oczywistością. Szo dalej? Pszeszyć! Warknęła. Nie była w dobrym nastroju i takie głupie pytania zamroczonych ssaków ją jeszcze bardziej męczyły. Chociaż nie powinna była się wściekać na Jedi. Jemu należał się szacunek i cześć z automatu i kropka. Nieważne, co reszta galaktyki o tym sądziła.
To, co dalej się stało, tylko ją rozsierdziło.
Wrasaj! Zawyła.
No co za debil. No co za absolutny brak jakiegokolwiek pomyślunku. Ten Mandalorianin to był jakiś tępy gnój. Przecież ona razem z Jonem nie skoczą, prędzej sobie nogi połamią z takiej wysokości. Co on sobie myślał!?
Zerknęła na Baelisha.
Nie mamy wyboru, panie. Zasyczała obrażona. Musimy się pszedszeć pszes korytarz na dół. Ta konserwa turystyszna postradała rosum ! Jęknęła zrezygnowana. To pewnie przez ten wybuch prosto w mordę, nie było innego wytłumaczenia, że go zamroczyło i nie myślał trzeźwo.
Nie miała pojęcia co ich czeka w środku budynku. Łatwo nie będzie, a rozdzielać się, to najgorszy pomysł z możliwych. Ale już było po ptakach, teraz nie mieli innego wyboru jak we dwójkę zejść poziom niżej i odszukać drogę do wyjścia.
Szarpnęła za rękę mężczyznę i pociągnęła w kierunku korytarza, by już więcej nie tracić czasu.
Masz jakisz plan, panie?

- Nie jestem żadnym panem, nie nazywaj mnie tak. - odparł Jon. - Nie zdążyłem wcześniej ci podziękować za uratowanie mi życia. Nie wiem, jak mogę się odwdzięczyć, wiedz jednak, że masz moją wdzięczność.

Beż dyszkuszji odwarknęła. Nie ma na to szasu! Rozglądała się nerwowo po wnętrzu korytarza celując z karabinu. Potem o tym pogawęzimy. A w ogóle to wiesz mosze szyja to sprawka? Ten sały burdel?
Plecy bolały ją niemiłosiernie. Miała ochotę się wić po ziemi i wrzeszczeć z bólu, ale co by to jej dało? Muszą stąd uciec. Jak wyjdą stąd żywi, natychmiast dorwać jakiegoś tutejszego lekarza. Pewnie za leczenie słono zapłaci.

Baelish rozejrzał się po korytarzu.
- Z tego co pamiętam to główne wyjścia są na pierwszym i trzecim poziomie. Tam powinniśmy się udać, Issamara zgarniemy po drodze. Musimy być jednak bardzo ostrożni - wybuch nastąpił chyba zaraz pod nami. Nasz kolega wskoczył w samo oko cyklonu. - Tu Jon zrobił przerwę, myśląc. - Możemy spróbować przemknąć się do głównego wyjścia albo próbować go odnaleźć. Dobra, spróbujmy zejść na dół i zobaczymy co dalej.

Słuchała uważnie Jedi. Pokiwała głową.
Myszlę, sze jego moszemy spisacz na sztraty. odpowiedziała kwaśnym tonem. Nie wiem szy jeszt sens schozicz na pierwsze piętro. Tam pewnie szeka sała masa usbrojonych najemników. Spróbujmy s wyjściem na tszesim piętsze. Do niego mamy najbliszej.
Była w takim nastroju, że ktokolwiek by się jej pojawił na linii ognia zostanie rozsmarowany bez pytania. No chyba, że to nie zadziała. Poradzi sobie. Zajebie, normalnie zajebie każdego, kto pojawi się jej na drodze.
Chęć przetrwania i wściekłość tylko dodawały jej sił do walki.
 
Ravage jest offline  
Stary 22-04-2015, 23:00   #19
 
Notka's Avatar
 
Reputacja: 1 Notka nie jest za bardzo znany
Bardzo się wystraszyła nogi siostry. Znaczy, jej raną. Oczyma wyobraźni (skądinąd nawet bujnej), widziała potoki krwi i umierającą siostrę. Odruchowo posłużyła jej jak podpórka.
- ... niechby się ten koszmar skończy... - cicho jęknęła, do siebie, by siostra nie słyszała. Nie zanosiło się jednak na to. Tam był jeszcze jakiś koleś. Zadrżała i przeniosła wzrok na siostrę. "Rany, jaka ona blada jest..." pomyślała i sama zbladła na jej bladość. Tak, jakby to było zaraźliwe... Obserwowała działania siostry, co też planuje. Zawsze miała dobre plany... Wysłuchała słów siostry, czasem kiwając głową, ale sama będąc coraz bardziej przerażona. Miała zabić kogoś... coś...
Zesztywniała, kiedy w ręce dostała broń. Palce na niej zacisnęła nerwowo i jeszcze raz sztywno kiwnęła głową. Pochnięta nie miała wyboru jak wyjść. Iść dość cicho by jej nie usłyszał... ale co jeżeli akurat odwróci głowę? Co jeżeli akurat ją zobaczy? Co jeżeli sama zginie?
W tej chwili była tylko zestrachanym dzieckiem w sobie. Jej kroki zwalniały, traciły pewność... to... było coraz bliżej... Drżącą rękę z bronią wyciągnęła przed siebie... niezbyt umiejętnie trzymając broń... O rany...
Zabić.... kogoś....
"Czy... nacisnę spust....?"
Dłoń odmawiała sztywnego rozkazu.
"Nie?"
Palec drgnął.
"Nie chce..."
"Muszę?"
"... cholera..."
Zamknęła oczy łapiąc oddech.
Pew.

Nie śmiałą ich otworzyć, nie będąc pewna, czy to już po wszystkim...
 
Notka jest offline  
Stary 23-04-2015, 00:27   #20
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Błysk miecza, cięcie i unik. Głowa z kawałkiem korpusu i ramieniem padła z plaśnięciem na podłogę, nogi postały jeszcze chwilkę zanim kolana się ugięły pod reszta zwłok. Z pomieszczenia ktoś zaczął strzelać jak szalony. Horgan przywarował tuż przy drzwiach. Niestety, strzelanina sprowadziła kolejnych nieproszonych gości.
Z głebi korytarza, od strony biur usłyszał tupot kilku osób. Obrzucił spojrzeniem korytarz. Wycofał się szybko do wnęki gdzie leżał trup i zgasił miecz i wsadził za pas. Odbił się od ziemi i skoczył zapierając się stopami o jedną ścianę wnęki a dłońmi o drugą. Po czym wspiął się pod sam sufit. Jak najbliżej ściany.

Miał nadzieję, że wrogowie podejdą na tyle blisko by mógł ich zaskoczyć.
 
Mike jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172