Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2015, 00:01   #127
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Trust in your fear.

Narada wojenna, na którą został zaproszony również Zamon, zakończyła się szybko. Jeszcze przed jej rozpoczęciem wszyscy z grubsza wiedzieli, co mogą i mają zrobić.

W ciągu dwóch dni praca w sektorze Kago wrzała pełną parą. Tubylcy raz jeszcze zwarli szeregi, szkolili się w zdobycznym uzbrojeniu, wzmacniali swoje fortyfikacje i organizowali patrole wgłąb ruin. Te ostatnie zdołały już uwikłać się w potyczki z wrażym "zwiadem", który wcale a wcale nie zachowywał się jak na zwiad przystało. I co się dziwić po bandzie piechoty liniowej wspieranej przez lekkie pojazdy.

Powoli i stopniowo spychali wartowników plemiennych bliżej ich rdzennych terenów. Niedługo, najdalej za półtora czy dwa dni, spróbują szturmu.

Sabatorii pomagali jak mogli, doradzając przy organizowaniu obrony i stawianiu fortyfikacji. O terenie wiedzieli mniej od Kago, więc kwestię patroli i zasadzek zostawili sojusznikom. W hotelu również mieli pełne ręce roboty. Diachenko dwoił się i troił, by postawić na nogi wszystkich rannych - i udało mu się. Wyczerpał praktycznie wszystkie zaawansowane medykamenty i środki regeneracyjne drużyny, ale przywrócił Cotanta i Onyxa do pełnej sprawności, zaś Azula, Maurera i Engela do połowicznej (co było wybitnym osiągnięciem, biorąc pod uwagę pracoholizm pierwszego i brak ręki u drugiego). W międzyczasie, TK Azul zreperował uszkodzenia Chimery za pomocą blach zszabrowanych ze świeżych wraków. Było ich jednakże mnóstwo, więc reszta poszła na tworzenie sensownych barykad dla obrońców oraz ufortyfikowanie hotelu.

Późnym rankiem trzeciego dnia, podjęto ostateczną decyzję - większość drużyny miała zejść do podziemi poszukać dyplomatów. Reszta miała obsługiwać Chimerę i pomóc Kago odeprzeć pierwszy najazd Chaosytów. Do tego akurat zadania zgłosili się na ochotnika Fulkerin, Holst i Haller. Maurer zaś miał przypilnować hotelu.

Przez następną godzinę próbowali dogadać się z paroma wszędobylskimi u Kago, przekonując ich do wskazania zejścia do miejsc tabu. Najlepsze, bo utrzymywane w jako takim porządku przejście okazało się leżeć dwa kilometry dalej, w dawnej przepompowni czy innym szambie ściekowym. Poprowadził ich tam jeden z młodszych tubylców, który zaraz potem się zmył. Gwardziści natomiast zagłębili się w zastałą, zasuszoną, ale wciąż smrodliwą otchłań miejskich kanałów i tuneli burzowych. Przynajmniej nie musieli się schylać - w takich punktach jak ten kanały były obszerne.




Po dwóch kolejnych godzinach kręcenia się po ruinach przepompowni dwójkami, duet Azul i Wygrzew odnalazł coś, co mogło służyć za zejście głębiej - było to zadziwiająco dobrze "oczyszczone" rumowisko wgłąb ziemi, formujące się w coś na wzór schodów. Sufit był silnie osmalony od użycia pochodni, a ściany pokrywały malowidła, które łatwo można było rozszyfrować jako ostrzeżenia, zakazy i znaki ochronne.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=EyK2WAMC864[/MEDIA]

Rumowisko szybko zmieniało się w tunel, bardzo precyzyjnie wydrążony w ziemi. Zalegały go duże ilości pyłu i kurzu, w których były jednak wyraźne ślady - sądząc po warstwach brudu opadłych później, ślady te pokrywały się z czasem zniknięcia dyplomatów i należały do co najmniej kilku osób.

Zejście było długie. Cokolwiek tu było, było głęboko pod ziemią. Czuć było charakterystyczną, klaustrofobiczną presję ścian i sufitu oraz prawie niezauważalne zmiany ciśnienia. Panował też całkowity mrok - ostatnie snopy naturalnego światła skończyły się wraz z opuszczeniem kanałów. Latarki pracowały pod każdą lufą, w każdej parze rąk lub na każdym ramieniu.

Wreszcie, tunel się skończył, i to gwałtownie, przemieniając się w półkolistą grotę... i dalsze przejście, będące częścią ruin wykutych w skale czerwonej jak krew i rdzawej jak wrak. Podłoga była zalana cienką warstwą niezdrowo wyglądającej wody, stojącej tu już od dawna. W powietrzu czuć było ciężki odór stęchlizny... i jakby czegoś jeszcze.



Było tutaj zadziwiająco jasno - acz wnętrze tych ruin zdawało się być czarniejsze niż otchłań.

Nic nie wydawało tutaj żadnych dźwięków. Żadnej kapiącej wody, szmeru osuwających się okruchów, wycia wiatru... nic. Tylko kroki, chrzęsty i oddechy Sabatorii.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 22-04-2015 o 00:19.
Micas jest offline