Stefan, Vilmund i Leslie
Cyrk znajdował się nieco za miastem ale dotarcie tam nie zajęło wiele czasu. Aktualnie artyści przygotowywali się do wieczornego występu i nie mięli wiele czasu, ale było trochę atrakcji typowych raczej dla lunaparków. Można było kupić popkorn i watę cukrową, przejechać się na wielbłądzie i lamie. Pooglądać słonia. Było kilka karuzel i strzelnica. Byliby nieco zawiedzeni, ale Leslie postanowiła zamówić dla nich "Honorowe Miejsca", o ile takie były w cyrku. Poszli więc do przyczepy dyrektora. Armstrongówna weszła do środka. W chaotycznie, ale całkiem gustownie urządzonym pomieszczeniu, z dużym lustrem. Było tu sporo pamiątek z całego świata. Nieco łysiejący mężczyzna w czarnym, nieco staroświeckim teatralnym płaszczu z Aerugiańskim wąsikiem przeglądał papiery.
- Proszę w jakiej sprawie państwo - odwrócił się i zobaczył Leslie. Opadł na kolana i zaczął jęczeć
- Pani Generał! Ja jestem w stanie wszystko wyjaśnić ci dziennikarze sami tak zinterpretowali moje słowa! Ja jestem niewinny! Wca.le nie mówiłem, że byliśmy parą i proszę mnie nie krzywdzić - zaczął płakać
- Że co zrobiłeś! Powiedziałeś, że miałeś romans z z Olvier Armstrong? Ty Bastardo! - Poczerwieniała na twarzy Leslie zaczęła podchodzić do niego z mieczem w dłoni
- Cajuzo! - zakrzyknął, a do środka zajżało dwóch wysokich umięśniionych mężczyzn. Jeden był wąsiastym blondynem przywodzącym na myśl lwa a drugi miał czarne włosy i wielkie bakobrody. Było w nim coś gorylowatego.
- Wiedziałem, że tak się to skończy - mruknął blondyn.
__________________ Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija |