Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2015, 20:59   #65
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
„Niewypał” to nie było dobre słowo. Lepiej pasowało „fiasko”. „Zagłada”. „Katastrofa totalna”. „Wyrok śmierci z niebezpiecznie zbliżającym się terminem realizacji”.
Dziadek nie żył. Ponoć od dawna. Kto więc snuł się ostatnimi czasy po ich domu? Komu Maddison pomagała zmywać naczynia, przynosiła herbatę i ciasteczka oraz całowała w czoło na dobranoc? Całowała!

Odruchowo wytarła rękawem usta. Czy mogła się zarazić? Coś złapać? Jakąś ektoplazmatyczną grypę? Objawy: halucynacje, depresja, próby samobójcze. Miała je wszystkie! Zalecenia lekarza prowadzącego: „dziewczyno, spierdalaj jak najdalej stąd”.

Ojciec się nie popisał. Wyrzucił na zbity pysk ich ostatnie deski ratunku. Prawdopodobnie jedyne osoby na tej planecie, których obchodził los rodziny Cravenów. Nawiedzony Nerd Nathan i April „Widzę Trupy” Perrineau. Nie była to może odsiecz zapierająca dech w piersiach ale lepsza taka niż żadna. A teraz niby co? Mają czekać z założonymi rękami i przeglądać katalogi trumien i cenniki plenerowych imprez pogrzebowych?

Wściekłość buzowała pod skórą, w uszach dzwoniło jeszcze echo po huku zatrzaskiwanych drzwi. Maddie przekręciła zamek demonstracyjnie odcinając się od reszty domowników, całej tej narastającej paranoi i napięcia. I jeszcze Steven ją zostawił! Samą z bandą wariatów! Nawet się nie zawahał, nie zaproponował żeby poszła z nim.

Wyobraziła sobie jakby to było gdyby brat wrócił tu rano i zastał cztery wybebeszone trupy. Przez moment nawet delektowała się tą myślą jakie czekałyby Steva wyrzuty sumienia. Należałoby mu się.

Maddison złapała gitarę elektryczną, podpięła ją do wzmacniacza lampowego i podkręciła volume up na ile pozwalało pokrętło.
Dzikie dźwięki ryknęły i przetoczyły się przez pokój wprawiając w wibracje okienne szyby, lniane zasłony a nawet regał z książkami.

Chcesz świętego spokoju tato? Proszę-kurwa-bardzo!

Kolejne riffy, jeszcze szybsze, jeszcze mocniejsze, jeszcze bardziej chaotyczne. Z nastolatki wylewała się cała złość i bezsilność. Sięgnęła po krucze pióro znalezione w motelu, to samo, które nosiła w kieszeni i użyła teraz jako kostki do gry z nie do końca wiadomych sobie powodów. Ponoć muzyka od dawien dawna służyła szamanom i wiedźmom, tętniła własną magią, wprowadzała w trans, pozwalała przekraczać kruchą granicę między światami.

Muzyka i... psychotropy. Hmm... Zawsze to jakaś strategia. No dalej duchu, wychodź wychodź, gdziekolwiek jesteś. Możesz mi naskoczyć.
Skręt zaskwierczał rozkosznie w kąciku ust. Wypaliła do końcówki nie siląc się nawet na wietrzenie pokoju. Pachniało ziołem, dym zaległ wokół gęstą aromatyczną watą.



Czas na małe wyznanie tatusiu. Wtedy, w Chicago, to nie był blant kolegi tylko mój. Zawiesili mnie w budzie i mieli rację. Jaram jointy bo lubię. Bo jestem złą dziewczynką. Bo ujarana rzadziej myślę o mamie i o tym jak mi umierała na rękach. Alkohol też piję. I bzykam się z facetami.

I co mi zrobisz tato, he? Wyrzucisz z domu jak Steva? A może rozwalisz głowę łyżką do opon?

Czy już ci odwaliło? Siadły ci na mózg te cholerne upiory i klątwy, tak samo jak poprzedniej gospodyni? Może już nad sobą nie panujesz? Albo nawet nie jesteś już tatą ale kolejną kupą szlamu, która rozpadnie się na naszych oczach w stosownym teatralnym momencie aby pchnąć mnie na krawędź obłędu? Jakby mi było mało tego co zafundowała mi mama.

To wszystko zaczyna śmierdzieć „Lśnieniem” a ty, Danielu Craven pretendujesz do roli Jacka-świra-Nickolsona. Nie widzisz tego? To wcale nie jest zabawne. Co jeśli przez moje drzwi przebije się ostrze siekiery? Co jeśli podniesiesz na mnie rękę jak tamta kobieta? Zarżnęła nożem własnego męża a dzieci podusiła jak kurczaki. Zrobiłbyś mi coś takiego? Opętany czy nie, zawahałbyś się chociaż? I co ze mną? Czy można zabić własnego ojca w obronie własnej?
 
liliel jest offline