Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2015, 22:44   #29
Purvis
 
Reputacja: 1 Purvis ma wspaniałą przyszłośćPurvis ma wspaniałą przyszłośćPurvis ma wspaniałą przyszłośćPurvis ma wspaniałą przyszłośćPurvis ma wspaniałą przyszłośćPurvis ma wspaniałą przyszłośćPurvis ma wspaniałą przyszłośćPurvis ma wspaniałą przyszłośćPurvis ma wspaniałą przyszłośćPurvis ma wspaniałą przyszłośćPurvis ma wspaniałą przyszłość
Obudzony Gaspar po omacku wyplatał się z koców, na szczęście nie zdejmował butów do snu. Katem oka zobaczył jak ktoś - chyba Evan - wybiega ze spichrza. Reszta kompanii też się zbierała. Z zewnątrz dobiegała wrzawa. Stanął prosto, przypasał pas z mieczem i kołczanem, chwycił łuk i pochodnię. Ruszył do wyjścia, po drodze potykając się o czyjeś nogi.
- Wciurności! - zaklął.
Po wyjściu szybko ocenił sytuację: prawie wszyscy pędzili na złamanie karku w prawo, ku południowi, gdzie narastał zgiełk. Gaspar skręcił w lewo, za róg budynku w stronę najbliższego ogniska. Kiedy odpalał od niego pochodnię, usłyszał dobiegający go z zachodu, zza zapadłej krytej gontem chatki, jakiś dziwny harmider; zupełnie, jakby walczyło stado kotów. Cholernie dużych, rozzłoszczonych, warcząco-syczących, jazgotliwych kotów. Gaspar porzucając pochodnię przypadł do ściany domu Dziewanny i wyciągnął strzałę. Najwyraźniej noc też będzie ciekawa.
“Nie wybiegać poza okrąg domostw! Czekać aż zaatakują!” usłyszał rozkazujący głos Evana po drugiej stronie wioski
- Było mi w domu zostać - mruknął - Ryj w piwsku moczyć.
Splunął i zaczął nasłuchiwać.
Na zachodzie ciągle było słychać kocio-gadzią orgię, z południa gwar ludzkich głosów i nawoływania. Od północy nie dobiegał żaden odgłos, o ile można było cokolwiek usłyszeć przez ten cholerny deszcz.
Gaspar nagle zorientował się, że ten rozłożysty dąb dwadzieścia sążni po jego lewej ręce to ustalony wcześniej posterunek wartowniczy. Nie miał bladego pojęcia czyja teraz warta, ani kto - i czy w ogóle - mógł go teraz zajmować, ale postanowił zaryzykować.
- E! Kamracie! Jesteś!? - zachrypiał teatralnym szeptem - E! Ty, na dębczaku!! Toć mówię do ciebie!
Brak odpowiedzi. Gaspar westchnął. Wrzaski i posykiwania przed nim nie zachęcały do wycieczek do lasu, ale siedząc tutaj nic nie zdziała. Westchnął jeszcze raz. Zdjął prawicę z cięciwy, złapał leżącą w ognisku pochodnie i puścił się kłusem do chatki na skraju wioski, tuz pod interesującym go dębem.
“Jak mnie obejdą od północy, to mam nasrane w ciżmy" - pomyślał - "na tej oświetlonej ścianie mają mnie jak w glinianej misce. Ale jeśli nie, to będzie dobre stanowisko z widokiem na zachód”
Otarł twarz z deszczu i ostrożnie wyjrzał zza węgła… I w tym momencie las rozjaśnił nagły wybuch światła. Co prawda błysk szybko zniknął, ale wszyscy, którzy patrzyli w tamtym kierunku zdołali dostrzec oplątaną przez roślinność grupkę koboldów (przed którą stał Deithwen wraz z warczącą Eris), oraz przemykające między drzewami kurduplowate cienie.

Wystawiając głowę za węgła, Gaspar był gotowy na najgorsze. W magicznym błysku zauważył kłębowisko pnączy i postaci. Jedna z nich była uderzająco podobna do tego druida od wilka. Wilka nie zauważył, a potem blask przygasł.
- EEeeeee, druid, taka twoja mać!! - rozdarł się Gaspar - Poświeć no jeszcze, żebym ci szypa w słabizne nie wraził!!
Na odgłos ciężkich kroków za plecami odwrócił się, błyskawicznie naciągając łuk. Struchlał na moment, ale rozmiar nadbiegających postaci wykluczał koboldów, nawet gdyby były na maśle pasione.
- Sam tu!! - krzyknął - Opresja pany, koboldy druida dorwali! Wiyncy światła!
- Dzie to? Sam tu, chopy! Naszych bijajo! - rozległy się okrzyki
- Naści - wcisnął podniesioną z ziemi żagiew pierwszemu z nadbiegających. - Czyń światłość! - rzucił, napinając łuk.
Jeden z miejscowych chwycił łuczywo; niestety drżące światło nie wystarczało by dostrzec co się tam dzieje.
Gaspar zaklął.
 

Ostatnio edytowane przez Purvis : 23-04-2015 o 21:38.
Purvis jest offline