Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2015, 08:44   #9
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Trypr Trybopsuj pod ciągnącą się za nim rubakanową szatą miał schowaną misterną plątaninę kabli Oddawacza, a pod pachą niósł dziesięć zwojów ze schematami prostackich konstrukcji. Już od dwóch godzin głupi psuj Mopek puszył się jak panisko i zmarnował chyba z połowę ładunków Bolidła, ale przyszła na niego pora!
- Mopek, tępy Psuju! Ty oddać moje Bolidło! - Trypr przepchnął się między Trybopsujami, między nimi od razu zrobiła się pusta przestrzeń, gdyż inne psuje przezornie odsunęły się na jakiś dystans.
Uwadze Trypra nie uszło, że nowy, samozwańczy Rubakan również i szatę sobie przywłaszczył. A właściwie jej mierną imitację zrobiona z jakiś starych szmat. Wyraźnie odwagi starczyło mu tylko na kradzież Bolidła.
- Trypr, ty mnie teraz słuchać, Ja Rubakan, nie ty! - Wymachiwał bolidłem niczym pałka do bicia. Widać nie do końca opanował sztukę jego używania a większość razy gdy go uzył musiała być przypadkowa.
- Przynieś moja kieca! - Walnął po łbie najbliższego Trybopsuja i wskazał na Trypra. - Już! - Wydarł się piskliwym głosem. Trybopsuj zaś zrobił kilka niepewnych kroków…
- Moja wyglądać na Rubakan, a Twoja na Mopek! Tępy psuju. Oddawaj Bolidło! - odparł Trypr i rzucił się na gremlina-złodzieja z godnością zupełnie nierubakanową! - Moje!
Nie było łatwo Mopek może bystry nie był ale tchórzliwe zapędy miał, nim na dobre Trypr miał okazję go złapać ten dał nura między Trybopsuje.
- Moje! Teraz ja Rubakan…. teraz ja! - powtarzał uciekając.
- Łapać go gupie psuje! Jak on zabrać Bolidło, ja wziąść Wielkie Bolidło! - Trypr oczywiście plątał się w w swojej szacie, co niekoniecznie poprawiało jego szybkość. - Jak wy go złapać, ja powolić się nad nim poznęcać!
To przeważyło szalę niepewności i kilku odważniejszych rzuciło się na Mopka. Ten jednak nie zamierzał współpracowąć, co to to nie! przyparty do ściany machał Bolidłem krzycząc “Ja Rubakan!” i ku jego wielkiej radości Bolidło zadziałało! Rażone Psuje padły zwijając się z bulu a w powietrzu rozszedł się swąd przypalonych włosów.
- Widzieć?! - Nabrał animuszu. - Ja mówić, ja Rubakan. Teraz mnie suchać!
To oświadczenie ostatecznie skołowało Trybopsuje które jak każdy tłum w takich okolicznościach posłusznie utworzyły zamknięty krąg wokół Trypra i Mopka czekjąc co wydarzy się dalej.
- Rdzawa dupa ty nie Rubakan! - Trypr popisał się elokwencją. - No dalej! Prosto we mnie tym bolidłem! Tylko Rubakan móc Bolidłem machać dobrze. Ty nie Rubakan, więc machać źle!
- Widzieć, widzieć? - Krzyczał do tłumu. - Ja machać i Bolidło robić “bzzzt” ja Rubakan. Ty głupi Trypr.
- Rubakan trafiać, tępy psuju! - Trypr zaczął skakać w miejscu ze złości - Ty mnie nie trafić bo ty mieć cela jak pijany olejem! Nie Rubakan! Nie Rubakan! Nie Rubakan!
Puścił parę uszami, zakasał rękawy i śmiało ruszył na adwersarza, przypierając go do ściany gremlinów.
Mopek aż sfioletowiał ze złości. Jak głupi zaczął machać Bolidłem i ku zaskoczeniu wielu a jego wcale nie najmniejszym Bolidło zadziałało. To zaś co działo się potem należy opisywać bardzo szczegółowo:
Iskra z Bolidła skoczyła niczym wygłodniała kobra na Trypra, wbiła się pod szatę…i z niesmakiem odwróciła się na Mopka rażąc go dotkliwie i trzepiąc nim aż od telepania Bolidło mu wyleciało.
Trybopsuje wzięły głębszy oddech i gdzieniegdzie dało się usłyszeć westchnienie podziwu.
Trypr podniósł Bolidło i splunął na Mopka.
- Tępy Psuju... - wycedził. Potem odwrócił się do gremlinów i powiedział w ciszy, która zapanowała.
- A teraz skoro Wy już wiedzieć, kto Rubakan... kto chcieć nowy dom, gdzie nie pachnie świeże powietrze?
Rozglądały się po sobie niepewnie a potem jak na komendę zaczęły wiwatować i tylko Kaszak Miażdżyjaj pytająco gapił się na Trypra trzymając Mopka za kark. No tak obietnica…
- Trybopsuje, mieć tu narysowane rzeczy, co Rubakan wymyślił! Znaczy Ja wymyślił!. Jak wy zrobić, my wszystko wypróbować na Mopku! Ty Kaszak pilnować!
Miażdżyjaj wyszczerzył zębiska i wyrżnął Mopka w potylicę. Pilnowanie mu się podobalo prawie tak bardzo jak możliwość wypróbowania nowych wygwincerów i cwancykatorów na małym Mopku.


Przygotowania do gremlińskiego eksodusu szły pełną parą. Gremliny z werwą zabrały się do tworzenia psotnych dynksów, które sam Rubakan wymyślił dla ich uciechy i wypróbowywania ich na nieszczęsnym Mopku uwięzionym na tą okazję w dużym dole na odpadki. Ku jego szczęściu - lub nieszczęściu - okazało się że zabawki gremlinów w większości są niezabójcze co oznaczało strasznie długie znęcanie. Tęczomioty, ustrojstwa przypominające dziwne latarnie oślepiały i powalały we wstrząsach na ziemię. Beczkopodobne smrodniki wywoływały u obiektu doświadczalengo torsje, a Olejarki rzucały na niego i pod nogi salwy śliskiego śluzu, dzięki czemu Mopek wywijał widowiskowe fikołki! Oczywiście tylko gdy nie pomyliło się któremuś psujowi z Przyklejarką, która go unieruchamiała. Wielkie sieciomioty były najfajniejsze, bo bryzgały wszystko wokół mnóstwem lepkich, krótkotrwałych sieci, co Mopka (i czasem obiekty postronne) plątało na potęgę.
Zabawa trwała w najlepsze!

Do starej odlewni wrócił wagonik z torów, i dołączyły do niego dwa kolejne. Trybopsuje i Trypr zgodnie uznały, że mimo iż zardzewiałe, wagoniki są za solidne i za dobrze wykonane, więc zupełnie do niczego. Bo w końcu po co komu rzecz, co trudno ją popsuć?
Dlatego właśnie Trypr na okopconej ścianie największej hali odlewni rysował kredą schemat nowego pojazdu.
Dumne litery na samym szczycie głosiły, że będzie się on nazywać "Turbodrezyna"...
W tym samym czasie Trybopsuje entuzjastycznie radowały się rozkładając solidne do tej pory wagoniki na części pierwsze...


Trypr Trybopsuj stał na skrzynce przy barierce na galerii odlewni. Skrzynka była po to, że inaczej nie miałby dobrego widoku znad balustrady na krzątaninę poniżej. Czuł się bardzo rubakanowato, i wyglądał niemal majestatycznie w swojej dumnej pozie, gdy nagle ni z dyszy ni z zaworu napadła go rubakanowatość, zwaliła ze skrzynki i znów coś wokół zaśmierdło. Obolały Trypr wstał, rozejrzał się, czy ktoś nie widział go we wstydliwej sytuacji i z ulgą odetchnął, bo balustrada zasłoniła go skutecznie, a każdy zdroworozsądkowy gremlin unikał pałętania się w okolicy Bolidła.
- Do zardzewiały gwint! Nie ufać! Nie ufać! Nawet sobie! - Trypr wściekł się na siebie i z tej złości walnął Bolidłem w ścianę, ale iskra zrykoszetowała i... poraziła jego samego. Potelepało nim paskudnie, co wkurzyło go jeszcze bardziej. Ze złości i bezsilności został na podłodze waląc w nią małą piąstką, aż się zmęczył. W końcu, dysząc ciężko, gremliski wódz podniósł się z ziemi, po dyskretnie czym zabrał mizerne resztki godności i powędrował do zbiornika na deszczówkę, by się umyć.
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 23-04-2015 o 08:46.
TomaszJ jest offline