Sinara jeszcze zanim się obudziła już szukała kuszy. Nie do końca świadoma otoczenia, rzuciła się w stronę drzwi. “Nie wybiegać poza okrąg domostw!” usłyszała. Szybko rozejrzała się po otoczeniu. Nie było sensu pchać się do otwartej walki; to nie było w jej stylu.Zresztą i tak nie widziała wroga.Stanęła przy ścianie spichlerza, na lewo od wejścia, wtapiając się w cień. Dała sobie chwile na rozejrzenie się i przyzwyczajenie wzroku. Starała się też słuchać co krzyczą inni żeby zlokalizować swoich towarzyszy. Serce waliło jej jak oszalałe, co utrudniało osąd sytuacji. Ale sylwetka małego kobolda z latarenką była nie do pomylenia w tych okolicznościach. Stał razem z kimś pod drzewem, Sinara stwierdziła, że nie ma sensu pchać się tam jako kolejna osoba, więc podbiegła do chałupy i ustawiła się za załomem, przygotowując się do strzału. Naciągnęła kuszę i wycelowała w ciemność. Jeśli tylko któryś usunął by się z linii ciemności, od razu posłałaby w jego kierunku bełt.Póki co jednak widziałą tylko zarysy drzew.
__________________ Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher |