Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2015, 20:13   #105
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Viktor Dimitriyenka
Gdy oczy zawodzą


Viktor dostrzegł swoją ofiarę. Dzięki hełmowi Nino był jak pies gończy i przez chwilę chciał zaszarżować wprost w dziewczynę, ale szybko zmienił zdanie. Zaraz znalazł by się pod wpływem dziwoląga i stracił by ją z oczu, a wtedy niewiele by mógł zrobić. Na razie obserwował. Szukał. Najpierw chciał zabić iluzjonistę.
Poznanie sztuczki wroga to solidna podstawa prowadzącą do wygranej. Bohun zmrużył oczy przeczesując pobliskie dachy, i dość szybko odnalazł sylwetkę iluzjonisty. Medytował on na wieżyczce jakiegoś warsztatu, skryty pod osłoną mroku.
Viktor się uśmiechnął. Przez chwilę rozważał jakiej broni chce użyć podczas tej walki. Ostatecznie postanowił zaufać zwykłej, zimnej stali. Z pomiędzy płyt pancerza wypłynęła ciemność, płynąc wzdłuż jego rąk, by zalać miecz. Czarny kształt zdeformował się, zmienił, a gdy ciemność się rozproszyła w rękach Bohun dzierżył wielki młot bojowy. Zdecydowanie zbyt ciężki by zwykły człowiek mógł go choćby unieść. Ale Bohun nie był zwykłym człowiekiem, a za jego siłą stały nie tylko mięśnie ale potężna telekineza. Viktot podbiegł do warsztatu, po czym… uniósł się w górę. Lewitacja nie była jego specjalnością, ale pozwliła mu się zbliżyć na tyle by przeciwnik znalazł się w zasięgu jego ulubionej telekinetycznej szarży.
Kiedy Bohun unosił się w powietrze, szczęście go opuściło. Został dostrzeżony przez biegnąca ulicami rakietową dziewczynę, która wiedziona chyba przeczuciem zerknęła w górę ( w końcu wiedziały że są ścigane przez bandę dziwaków). Ta gwizdnęła głośno, co sprawiło, że medytujące wynaturzenie otworzyło swe pokryte bielmem oczy. Poderwał się na równe nogi, a czerwone oko na jego nodze zwróciło się w kierunku Bohuna - ten wiedział, że w tym momencie znalazł się w zasięgu mocy wroga. Zaszarżował jeszcze w miejsce, gdzie ten stał, biorąc zamach swym wielkim młotem. Atak bronią był na tyle potężny, że rozwalił całą wieżyczkę, przy której chował się iluzjonista, jednak przez niego przeniknął - mężczyzna zdążył zastąpić się fałszywym obrazem. Wśród opadających gruzów zniszczonej budowli zaczęła unosić się powoli mgła która uformowała się…




… w beholdera. Paskudny stwór stworzony głównie z wypełnionej zębami paszczy i wielkiego oka, ruszył w stronę Bohuna.
Viktor zaklął. Pospieszył się i na tym stracił. Zaczekał na beholdera, a gdy ten się zbliżył cisnął w niego surową maną, wykrzesaną wprost z jego układu nerwowego, po czym zaszarżował pionowo w górę, chcąc wydostać się z zasięgu mocy.
Mana przeniknęła przez obserwatora, który zapewne był tylko kolejną z iluzji. Viktor podskoczył, a chwile potem miejsce na którym stał wybuchło, niczym po uderzeniu rakietą. Będąc w powietrzu na chwilę wyszedł z zasięgu mocy wroga, dostrzegł że to niebieskowłosa, ostrzelała dach ze swej bazooki, natomiast jej kompan biegł już w stronę krawędzi dachu, tak by ciągle mieć w zasięgu wzroku miejsce pobytu Bohuna. Gdy ten podskoczył na chwilę opuścił strefę wpływu niebieskiego oka, ale to odnalazło go na tyle szybko, iż ponownie wszyscy wrogowie zniknęli z zasięgu wzroku mężczyzny.
W momencie gdy tylko Bohun widział jego młot momentalnie rozmył się w ciemność i złożył z powrotem. Tym razem w kuszę. Wielką tak, że bardziej przypominała małą balistę. Bełt poszybował wprost w wynaturzenie, na chwilę nim Viktor znów stracił wrogów z oczu.
Był to niezwykle pomysłowy ruch ze strony wojownika. Ogromny bełt poszybował jak torpeda w miejsce gdzie stał wrogi mag. Jednak miast wbić się w dachówki, zatrzymał się w powietrzu, otoczony falującym powietrzem. To sprawiło jednak, że Bohun znowu zaczął widzieć. Wynaturzenie stało z wyciągniętymi dłońmi, magią powstrzymując bełt, który po chwili opadł przed jego stopami na ziemię. Z brzucha istoty wyrosły uśmiechnięte usta, które oblizały się i zachichotały piskliwie.
- Koniec zabawy w sztuczki...rozprawię się z tobą osobiście pchło. - oznajmiły olbrzymie usta, kiedy wróg począł przygotowywać kolejne zaklęcie.
Kusza rozmyła się w ciemność jak by była jedynie złudzeniem, tym razem nie składając się w nic. Czarny dym nie wisiał długo w powietrzu, bo Viktor natychmiast zaszarżował, wprost w przeciwnika, po tym samym kursie co bełt przed chwilą, a w dłoniach zogniskował surową manę, którą chciał cisnąć w przeciwnika, tak by dotarła ona do niego na półsekundy przed nim samym.
Mana uderzyła w skondensowane w dłoniach osobnika zaklęcie, wybuchając i rozrywając jego ciało. Jednak Bohunowi wydawało się, że poszło zbyt łatwo. Zwłaszcza, że w okolicy nie było krwi ,czy kawałków wnetrzności, a przecież cała sylwetka wroga została zmyta z powierzchni dachu. Za chwilę sytuacja wyjaśniła się, w miejscu gdzie stał przed szarżą, pojawił się okrąg który zmiażdżył dachówki. Z powietrza nad nim, wyłonił się zaś ślepiec, jak gdyby podróżował miedzy wymiarami, ukrytymi za warstwą tlenu.

Viktor warknął po raz kolejny. Tym razem towarzyszyło to machnęciu, gdy miotał sporawym nożem do rzucania w ślepca. Poświęcił też chwilkę uwagi by spojrzeć gdzie jest kobieta z pukawkami.
Nóż trafił w głowę ślepca… przenikając przez nią i rozmywając miraż. Była to niczym walka z tysiącem duchów, irytująca i bezcelowa- a wciąż śmiertelnie groźna. Kobieta natomiast wbiegała przez drzwi do oceanarium. Nie było jednak dużo czasu na obserwacje, bowiem Bohun wyczuwał w powietrzu nad sobą, po raz kolejny kondensująca się magię jakiegoś zaklęcia.

Viktor ostatecznie zirytował się i zmęczył tą walką. Nie miała ona sensu, gdy nie mógł dostrzec przeciwnika. Już kilka razy doszedł do tego wniosku, ale teraz sformułował go ponownie: “Iluzje jednak są najpotężniejszą formą magii”. Wyskoczył w górę i wystrzelił szarżą telekinetyczną do oceanarium, mając nadzieję zostawić iluzjonistę w tyle i rozprawić się z kobietą nim tamten zdąży dotrzeć.
Świat dookoła Bochuna zawirował, począł zmieniać się w dym i mgłę. Jak gdyby nagle przeniósł się do innego wymiaru.
- Oj już uciekasz? - piskliwy głosik ślepca otoczył go z każdej strony. - Przede mną nie da się uciec… - dodał, gdy mężczyzna począł wyłaniać się z jednego z szarych obłoków.
Viktor zdał się na pamięć. Wiedział, że to tylko iluzja i należało ją zignorować. Przytyki tchórza o tchórzostwo go nie ruszały. Co innego gdyby obrażał go poważny, honorowy wojownik. Wtedy by zabolało, ale w tej sytuacji? Kontynuował szarżę. Jedynie dodał do niej dwa zakręty, ale utrudnić trafienie ewentualnym atakiem.
Pamięć to potężne narzędzie...ale poczucie głębi i przestrzeni jeszcze silniejsze. Mimo poruszania się Bohunowi wydawało się, że stoi w miejscu, tak działała iluzja. A przez to nie miał pojęcia ile dzieli go od docelowego miejsca, a tym bardziej gdy wykonał owe dwa zakręty, gdzie aktualnie się znajdował. Była tylko mgła i niewiedza.
Splunął na ziemię i założył hełm, który dał mu Nino i od tego momentu kierował się jego wskazaniami.
 
Arvelus jest offline