Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-04-2015, 23:52   #67
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
- River! - krzyknął chłopak łapiąc siostrę w objęcia jakby nie widzieli się nie kilka godzin, a co najmniej miesiąc - River…
Pod blaszaną zabudową zdjął maskę zupełnie niebaczny na kwaśny deszcz, wampiry, a nawet o dziwo na krzyki Petera. Jakby oczywistym było, że od ratowania chłopaka są teraz inni i on, Robin jest teraz w logiczny i w pełni usprawiedliwiony sposób niedysponowany mając na głowie ważniejszą rzecz jaką jest wzruszenie ze spotkania siostry w jednym, nienaruszonym kawałku.
- River… - powiedział czule głaszcząc siostrę po włosach po czym wyprostował się i spojrzał na nią surowo - Jak mogłaś tak długo nie dawać o sobie znaku życia?! Wypatrywałem Cię. A Ty nic! Cassandro. To nie może się powtórzyć.

Na widok brata dziewczyna najpierw zastygła w bezruchu, jak nieufne zwierzątko niepewne, czy się go nie mami. Potem dała się tulić, z początku nieco sztywno tkwiąc w objęciach Robina, a potem zupełnie się rozluźniając. Cały jej świat skurczył się do tych opiekuńczych ramion, za którymi tak do tej pory tęskniła. Żadne kwaśne deszcze ani krzyki poranionego Petera nie mogły zepchnąć tej chwili na dalszy plan.
Ale surowa nagana jak najbardziej.
I jeszcze to obrzydliwe imię, jakim się do niej zwrócił!
- To Ty pozwoliłeś, żeby nas rozdzieliliiiiiii... - rozpłakała się w końcu, kiedy przelała się czasa niesprawiedliwości w jej duszy. Nie dość, że go nie było przy niej tyle czasu to jeszcze teraz na nią krzyczy. Jakby mogła coś zmienić! To on obiecywał jej, że będzie się nią opiekował!
- Miałeś mnie nigdy nie zostawiać… - zachlipała żałośnie, kiedy nieco zelżał pierwszy, najbardziej rozpaczliwy strumień łez.
Ton Robina w odpowiedzi przeszedł z poważnego na protekcjonalny. Chłopak otarł jej łzy.
- To nie JA Cię zostawiłem głupolu, tylko zostaliśmy rozdzieleni. Przez generała Daio. A potem wy się chowaliście. Albo nie wiem co robiliście. Wyrzucono nas w tym samym momencie, a wy dopiero teraz tu dotarliście. I wypraszam sobie, abyś mówiła do mnie tym tonem. - powiedział do niej przez moment groźnie marszcząc brwi - Nie zapominaj kim jesteśmy i co nas wyróżnia… No już, już. Nie płacz. Musimy zrobić coś by do tego nie dopuścić ponownie. I to szybko. Warunki opuszczenia tego miejsca nie są niestety korzystne.
- Musimy trzymać się razem i współpracować. To chyba oczywiste? -
River wyprostowała się i uniosła brew w wyrazie delikatnego politowania. Jak można było tego nie dostrzec? - Jedynym sposobem na wydostanie się z tego kanionu jest znalezienie statuetki, wtedy ONI nas stąd zabiorą. - przypomniała. Rozejrzała się wokół i skinęła lekko głową widząc, że pozostali zajmują się rannym.
Robin wywrócił oczami.
- To nie takie oczywiste Riv. Nie rozumiesz, że jesteśmy w różnych drużynach? Generał zabierze stąd, albo jedną, albo żadnej. Znów nas rozdzieli.
- Nie pozwolę mu na to. - w oczach dziewczyny zalśniły niebezpieczne błyski - A póki co i tak nie mamy innego wyboru. - uśmiechnęła się radośnie i aż podskoczyła w miejscu - A teraz pobiegamy. W deszczu kwasu. Więc musimy bardzo szybko biec… - zachichotała i psotnie przekrzywiła głowę, kompletnie ignorując powagę sytuacji - Ścigamy się?
Tym razem Robin nie odrzekł już nic, a wyraz jego twarzy szybko zakryła założona maska ochronna. River więc tylko jako znająca go od zawsze siostra mogła wiedzieć, że brat nie miał ochoty na zabawę i że jej zapewnienie o niepozwoleniu generałowi na cokolwiek wcale go nie uspokoiło. I taka była prawda. River w jego oczach już raz uległa generałowi. Odcinając głowę przemienionej Hillevi. Ulegnie więc i drugi raz. Co go nie dziwiło. Zawsze mimo swojego tonu zastraszona, kuliła się i słuchała. A on naprawdę nie miał pomysłu jak sprawić, by ten arogancki człowiek przestał dyktować im swoje warunki…
River także spoważniała, chociaż nie omieszkała okazać rozczarowania postawą brata. On nic nie rozumiał. Ale jeszcze mu pokaże, że jest silna. Na razie jednak mieli przed sobą dwa problemy - pogryzionego Liam i kurczący się dzień, po którym nastanie noc pełna zombich. Musieli się spieszyć, jeśli chcieli znaleźć statuetkę przed zmrokiem.
- Jak myślisz - zagaiła cicho, ukrywając twarz pod maską i starając się ukryć podekscytowanie w głosie - Liam zamieni się teraz w potwora?
- Nie wiem -
odparł równie cicho - Ale nawet jeśli, to nie ma obaw. Keiko wyliczy kiedy to się stanie i Nikolai zawczasu obetnie mu głowę.
Przy czym z tonu jego wynikało, że nie ma w tym stwierdzeniu nawet cienia kpiny i jest to czyste spostrzeżenie.
- Aha. - dziewczyna przyjęła jego odpowiedź ze spokojem, jakby Robin nie mówił o obcinaniu głowy tylko o zrywaniu kwiatków - To dobrze.
A potem mimo oczywistego niezadowolenia brata, złapała go za rękę i pociągnęła do biegu za oddalającymi się towarzyszami.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline