25-04-2015, 09:57
|
#11 |
| Iwo spokojnie, kolejno wyłożył monety tworząc własną stawkę. Nie obawiał się przegranej bardziej, niż stagnacji. Właściwie niczego się nie bał.
Być może nawet dzieciak nie był dzieciakiem, a gra nie była jego grą. Być może był to znak, a może po prostu ślepy los pchnął ku sobie dwóch oszustów - cokolwiek by to nie było, oczy miał szeroko otwarte i chłonął chciwie każdy szczegół, każdy ruch, oczekując cudów.
Cokolwiek to było, chciał dać się porwać. - Możemy zaczynać, kiedy tylko będziesz gotów, młodzieńcze - rzekł z wystudiowanym spokojem, wypatrując oznak zwątpienia u swojego przeciwnika.
__________________ Cogito ergo argh...! |
| |