Okropny jazgot wydobywający się z telefonu obudził ją natychmiast. Przez chwilę była poważnie zdezorientowana, nie wiedziała bowiem, co się dzieje i skąd to gitarowe piłowanie okraszone demonicznym wokalem dochodzi. Po zlokalizowaniu źródła hałasu zwlekła się leniwie z łóżka, wzięła telefon, który w międzyczasie sam się odebrał, i z którego popłyną jakże jej znany, lodowaty żeński głos. Wróciła do łóżka i z coraz szerzej otwartymi oczami przysłuchiwała się dźwiękom, które płynęły z aparatu. Banda świrów - pomyślała i ziewnęła nadspodziewanie głośno. - Och jak miło, to prawie jak poranna kawa w jednym łóżku - rzuciła przyłączając się tym samym do absurdalnego dialogu.
Nie dane jej było wiedzieć więcej, bo jednego z ‘kolegów’ wyraźne poniosło. - Skończony idiota – syknęła do głuchego już telefonu.
Dochodziła 5:40, nie było więc sensu ponownie się rozleniwiać. Niechętnie wstała z łóżka, jednak już po chwili była rozgrzana i gotowa na szybki, poranny trening.
Wycie syren momentalnie podniosło ją z podłogi, przerwała robienie pompek w połowie serii i wyszła na taras. Nie żeby była wścibską, szukającą sensacji babą, nic z tych rzeczy. Jej profesja wymagała tego, by mieć oczy dookoła głowy. Widok tabunu funkcjonariuszy Interpolu sprawił, że na moment przestała oddychać.
Już kurwa po nas… - przeszło jej przez myśl, a potem pomyślała o tym, że zgarną ją spoconą i umordowaną treningiem i niewiadomo kiedy pozwolą wziąć prysznic. Niefart.
Ku jej zdziwieniu policjanci załatwili sprawę niezwykle szybko i sprawnie, a co dziwi jeszcze bardziej to nie jej drzwi, i zapewne też nie Cassandry, bo to by słyszała, zostały wyważone.
Odetchnęła z ulgą. Znów się udało.
Przez to całe zamieszanie zupełnie straciła ochotę na kontynuację ćwiczeń. Wzięła chłodny prysznic, wysuszyła włosy i stanęła przed niemałym wyzwaniem, którym niewątpliwie była próba wciśnięcia swoich bioder i tyłka w spodnie, które pożyczyła jej hotelowa sąsiadka.
Dzięki ci panie za elastyn dodawany do dżinsów! – pomyślała dopinając guzik czarnych spodni. Założyła też top, skórzana kurtkę i czarne szpilki, które dostała w komplecie do garnituru. Wzięła telefon, portfel i już po chwili jechała windą do znajdującej się na parterze restauracji.
Kilka minut po siódmej z talerzem pełnym smakołyków podeszła do stolika, przy którym siedzieli już Cassandra i Black. - Dzięki za ciuchy – rzuciła na przywitanie w stronę kobiety i uśmiechnęła się lekko. - No no – mruknęła zwracając wzrok w kierunku mężczyzny. - A gdzie twoja maska? – spytała dosiadając się do stolika. Przez chwilę obserwowała jego twarz.
__________________ "You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one" |