Phoebe Vanmare
Phoebe jeszcze raz spojrzała w górę. Droga z pewnością nie była najłatwiejsza.
- Z góry można więcej zobaczyć. - powiedziała wolno, z zastanowieniem. - Na przykład gdzie teraz jesteśmy. Jakieś wioski, budynki, może miasto...? Przynajmniej będziemy wiedziały, gdzie się kierować. Strumieniem można iść, iść, i nigdzie nie dojść. Poza tym - nigdzie się nam nie śpieszy...
Nie była zachwycona. Dużo bardziej wolałaby sie znaleźć tutaj sama, nie musiałaby dyskutować o sprawach tak nieistotnych i spierać się o byle co. W jej marzeniach... w marzeniach zawsze najwięcej widać było ze szczytów. Co na realny świat też się przekładało. Przesieka na szczycie mogła wiele ukazać.
Trochę ją zdenerwowało, że musi wyjaśniać tak logiczne rzeczy. Ale z drugiej strony cieszyła się, że ktoś z nią jest. Mimo wszystko, mimo, iż Phoebe była otwarta na wszelkiego rodzaju sytuacje, ta była nowa, i niepokojąca.
- Jak chcesz. - machnęła ręką z rezygnacją.
__________________ Oto tańczę na Twoim grobie;
Ty, który wyzwałeś mnie od Aniołów... |