Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2015, 20:41   #28
Saverock
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
Wszyscy(no prawie)

Łowcy po długiej wymianie zdań i dziwnym ataku Alexa, niemal w pełnym składzie postanowili ruszyć za Lazarem, które odjechał właściwie od razu. Kondor zawróciła, gdy dostrzegła, że Alex idąc, jakimś cudem myślał, że dogoni stalowe maszyny, pędzące na przód. Kazała mu wejść do przyczepki i dołączyła do reszty.

Po około godzinie, grupie udało się dogonić Lazara i przebywającą z nim właściwie z przymusu, Lisę. Łowcy jechali cały dzień, zatrzymując się tylko po to, by upewnić się, że jadę mniej więcej w dobrym kierunku. Oraz oczywiście wtedy, gdy poczuli głód lub musieli pójść za potrzebą. Do zmroku nie działo się nic niezwykłego. Droga była pusta, nie licząc pozostawionych samotnie samochodów, które już zdecydowanie nie nadawały się do użytku.

Gdy słońce niemal całkiem zniknęło za linią horyzontu, Alex, mający dużo czasu na rozglądanie się, poinformował pozostałych o świetle, które pojawiło się całkiem niedaleko. Grupa zatrzymała się. I tak musieli zrobić postój na noc, bo spokój za dnia wcale nie oznaczał bezpiecznej podróży w świetle księżyca. Decyzja była prosta. Sav twierdził, że gdzieś w okolicy znajdowało się niewielkie miasteczko. Światło sugerowało, że ktoś tam był. Możliwość snu nawet na twardym materacu była lepsza od spaniem pod gołym niebem, gdzieś na otwartym terenie, gdzie z każdej strony mogły nadejść demony.

Po przejechaniu około kilometra, bo taka odległość dzieliła łowców od miasteczka, trafili do niewielkiego miasteczka. A raczej na jego obrzeża. Przed apokalipsą to miejsce nie mogło mieć wielu mieszkańców. Zanim tutaj dojechali, światło zgasło. Miasto wyglądało na zupełnie opuszczone. Jednak jeśli widzieli światło, które nagle zgasło, niemożliwym było, by miejsce okazało się puste. Pozostawało tylko jedno, bardzo ważne pytanie. Czy gdzieś tutaj ukrywali się ludzie, czy jednak były to inteligentne demony, które próbowały wciągnąć wędrowców w pułapkę?

Martin

Martin jako jedyny podjął decyzję o tym, by pozostać w Paryżu. Miał swój powód, z którego nie zamierzał się nikomu tłumaczyć. Wracając do domu, którego nie zamierzał opuścić, zaobserwował coś dziwnego. Coś albo ktoś doprowadziło do wzmożonej aktywności demonów w całym mieście. Jednak ta aktywność była niezwykła. Raz minął grupkę ogarów, która przeszła jakieś dziesięć metrów od niego i nawet nie zwróciła na niego uwagi, tylko kierowała się dalej, gdzieś do centrum Paryża. Takie coś nigdy nie miało miejsca. Jednak dla Loupa było to nawet na rękę, przynajmniej nie musiał walczyć, by ostać się do domu.

Dosyć szybko był już na miejscu. Znalazł się w miejscu, które tak wiele dla niego znaczyło. Jednak coś było nie tak. Drzwi do środka była szeroko otwarte. Podobnie z drzwiami prowadzącymi do piwnicy. Zawsze je zamykał. Chociażby dlatego, by przypadkiem podczas jego nieobecności coś się nie zalęgło w jego schronieniu. Wiedziony złym przeczuciem zbiegł po schodach na dół. Stanął przed zniszczonymi drzwiami, prowadzącymi do niewielkiego pomieszczenia, które niegdyś było komórką na owoce i inne takie. To chyba było najgorsze, co mógł ujrzeć. W drzwiach znajdowała się dziura, którą bez problemu mógłby przecisnąć się dorosły człowiek. Bał się zajrzeć do środka. Bał się tego, co ujrzy, gdy zapali światło.
 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?
Saverock jest offline