Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2015, 00:06   #151
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Sophie zacisnęła zęby i dalej skupiła się na drodze. Chciała dotrzeć do swojego… rodzinnego… domu albo przynajmniej do tego, co z niego zostało.
Nie wiedziała co zastanie na miejscu, nie wiedziała w jakim stanie. Przemierzała ponurą i cichą okolicę, spoglądając przez mgłę na porzucone samochody i opuszczone budynki. Wszystko to nieprzyjemne kojarzyło się z drugą stroną. Tam też miasta były porzucone na pastwę żywiołów, tyle że to był świat realny, prawda? Nie mogła być do końca pewna. Przeskok z jednego do drugiego wymiaru następował wszak niepostrzeżenie. Co jest zresztą realne, co nie ? Z tym również miała problemy. Ostatnio rzeczywistość stawała się dla Sophie jednym niekończącym się snem… kierowanym niezrozumiałą dla niej wewnętrzną logiką.
Skręciła w uliczkę i mijając szpaler drzew dostrzegła…

[media]https://c1.staticflickr.com/5/4090/5082980267_f96f947b0d_z.jpg[/media]

...cmentarz. Na miejscu jej domu był stary zaniedbany cmentarz. Zupełnie jakby dom w którym się urodziła i wychowała nigdy nie istniał.
Sophie wysiadła z samochodu. Wszystko było takie… szalone, ale czy nie przywykła już do tego? Zaczęła przechadzać się pośród nagrobków próbując odczytać nazwiska na nich wyryte.
Część nazwisk była znajoma. Kojarzyły się Sophie z mieszkańcami Silver Ring, Imiona już mniej. Był więc to stary cmentarz powstały jeszcze za czasów, gdy Floryda była kolonią hiszpańską, choć pełną francuskich osadników. Dlatego też szybko znalazła bardzo stary grobowiec z nazwiskiem, które kojarzyła każda osoba urodzona w Silvering. Grobowiec Leonarda de Fountebleu.
Grobowiec założyciela miasta… Znajdował się w miejscu, w którym Sophie nie chciałaby spędzić reszty wieczności, chociaż kobieta wiedziała, że alternatywy, które się przed nią kroją nie są o wiele lepsze, żeby nie powiedzieć gorsze.
Sophie rozejrzała się, jakby w poszukiwaniu zagrożenia, które spodziewała się napotkać. W jakim w sumie świecie była? Jej znanym czy może… tym drugim? Rozglądała się także za chociaż wspomnieniem po jej domu.Na szczęście póki co nie było tego pierwszego, problemem jednak był fakt, że tego drugiego… też nie było. Cmentarz był pusty, cichy, martwy.. tak jak wszystkie cmentarze. I upiorny. Nie był jednak częścią jej przeszłości. Nie budził żadnych wspomnień i z niczym się nie kojarzył.
Sophie wróciła do samochodu i zamyśliła się. Potrzebowała benzyny i jakiś zapasów. To zawsze było w cenie, tak więc ruszyła na poszukiwania tych rzeczy.

Ruszyła do dobrze sobie znanego centrum handlowego znajdującego się na obrzeżach miasta. Przemierzając kolejne opustoszałe drogi Sophie orientowała się, że miasto wygląda w sumie tak… jak zapamiętała. Rozkład budynków użyteczności, sklepów przypomina ten który znała.
Różnice były tylko w detalach… więc czemu jej dom okazał się w ogóle nie istnieć. A skoro nie istniał, to gdzie był jej prawdziwy dom?
Dotarła w okolice centrum handlowego i tam po raz pierwszy dostrzegła “mieszkańców” Silver Ring.

[media]http://i683.photobucket.com/albums/vv197/abishai_str/Road%20to%20secret%20identity/hjo_oup78_zpsylqkn4co.jpg[/media]

Pokraczne hybotliwe sylwetki, ludzie jakby uwięzieni w własnej skórze, skrępowani jej fałdami.
Sophie zacisnęła zęby. Tylko tego brakowało. Zaparkowała samochód nieopodal, zabrała swoje rzeczy i ruszyła bocznymi alejkami w kierunku centrum handlowego. Rozglądała się uważnie trzymając broń w dłoni, idąc cicho i ostrożnie, chcąc wyminąć te poczwary.
Nie było to łatwe… stworów było tu dużo. Wchodziły i wychodziły ze sklepu przez drzwi, grupkami … zupełnie jak rodziny w niedzielny wypad do tego typu placówki. Od frontu więc nie dało się niezauważenie wejść. Od tyłu… zapewne było zamknięte.
Kobieta mruknęła niezadowolona. Przez chwilę zastanawiała się czy spróbować swojego szczęścia i ruszyć do centrum handlowego, ale… Mogła jedyne wplątać się w prawdziwe bagno. Zrezygnowała więc i idąc za swoją pamięcią zaczęła kierować się do jakiegoś położonego w pobliżu sklepu spożywczego, mając nadzieję, że “mieszkańcy Silver Ring” wolą jednak niedzielne popołudnia spędzać w dużych centrach.
Tu na szczęście tłoku nie było, choć nieco zmasakrowany spożywczak był w opłakanym stanie i część artykułów zaścielała podłogę. Inne zaś gniły na półkach. Niemniej z samochodu wydawało się, że część artykułów żywnościowych ocalała.
Sophie wysiadła z samochodu i weszła do spożywczaka szukając po półkach i stojakach jedzenia i picia, które nadawałyby się do spożycia i dały jej siłę na następne… wydarzenia.
Napoje butelkowane i w puszkach wydawały się zdatne do picia, tak samo jak wszelkie zafoliowane artykuły żywnościowe, oraz chrupki wszelakiego rodzaju. Człowiek opanował dzięki chemii sztukę utrzymania żywności w dość długim stanie zdatności do spożycia. I Sophie mogła z tej możliwości skorzystać.
Zabrała tyle, ile było jej potrzebne i wróciła do samochodu. Musiała teraz znaleźć stację benzynową, która zapewni jej samochodowi wystarczająco żywotności, aby nie padł on w najmniej odpowiednim momencie… zapewne w trakcie ucieczki przed hordą potworów.

Znała to miasto, więc wiedziała gdzie jest spora stacja benzynowa… która powinna mieć zapas paliwa. No i była samobsługowa.
Problem jednak pojawił się od razu, gdy do niej podjechała. Stacja miała swojego mieszkańca.



Wysoką postać okrytą płaszczem i z maską gazową na twarzy. I uzbrojoną w młot. I… ludzką? Czy to był człowiek, czy też może pod maską kryła się zdeformowana twarz bestii?
Sophie skrzywiła się, ale minę miała zaciętą, czując ciężar broni w ręku. Co powinna zrobić? Jeżeli to jednak prawdziwy człowiek… Czy nie byłoby dobrze spróbować się z nim skontaktować? Ale co, jeżeli to potwór? Co wtedy zrobi? Czy uda jej się go pokonać? Czy powinna go od razu zabić, tak dla pewności, nawet jeżeli miałby to być zwykły, niczego nie będący winnym człowiek?
Kobieta ruszyła samochodem i zaczęła okrążać stację benzynową wystarczająco blisko, aby ten, kimkolwiek był, ją zauważył…
Ów osobnik zachował się… nerwowo i schował się w środku stacji na widok samochodu Sophie. Albo przyczaił czekając na okazję do ataku.
Sophie niepewnie opuściła samochód i zaczęła zbliżać się powoli w stronę stacji benzynowej nasłuchując, ale nie podchodząc na tyle blisko, żeby osobnik był w stanie po prostu na nią wyskoczyć i zakończyć jej żywot rozbijając młotem czaszkę i mózg. Trzymała broń w pogotowiu.
A on czekał na pewno… Ukryty w półmroku budynku stacji. Nie widziała go dokładnie, ale wiedziała że czekał.
Być może czekał na to, aż się oddali. Być może czekał na okazję zmiażdżenia jej głowy jednym zamachem młota.
- Boisz się? - powiedziała na tyle głośno, aby osobnik to usłyszał. - Bo ja jak cholera.
Nie padła odpowiedź… poza cichym chrobotem. Maska na twarzy zapewne była problemem w komunikacji.
- Wyjdź do mnie. - kontynuowała Sophie sama nie wiedząc czemu to czyni. - Nie jestem wrogiem… dla kogoś, kto nie jest wrogiem dla mnie. Nie jestem potworem tej rzeczywistości.
- Potwór...człowiek… co za różnica… tu każdy jest wrogiem. Tu każdy chce zabić.- ów męski chrapliwy głos wydawał się Sophie znajomy, ale mogła go skojarzyć, ani z twarzą ani z nazwiskiem.
Sophie nie podobało się, że nie mogła zidentyfikować wyraźnie znajomej osoby, ale poniechała na razie prób skojarzenia.
- Gdybym chciała cię po prostu zabić… Gdybym chciała dla pewności to zrobić, aby po prostu uratować swoją skórę… Już bym dawno próbowała to zrobić, od momentu, jak cię tylko zobaczyłam.
- Może tak… a może czekasz na okazję, by wbić nóż w plecy.- syknął w odpowiedzi mężczyzna.- Tu nie można ufać niczemu, nikomu…
- Czy ty kiedykolwiek wydostajesz się z tej rzeczywistości?
Wpierw był chichot, głośny i szaleńczy, a potem padły słowa.- Stąd nie ma ucieczki. Tylko śmierć.
- Wydostałam się stąd już dwa razy, tylko to powróciło, ale nie zamierzam się poddać, tylko znaleźć prawdziwe wyjście, które śmiercią nie będzie.
- Nie… nie… nie…- wydukał mężczyzna, jakby się krztusząc z histerycznego śmiechu.- Ty nie jesteś tam, ty jesteś tu… w realnym świecie. I nie wyjedziesz z miasta. Możesz jedynie przeskoczyć tam i mieć nadzieję, że znajdziesz tam hotel. Bo tu hotelu nie ma. Nie ma drzwi, które można przekroczyć.
- Ty nie próbowałeś się stąd wydostać?
- I właśnie dlatego wiem, że się nie da.- odparł mężczyzna smętnym tonem.
Sophie natomiast wyglądała na zdeterminową. Musiała znaleźć wyjście i zrobi to, jak tylko zrozumie, co ją ciągle ściąga do tego miejsca.
- Widziałeś innych… jak ja? Tych, którzy zostali wciągnięci w ten koszmar? Wiem, że dwójka przyjechała niedawno, trochę przede mną…
-Widziałem… jednego gnojka który wbił mi nóż w twarz, innego który zastrzelił pastora… widziałem potwory… i ludzi gorszych od nich.- odparł mężczyzna chrapliwym tonem głosu.
- Gdzie ich widziałeś?
- W mieście… tu bowiem nie możesz długo przebywać w jednym miejscu. Nigdy długo.- szeptał cicho chrapliwy głos.
- Tego zdążyłam się nauczyć. - westchnęła Sophie. - Jak ty sobie poradzisz sam?
- Ja sobie radzę sam, lepiej niż ty poradzisz sobie z kimś. Przynajmniej nie muszę się martwić nożem w plecach.- odparł mężczyzna.

* * *

Sophie po skończonej rozmowie miała jeszcze zamiar zatankować samochód, tak na wszelki wypadek. Nie wiedziała w co wierzyć, którym słowom człowieka w masce gazowej dać wiarę, czy w ogóle dawać którymkolwiek. Wiedziała jednak jedno - będzie musiała się przekonać na własnej skórze, chociaż może to być tragiczne w skutkach.
Hotelu tu nie ma? Tak przynajmniej powiedział zamaskowany, ale Sophie wolała sama sprawdzić lub chociaż dowiedzieć się co stoi na jego miejscu... może da to jakieś wskazówki?
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline