Wątek: Narrenturm
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2015, 10:31   #39
Manji
 
Manji's Avatar
 
Reputacja: 1 Manji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnie
17 Wellentag, czas Jahrdrung, rok 2522 KI
Gdzieś na Północnym Ostlandzie, obozowisko wiedźm


Po tygodniu spędzonym w obozowisku wiedźm, avanturnicy byli gotowi do drogi. Maść podarowana Klarze przez Selenę przyśpieszyła process leczenia rannych. Tak więc podarowane magiczne eliksiry na sam koniec pobytu przez Rudą wiedźmę trafiły do torby lekarskiej Klary. Selena na odchodne powiedziała Klarze, że te eliksiry są wielokrotnie silniejsze od maści, którą wcześniej dostała. Złoto zmieniło właścicieli, a drużyna wzbogaciła się o kolejną porcję maści leczniczych. Elf także zakupił eliksiry wzmacniające jego silną wolę. Wiedźmy serdecznie pożegnały drużynę, życzyły pomyślnej drogi, oraz przypomniały, że aby stąd wyjść muszą przejść przez jary, i co by się nie działo, zawsze ale to zawsze skręcac w lewo.

Wyruszyli nad ranem, a już w południe dotarli szczęśliwie na polanę, tam Helvgrim dość szybko zorientował się w położeniu. Po krótkiej przerwie ruszyli w stronę starego cmentarzyska i ukrytego tam skarbu. Wolfgrimm maszerował bez trudu podpierając się kawałkiem kija, robił to bardziej ‘tak na wszelki wypadek’, niż z konieczności.

Gdy już opuścili obozowisko wiedźm, do Elastira przemówił demon. Mówił w mrocznej mowie, a jego słowa przypominały dźwięk trącej stali o stal.
– Przyjacielu. Chyba nie gniewasz się za ten drobiazg, za pokazanie ci mojego domu. Wiedźmy kłamały. Nie chcę cię kontrolować, a jedynie wydostać się z więzienia. Nasze losy są związane, więc będę nad tobą czuwał. Nic się nie martw, nie dam cię skrzywdzić.
I jak demon powiedział tak robił, ostrzegał Elastira przed czającymi się wilkami, przed czekającymi w zasadzce orkami, których drużyna z łatwością pokonała. Ostrzegł, gdy elf spał, przed nadchodzącymi zwierzoludźmi, podchodzącymi pod obozowisko. I kto wie co by się stało gdyby nie to ostrzeżenie.

Natomiast Helvgrim pewnie prowadził do celu. Z pomocą elfa drużyna omijała niebezpieczeństwa i w porę reagowała na zagrożenia.
Klara i Jaromir maszerowali na końcu pochodu. Kobieta maszerowała dzielnie, choć torba z lekami ciążyła, ta jednak nie spowalniała tempa. Oboje milczeli, mieli wiele na głowie. Klara rozpamiętywała wiedzę, którą przekazała jej Selena, stara wiedźma o młodym wyglądzie. Jaromir zaś rozmyślał nad dziwną przepowiednią.

Koniec sceny 1


19 Marktag, czas Jahrdrung, rok 2522 KI
Gdzieś na Północnym Ostlandzie, stare cmentarzysko


Po dwóch dniach wędrówki, wieczorem dnia 19 Jahrdrung oczom drużyny okazało się stare cmentarzysko. Cmentarz był ulokowany na wzniesieniach, przez co awanturnicy nie byli w stanie objąć całości. Dodatkowo opary mgły przykrywały nagrobki oraz ograniczały widocznosc. Na oddalonym pagórku, pomiędzy drzewami dostrzegli bramę Morra, jednak byli zbyt daleko aby dostrzec więcej szczegółów. Po lewej stronie, w kierunku zachodnim mieściło się kilka khazadzkich budowli. Wiele z nich była zniszczona, lecz wyróżniała się jedna, największa z nich. Jak okiem sięgnąć wszystkie groby były zdewastowane. Nagrobki były poprzekrzywiane, popękane oraz porośnięte mchem. Stare drzewa wyciagały swe gałęzie niczym szponiaste łapy. Nie było tu ptaków, ani innych zwierząt. Koń Elastira boczył się, nerwowo chrapał i potrząsał łbem. Dostrzegli tu także ślady walki. Tu na tym cmentarzysku stoczono bój. Ziemia wciąż pozostała zryta końskimi kopytami i śmierdziała krwią.
– Miej się na baczności, przyjacielu. – Zabrzmiały w głowie Elastira słowa mrocznej mowy.

Helvgrim tym czasem wskazał na kryptę khazadzką. – Tam jest nasz skarb. Jednak proponowałbym rozbić gdzieś obozowisko, a nad ranem zrobić zwiad po nekropoli, a dopier po wejść do krypty. –
Nieopodal cmentarzyska grupa minęła niewielką polanę, która idealnie nadawała się by spędzić na niej nocleg.

Jeszcze przed zachodem słońca jęzory ognia smagały kawałki mięsiwa pieczone na kijach. Niewielki czajnik bryzgał wrzącą wodą i buchał kłębami pary. Gdy wszyscy wygodnie usadowili się wkoło ogniska ciesząc się wypoczynkiem i gorącą strawą. Przed brzaskiem Helvgrim zebrał wszystkich, a zanim słońce wstało grupa maszerowała w kierunku cmentarzyska. Idąc w stronę niepozornej krypty mijali zniszczone groby, tu i ówdzie były wielkie kopce ziemi, ślady wygrzebania się trupów. W powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach trupów i krwi.


Gdy grupa dotarła pod kryptę wejście było już otwarte. Komuś bardzo zależalo by się tam dostać. Cała krypta była zbudowana z kamiennych bloków, a kunszt obróbki kamienia oraz sposób obróbki wskazywał na khazadzkich rzemieślników. Gdy weszliście do środka, okazało się, że ta krypta jest kompletnie splądrowana, świadczyły o tym poniszczone gliniane naczynia, opróżnione szkatuły, uszkodzona figura Gazula. Jednak Helvgrim nic sobie z tego nie robił, kręcił się przez jakiś czas po pomieszczeniu szukając czegoś. W końcu radosnym krzykiem oznajmił, że znalazł to czego szukał. Aktywując mechanism, Helvgrim odsłonił strome zejście w dół. Następnie zaproponował by się przygotować i ruszać jak najszybciej. Khazad wymienił co będzie niezbędne, zapas wody, pochodnie, liny i worki na łupy. Helvgrim zaproponował także aby wystawić wart, on sam zobligował się do odszukania i unieszkodliwienia pułapek.
 
__________________
Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym.
Manji jest offline