Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2015, 12:32   #67
Dziadek Zielarz
 
Dziadek Zielarz's Avatar
 
Reputacja: 1 Dziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemu
Z udziałem Nimitz, rzecz jasna

April starała się zachować dobrą minę do złej gry. Tak silna manifestacja jakiej była świadkiem, choć nie chciała tego przyznać przed domownikami, przestraszyła ją. Nathana nie mogła oszukać, znali się już od dłuższego czasu i potrafił stwierdzić, kiedy jej niepokój przybierał na sile. Gdy tylko trzasnęły drzwi Chevroleta należącego do mężczyzny i oddalali się od domostwa przerwała chwilę ciszy.

- Obawiam się, że nie poradzą sobie sami...nawet nie jestem pewna, czy poradzą sobie z naszą pomocą… - powiedziała z pozoru spokojnie zerkając ukradkiem na malejące odbicie domu, widoczne w bocznym lusterku auta. - Co o tym wszystkim sądzisz?

- Nerwowy gość, z tego Daniela Cravena, to na pewno. - Nathan wciąż wyglądał jakby nie wiedział co myśleć o całej sprawie. Prowadził ostrożnie i powoli, April od razu zauważyła, że nie wracają na drogę stanową, tylko kierują się do Plymuth. - Poza tym starsi ludzie nie zmieniają się od tak w wodorosty. - dodał, a lekki dreszcz przebiegł mu po ciele.

- To prawda... - April zawiesiła na chwilę głos. - Coś oddziałuje na tą rodzinę, i nie jest to dobry wpływ. Podejrzewam, że Daniel, jest tak samo przerażony jak cała reszta, a bezsilność wobec tego co się dzieje tylko dolewa oliwy do ognia. Mam jednak nadzieję, że przekonają go do współpracy. - westchnęła. Przez chwilę przeszło jej przez myśl zapytać Nathana dokąd jadą, jednak ostatecznie postanowiła mu zaufać.

- W każdym razie, powinniśmy się przygotować. Masz propozycje od czego zacząć? Może spróbujemy zdobyć więcej informacji o domu i miejscu, w którym stoi. Na wszelki wypadek powinniśmy mieć wszystko w gotowości..
- Nie żebyśmy interesowali się tym miejscem wcześniej.
- Wiesz o co mi chodzi….cały czas martwię się, że coś przeoczyliśmy...coś ważnego..
- Poza tym zupełnym przypadkiem zapomniałem zabrać z gabinetu jeden aparat. - odparł niewinnie informatyk.
- Przypadkiem mówisz…. - dziewczyna uśmiechnęła się, wiedziała, że Nathan nie da łatwo za wygraną.

- Masz nadzieję, że również przypadkiem, emocje opadną i pozwolą nam kontynuować?
- Na pewno nie dopóki pan Craven będzie wierzył, że ma wszystko pod kontrolą. Rozumiem, że może być mu ciężko, z drugiej strony gdyby w Twoim domu działy się takie rzeczy sama byłabyś nieco zachowawcza wobec innych, prawda? - samochód mijał właśnie przystań przy jeziorze. Rzędy małych domków ustawionych w szpaler wiodły do centrum. - Głodna?
- Chętnie coś przekąsze. - przytaknęła - Jeżeli chodzi o zachowanie Daniela, to powiem szczerze, że nie znając tematu szukałabym pomocy choćby i u szarlatana, aby tylko pozbyć się problemu. Jak masz szczury to dzwonisz po deratyzację, cieknie rura - wołasz hydraulika...na chłopski rozum, w tej sytuacji uznałabym to za usługę jak każdą inną. - Zamilkła na chwilę gdy opony zatrzeszczały na podjeździe nie wielkiej knajpki straszącej odrapanym szyldem. Wewnątrz uderzył ich zapach kawy i starego tłuszczu do smażenia. Przy stolikach gawędzili w najlepsze stali klienci ulokowani w swoich ulubionych miejscach.

- Wiesz, tam w tej bibliotece…. - zaczęła, gdy już usiedli, ale po chwili pokręciła głową, rezygnując z próby kontynuacji wypowiedzi w jej połowie. Przyzwyczaiła się, że widzi świat w innych kolorach niż inni ludzie, choć tym razem miała ochotę aby ktoś zrozumiał jej punkt widzenia. - To na co masz ochotę? - zmieniła temat.
- Na typowego, podłego hamburgera i waniliową colę. - zaśmiał się Weston rzucając okiem na papierowe menu wetknięte w stojak na serwetki. - Co do hydraulików, cieknące rury w przedziwny sposób nie budzą tyle kontrowersji co zjawiska paranormalne, dlatego nie żywię do Cravena urazy. W końcu mu przejdzie, zresztą jego dzieciaki i tamta kobieta, Megan? Wszyscy wydawali się chcieć naszej pomocy. Bardziej niż ich decyzja martwi mnie sam dom. Znaleźć ducha, jeśli to naprawdę duch, to jedno, ale co z nim potem zrobić?

- Jak już wspomniałam, będziemy mieli pełne ręce roboty. To, że “coś” tam jest - już wiemy. Nawiązując do kwestii hydrauliki, przyda nam się kilka porządnych kluczy i łat. Jednak...nie jestem pewna czy uda nam się wszystko połatać i pozbyć szkodników.
- April… - Nathan spojrzał odrobinę z politowaniem na swoją towarzyszkę. Dziewczyna od razu poznała ten sam moralizatorski ton, którego używał Nathan, gdy temat duchów zaczynał być brany przez nią zbyt na serio. - Wcale nie wiemy co tam jest. Póki co widzieliśmy jedną przerażoną rodzinę i wodorosty. Przyznaję, to strasznie dziwne, ale jesteśmy daleko od konkretnych wniosków.
- Tak, przerażoną rodzinę, spadające książki i….i te głosy…. - przerwała mu odwracając wzrok, aby Nathan nie zauważył, że jej oczy odrobinę zaszły szklistą powłoką łez gdy przypomniała sobie przerażające wrzaski, które słyszała. - Poza tym, nie powiedziałam “Duch”, powiedziałam “coś”, bo “coś” na pewno jest w tym domu. - westchnęła.

- Najpierw musimy wykluczyć obecność czynników zewnętrznych. - głos Nathana zabrzmiał jakby decyzja została już podjęta, a on wyłącznie informował o tym April. - Nieważne jak bardzo wszystko będzie się składać do kupy, bez twardej nauki będziemy krążyć po ciemku. Wiesz, może przez tę działkę przebiega jakieś kolosalne pole magnetyczne, które robi ludziom wodę z mózgu, może mają tam jakiś nietypowy układ ciśnienia, albo rośliny powodujące halucynacje? - mężczyzna oparł ręce na wysłużonej ceracie opinającej stolik i pochylił się do swojej towarzyszki. - Wierz mi, chciałbym od razu radośnie przejść do teorii o bytach nadprzyrodzonych, ale zaraz okaże się, że ktoś miał powikłania po chorobie, ktoś żyje w stresie i ma paranoję, albo działa na nich psychoza związana z życiem na odludziu w domu, gdzie dokonano dwóch morderstw. Na tym w końcu polega psychoza - wszystkim wydaje się, że coś jest prawdą.
- Masz rację. To ten dom… on doprowadza mnie po prostu do szewskiej pasji, chciałabym mieć to wreszcie za sobą. Do tego ten mój syndrom chęci ratowania wszechświata….Dobrze, że mam Ciebie, bo czasami, rzeczywiście potrafi mnie odrobinę ponieść..
- Daj spokój. Bez twojego talentu pewnie nigdy bym nie dał wiary duchom. - informatyk usmiechnął się do kelnerki która zaserowawała im właśnie zamówione dania. - Smacznego.
- Tobie również. - uśmiechnęła się.

- To kiedy planujesz sobie przypomnieć o przypadkowo zostawionym aparacie? - Dodała biorąc ciepły kubek z kawą w obie dłonie i podnosząc go do ust.
- Jak najprędzej, rzecz jasna. Prawdę mówiąc to nie jest taki zwykły aparat, dlatego proponuję byśmy zostali trochę w Plymuth. Z pewnej odległości mogę włączyć go zdalnie i nagrać podejrzany gabinet bez konieczności wchodzenia do środka. Niestety sprzęt nie działa na dalekich dystansach, a bateria wytrzyma ledwie parę godzin. No i jest to odrobinę nielegalne, ale czego się nie robi dla nauki. - na twarzy mężczyzny wykwitł łobuzerski uśmiech. Medium pokiwała głową z uznaniem, choć przeszedł ją lekki dreszcz gdy usłyszała o tym, że to nie do końca legalny proceder.
- W takim razie, jak zjemy proponuję zapytać się kelnerki czy orientuje się, czy byłyby gdzieś w pobliżu wolne pokoje, jak sądzisz ? - zapytała.
- Pewnie, nie sądzę żeby Plymuth przeżywało obecnie oblężenie turystyczne. Myślę że później możemy też zatrzymać się na chwilę u Irene, chyba nie miałaby nic przeciwko. Macomb jest całkiem niedaleko, poza tym nie będziemy w ten sposób wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń, wciąż pozostając blisko gdybyśmy byli potrzebni. Zresztą Irene zapraszała nas w niedzielę na obiad. - dodał biorąc łyk coli.
- No dobrze, w takim razie podjęliśmy już decyzję. Zjedzmy i skoczymy do Irene, na pewno się ucieszy.
 
Dziadek Zielarz jest offline