Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2015, 18:27   #19
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację

W pierwszym odruchu Rathar rozejrzał się wokoło, dostrzegając znajome twarze. Mieszane uczucia kryły się na tych obliczach, ale nie czas było na rozpaczanie nad kilkoma krzykami. Dotknął swojej rany i przypomniał sobie wszystko. Jednym ruchem ściągnął z siebie koszulę, przyglądając zranieniu. Bolało, ale żebra były całe.
- Wdzięczny byłbym za opatrunki - mruknął w kierunku towarzyszy, przyglądających się temu i być może głowiących się co się wydarzyło.
Wszędobylski jednak podjął wątek dopiero po tym, gdy jego rana została oczyszczona, zszyta i zabandażowana. Skorzystał przy tym z pomocy, jego wielkie łapy nieszczególnie radziły sobie z szyciem.
- Jest duża szansa, że uciekinierzy kierują się ku Bystrzy. Czy ktoś z was wie co to jest Przewrócona Skała? - spytał, nie wyjaśniając wiele. W zasadzie to nic.
- Nic mi to nie mówi. - powiedziała Irgun, wycierając skrwawione ręce w szmatę - Za to Bystrza jest w górę rzeki, koło Leśnej Bramy. Musimy być tam szybciej... - stwierdziła. Przeniosła wzrok na obandażowany bok Rathara i spytała, unosząc brew - Twoja rana, Ratharze. Mamy się czego obawiać? Ktoś zakradł się do obozu?
Eadwine poruszyła się nerwowo. Z gardła wysmyrgnął się jej dziwny dźwięk, jakby sama nie mogła się zdecydować, czy się rozpłakać, czy roześmiać. Wreszcie wybuchnęła śmiechem, cichym i cokolwiek bezradnym.
- Zakradł się cichaczem, rozwiał jak końska bździna… a przedtem podrzucił kolejnego trupa goblina? - wydusiła przez łzy rozbawienia. - Oby im to w nawyk nie weszło…
Coś w jej postawie mówiło jasno, że nijak nie wierzy w taką opcję. Wyciągnęła ze swojego tobołka ostro cuchnące drewniane pudełeczko i mały płócienny woreczek pełen korzeni. Położyła je obok Rathara, a w zamian zgarnęła okrwawioną koszulę. Obejrzała ją sobie w milczeniu i dokładnie z każdej strony, by w końcu zwinąć w kulkę i wsadzić sobie pod pachę.
- Bystrza, tak? To kawał drogi wzdłuż brzegu Anduiny. I jeszcze kawałek w bok, nie po drodze zupełnie. Po co tam się pchają, tam dzicz… nic tam nie ma. Chyba że ukryli tam łódź. Jakoś przejść muszą na ziemie Viglunda. I łódź to raczej jedyna szansa. Na Północnym Brodzie o tej porze roku woda jeszcze za wysoka. Na ogół. A takie junaki, żeby za końskim ogonem wpław się przeprawić, wiosną do tego, to oni moim zdaniem nie są.

Pokręcił głową na pytanie zadanie przez Irgun.
- Nie została zadana mi. Nie bezpośrednio i nie tutaj. Rozmawiali przy swoim ogniu i tyle tylko, albo aż, udało mi się usłyszeć.
Nadal nie wdając się w dokładniejsze wyjaśnienia i kiwając głową Eddzie w podzięce za to co zostawiła.
- Nie wierzę, że zmienią plany, a musieli je mieć przed swoim szaleńczym planem. Nie wiedzą, że wiemy. Rozpytam jeszcze o Przewróconą Skałę, ale uważam, że powinniśmy tam się udać. Wiem gdzie znajduje się ich obecne obozowisko, tam jednakże nie zdążymy. Lepiej zaryzykować i przeciąć im drogę, czekając na miejscu. Jedno z nas, dobre w tropieniu, mogłoby utrzymywać ślad i podążać za nimi bezpośrednio.
- Ja to zrobię. - powiedziała Irgun, spoglądając to na Wszędobylskiego, to na Łotrzycę. Być może ta dwójka miała jakieś swoje niewypowiedziane sekrety, ale to nie powód, by traktować całe zajście tak lekko, jak zrobili to obydwoje. - Chyba najbardziej przyzwyczajona jestem do samotnych polowań. - dodała z lekkim uśmiechem.
- A… aha - skomentowała Edda lakonicznie, ostrożnie i niejasno. - To paradnie. Jednak mnie uczyli, żeby nie szwendać się samotnie po zachodnim brzegu, jeśli da się tego uniknąć. Zbyt wiele może pójść źle, gdy nikt ci pleców nie pilnuje, i oto tego przykład - dodała tytułem wyjaśnienia i zawisła wymownie spojrzeniem na grubej warstwie bandaży, którymi Irgun obwinęła górala. - Czy mamy się liczyć z tym, że to się powtórzy? Bo nocna pobudka i rozpędzenie tamtym koni ich spowolni i zmęczy, da nam więcej czasu na przygotowanie zasadzki na Bystrzach i jako takie będzie dopuszczalnym ryzykiem? Na przykład? - rzuciła w przestrzeń pomiędzy łowczynią a góralem, tak że nie za bardzo było wiadomo, kogo właściwie pyta.

Mikkel dosłyszawszy przekazaną im przez przyjaciela rewelację, z jakąś taką nostalgią obejrzał się na zachodni brzeg Anduiny. Tam była dzicz. Napotkanie wolnych ludzi północy na pogórzu było rzadkością. Tam przecież stoczyli bitwę z orkami. Tam znaleźli leże goblinów. Tam w końcu krajobraz niczym stare niezabliźnione rany, znaczyły ruiny upadłych w mrokach dawnych er królestw i miast ludzi. I mimo to dobrze wspominał spędzone tam chwile.
Obejrzał się na Rathara. Indagować go o ranę, z której ten spowiadać się nie chciał, nie zamierzał. Z pewnością góral wiedział lepiej czy i kiedy wyjawić towarzyszom swoje sekrety. A pościg nigdy nie jest ku temu dobrym momentem.
- Rathar ma rację, Eddo. Jeśli zależy nam na Sierpie, to nie możemy znowu - tu można było odnieść wrażenie, że rycerz podkreśla to ostatnie słowo - myśleć o bezpieczeństwie. Zwierzyna umyka znaną nam trasą, a nie stać nas na uganianie się za nią. Sami musimy zastawić pułapkę. Pani Irgun jest chyba najlepszym z nas myśliwym, którego oddech viglundczycy powinni czuć na swoich plecach, by umykać najprostszą drogą do Bystrzy. Drogą, na której my mamy okazję zastawić zasadzkę. Ona też najprędzej z nas wszystkich ich następną zmianę planów przejrzy. I w razie potrzeby da nam znać.
Tu wyciągnął dłoń ku powale schronienia Starego Brodu gdzie jak się okazało w opuszczonym jaskółczym gnieździe nocował z nimi… kos. Ptak, poruszył się na ten gest i podleciał do rycerza.
- Zwie się on Lagorhadron. I jest mi przyjacielem. Poleci z Tobą, bo sprawa jest ważna. Poślij go do mnie gdybyś uznała, że trzeba nas o czymś zaalarmować. Znajdzie mnie.
- Ja się nie pytam, czy ryzykujemy - parsknęła Eadwine, obruszona do żywego, że się jej zarzuca podszycie kapoty tchórzem. - Jasne, że ryzykujemy, jako i zawsze wcześniej, gdy było trzeba. Ja się pytam, czy Irgun… i Rathar zamierzają ryzykować jeszcze bardziej, i skubać tamtych w marszu - wyjaśniła precyzyjnie i zapatrzyła się w kosa zachwyconym wzrokiem dziecka, które ujrzało nową i gracką zabawkę. - Aethel Mikkel Deorwine - zaśmiała się - Czyrak rzekł ci prawdę. Odwagi w nas nie brak. Ale czasem warto być ostrożnym i wiedzieć przedtem, co planują ci, których zwiesz druhami.

Rycerz uniósł brew jakby nie do końca rozumiejąc powód nadąsania, którego nie zabrakło w tonie dziewczyny.
- Skubać w marszu? Nawet jednak jeśliby to było możliwe, to musimy się liczyć z tym, że poskubany i przyparty do muru Cendryk rozdzieli swoich ludzi. Pogna w sześć różnych stron. Do tego dopuścić nie możemy. Niech czują się pewni w swej ucieczce. Gonieni. Acz nie dościgani. - Spojrzał na czerwieniejący opatrunek Rathara. Znów na Łotrzycę. W i końcu na Irgun - Rzecz jednak, o której mówisz zapewne dotyczy spraw, które nie są mi znane. Wybacz zatem. Nie pojąłem do kogo kierujesz pytanie.
Jasnowłosa kurierka postawiła oczy w słup ze zdziwienia, chwilę potem dostała ognistych rumieńców. Machnęła ręką, że to nic, to nieważne, nie ma o czym rozprawiać, ona urazy nie chowa. Mikkel ponownie dokonał tego samego cudu, co na turnieju - przegadał ją tak celnie, że zamknęła się wreszcie i zamilkła na dobre.
- To ważna sprawa. - Irgun przejechała dłonią po jasnych, niesfornych kosmykach - Czy mają mnie zobaczyć, czy nie. Walczyć sama przeciw oddziałowi nie będę; ale jak zrozumieją, że sama jedna ich ścigam, gotowi są ze zwierzyny zmienić się w myśliwego. Lepiej będzie, jak będę ich śledzić niezauważona; kiedy wyczuję, że zmieniają trasę czy co innego im przyszło do głowy, dam znać. I “paniuj” mi tu, Mikkelu. - dodała, uśmiechając się szeroko do mężczyzny - Szlak nie zna tytułów. W drodze wszyscy jesteśmy równymi sobie wędrowcami.
Jeśli Rathar zrozumiał lub usłyszał jakieś aluzje czy inne podstępne zagrywki w słowach Eddy, nie dał po sobie tego poznać. Był człowiekiem prostym i bezpośrednim, odpowiadał więc wprost na pytania.
- Raz, może dwa mogę spróbować ich ponownie podejść. Wszystko zależy od tego jak szybko będziemy podróżować. Ranny nie przydam się zanadto w zasadzce, jeśli nie będzie konieczności, będę się starał unikać ryzyka. I tak samo powinna Irgun - Wszędobylski popatrzył po twarzach zebranych. - Przydałaby się nam dodatkowa pomoc. Aby nie musiała podróżować sama. Lub rozdzielenie się po połowie - w głosie olbrzyma dało się wyczytać zachętę do wyrażenia opinii o tym pomyśle.
Ulga, która wymalowała się na twarzy Eddy, była aż nazbyt wyraźna. Dziewczyna pokiwała energicznie głową, na znak zgody na zapytanie o pomoc załogi z brodu i rozdzielanie grupy. Mruknęła, że ona wolałaby pomknąć na Bystrza, bo zna Dolinę i wie, kiedy można ściąć zakola rzeki, a kiedy trzymać się brzegu. Ale że w sumie zajedno, bo za zwierzyną też się nabiegała. Zaczęła popatrywać niespokojnie na drzwi i przestępować z nogi na nogę, już jej śpieszno było w drogę.

- Może być i tak. - Irgun kiwnęła głową - We dwojkę zawsze raźniej; kłopot jeno z tym, byśmy tak się zgadali, by wziąć tamtych w kleszcze. Edda z nas jest najlepszym jeźdźcem; jeśli ktoś może wyścignąć ludzi Vilgunda w dziczy, to tylko ona. Po mojemu to razem z Mikkelem i kimś stąd - jeśli z załogi brodu bez kłopotu uda się kogo wyciągnąć - winna gnać co koń wyskoczy do Bystrzy. Rathar i ja zagnamy zaś zwierzynę prosto w nastawione zawczasu sidła. A dzięki naszemu małemu przyjacielowi... - wyciągnęła ostrożnie dłoń, zachęcając Lagorhadrona, by na nią przeszedł - ...będziecie wiedzieli, dokąd dokładnie zmierzają bandyci i jak prędko. Może nawet uda się nam ich spowolnić. Takie są moje przemyślenia, skoro już mamy się rozdzielić. Ale więcej niż jednej osoby bym od nas nie odłączała; zdanie Rathara ma jednak pierwszeństwo przed moim, bo i bardziej jest doświadczony w *takich* łowach. Gdyby to był niedź... wilk, znaczy, albo odyniec, to bym nie miała wątpliwości - dodała, starającsię zatuszować niefortunne przejęzyczenie.
- Ratharze? - spojrzał na przyjaciela uśmiechnąwszy się nad wyczuwalną w głosie górala nadzieją, że decyzja podejmie się sama siłą jednomyślności - Musisz orzec. Tym bardziej, że ja również gotów jestem towarzyszyć Irgun. Ale straży Starego Brodu bym nie umniejszał. Ci ludzie mają tu zadanie przydzielone im przez Lorda Beorna i między innymi dlatego, że byli tu w pełnej załodze, udało nam się rok temu odeprzeć bandyckie wojsko Valtera. Co więcej, zabierając ich ze sobą, będziemy za nich odpowiadać.
- Pójdę z Irgun. Jednej osobie zbyt niebezpiecznie nocować i baczyć na wszystko. Będziemy szli ich tropem - zdecydował Rathar po krótkim namyśle, rzucając szybkie spojrzenia na Eddę i Mikkela. - Wy dotrzecie do Bystrzy i poszukacie Przewróconej Skały. Ragnacara skierujemy też w tamto miejsce, gdy już wraz ze wsparciem dotrze do brodu. Zostawcie tu komuś informacje o swojej trasie. W zapieczętowanym piśmie najlepiej.
- I jeszcze jedno - ozwała się Edda, wyciągając z rękawa nakreśloną przez Czyraka mapę. - To. Nam już na nic niepotrzebna. Ale ci, którzy pilnują granicy z klanem Viglunda chętnie się dowiedzą, gdzie tamci mają sekretną kryjówkę. Pchnijmy gońca. Albo zostawmy mapę dowódcy Starego Brodu, może ktoś będzie jechał do Domu Beorna, a potem i dalej.
Zamilkła, ale po jej postawie widać było jasno, że na zgodę specjalnie nie czeka i zrobi, jak rzekła nawet pomimo sprzeciwu, którego się spodziewała.

- Edda ma rację. - Irgun poparła kurierkę. Po pamiętnej mowie o Czyraku czuła, że to ona wtedy się pomyliła w ocenie mężczyzny, a Łotrzyca - na swój pokrętny sposób - dotarła do sedna sprawy. Uznała więc po namyśle, że tym razem posłucha się rady przyjaciółki, szczególnie, że było też zgodne z tym, co sama uważała.
- Im więcej oczu i uszu będzie po naszej stronie, tym większe mamy szanse odzyskać to, co zrabowane. A i wieść o niecnym czynie Cendryka powinna rozejść się szeroko, żeby nikt nieświadomy nie udzielił mu pomocy, której przyjdzie potem mu żałować.
Rathar zaledwie skinął głową, jakby ta sprawa nie zaprzątała jego myśli. Jeśli Edda liczyła na to, że znowu będzie miała powód do otworzenia ust, być może się rozczarowała.
- Popytam u ludzi w forcie o zasłyszane nazwy. Irgun, ruszymy o świcie - skinął głową kobiecie. Zwrócił się następnie ku pozostałej dwójce. - Wam przyjdzie teraz samemu o sobie decydować - uśmiechnął się, trochę rozbawiony. - Eddzie wychodzi to świetnie. Skoro nie będziecie szli za tropem, możecie ruszyć w każdej chwili.

Nic zupełnie nie świtało mu odnośnie drogi, którą mogli obrać Edda z Mikkelem, nic więc w tym temacie więc nie dodał. Opuścił więc naradę, gdzie pochodząca z tamtych rejonów Irgun zaczęła opowiadać pozostałej dwójce o znanych sobie okolicach. Rathar, chociaż świerzbiło go prawie równie mocno co Łotrzycę, by udać się w drogę jak najszybciej, udał się najpierw ku załodze Starego Brodu. Wypytał wszystkich, którzy nie spali ze względu na pełnienie wart lub zostali wybudzeni jego krzykami, o Przewróconą Skałę, ale nie uzyskał żadnych odpowiedzi. Nie zdziwiło go to zanadto, podejrzewał, że jest to jakiś charakterystyczny punkt Bystrzy, nazwany tak być może wyłącznie przez uciekającą grupę.
Niedługo potem wrócił do swojego posłania, mijając po drodze Słomianą.
- Wyruszymy dopiero o świcie, muszę złapać odrobinę snu. Tobie też radzę - skinął kobiecie głową i skorzystał z pozostałej resztki nocy na odzyskanie części sił. Eddzie i Mikkelowi krótko życzył powodzenia. Ustalanie planów, nie znając okoliczności i miejsca, w którym ponownie się spotkają, uznał za bezcelowe.


 
Sekal jest offline