Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2015, 19:24   #107
pteroslaw
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Lucyfer, Lily i Hei kontra panna Ladacznica
Part Two: Electric Boogaloo

Jednak bliskie spotkanie z podłożem nie nastąpiło, bowiem złote światło błysnęło na podeszwach jej butów, a kobieta uniosła się w górę. Chwile chwiała się w powietrzu, przystosowując się do nowego środowiska, kiwając sie w bezpiecznej odległości od mostu. Klapa przysłaniająca jej twarz, odskoczyła odsłaniając pokrytą potem, obolała twarz. - Nie macie pojęcia na co się porywacie! Wypad stąd i nie przeszkadzajcie a on może wam wybaczy! -ryknęła na całe gardło.
- Hm… chyba nie znamy żadnego onego, co nie panowie? - Lily zapytała retorycznie swych towarzyszy. - Także jak chcesz coś wskórać to proponowałabym być bardziej precyzyjna. Więc o kim mowa?
Srebrnowłosy podczas przemowy Lily zdążył założyć na siebie z powrotem swój magiczny płaszcz. Gunblade’a jednak nie schował.
- Grzeczniej, dziewczynko! - warknął Lucyfer do pięściarki, celując z Ezekiela w twarz kobiety. - Wyjaśniaj o co i o kogo chodzi, albo dostaniesz jeszcze bardziej!
Hei zatoczył się pijany.
-Wracaj mi tutaj! Jeszcze z tobą nie skończyłem!- Krzyknął całkowicie ignorując słowa towarzyszy i kobiety z którą walczył.
Dziewczyna zacisnęła zęby, a maska ponownie opadła przysłaniając jej twarz. Widać, nie miała zamiaru mówić więcej. Zacisnęła pięści, dookoła których zaczęły formować się coraz większe kule energii, jak gdyby chciała zmieść cały most jednym potężnym uderzeniem.
- Fuksiarz strzelaj. - było to bardziej polecenie niż sugestia, a wyprostowany palec Lily wskazywał na cel - kule energii. Sama natomiast nabrała powietrza w płuca szykując się do krzyku.
Lucyfer wyjątkowo nie skomentował polecenia kapłanki. Wręcz przeciwnie. Zastosował się do niego. Wycelował swoje dwa pistolety w energię zbierającą się przy pięściach przeciwniczki i przywołując swoje szczęście pociągnął za spusty.
Hei ryknął tak głośno, że zatrzęsły się ściany, jego futro nastroszyło się, po całym jego ciele przebiegły małe błyskawice, które zebrały się w pysku, Niedźwiedź wystrzelił w kierunku przeciwniczki niewielki piorun kulisty.
Kule oderwały się od rękawic, ruszając w stronę mostu, a trzy pociski grupki bohaterów ruszyły im na przeciw. Trzy rodzaje energii wymieszały się ze sobą, tworząc istny wir kolorów. Następnie sprzeczne ładunki zaczęły wzajemnie wpływać na siebie, prowadząc do jednego - eksplozji. Moc dmuchnęła na wszystkie strony, podrywając malutką Lily i chudego Lucyfera. Jednak Hei, miał refleks nieproporcjonalny do pulchnego ciała. Jego wielkie łapska pochwyciły towarzyszy, nim Ci runęli w przepaść. Jednak nie było osoby, która mogłaby pochwycić kobietę o mechanicznych ramionach. Silniki w jej butach nie wytrzymały przeciążenia, a ta runęła w dół, w stronę dawnego więzienia Kronosa, zapewne na złamanie karku.
Lucyfer korzystając z pomocy towarzyszy wydostał się na most.
- To żeśmy sobie pogadali - skwitował, zerkając w stronę, gdzie zapewne swój żywot zakończyła pięściarka o potężnym uzbrojeniu. - co dalej? - dodał, spoglądając z powrotem na towarzyszy.
- Dziękuję Grubciu. - Lily uścisnęła pandę z całych sił, czego Hei pewnie nawet nie poczuł. - I dobrze ci tak nierządnico. Trzeba było mówić jak grzecznie pytaliśmy! - krzyknęła w stronę przepaści. - No jak to co. Idziemy dalej. W końcu po to tutaj przyszliśmy. - zdecydowała jak zwykle.
Pijany niedźwiedź zatoczył się i uśmiechnął szeroko.
-Tak, idziemy!- Powiedział po czym ruszył przez most niczym czarno-biały lodowiec, sięgnął do paska, by wypić jeszcze więcej piwa, chciał podtrzymać swój aktualny stan, przynajmniej do końca walk w tym miejscu. Wolał nie myśleć, jak będzie się czuł następnego dnia.
Srebrnowłosy bez słowa podążył za towarzyszami, mając gunblade’y cały czas w gotowości.
Most doprowadził ich do kolejnej komnaty. Niegdyś musiała to być cela, jednak teraz stała się ona magazynem. Prowadził stąd tunel w głąb jak i schody w górę, wszystko wykonane z tego samego czarnego materiału. Pełno było tu skrzynek, beczek i zawiniątek, a wszystko stanowiły… ładunki wybuchowe. Było tu tego tyle, by spokojnie wysadzić połowę miasta, jak nie całe. W sumie gdyby nad tym pomyśleć, to ponoć właśnie na tym głównie skupiali się dziwni złodzieje- na wykradaniu broni oraz składników jej towarzyszących.
- Jak myślicie, jakbyśmy to wszystko wysadzili to Suruś by się na nas obraził? W końcu mieliśmy dorwać tę łajzę, a takiego wybuchu chyba nie przeżyje… - Kapłance lekko świeciły się oczy, co mogło wydawać się niebezpieczne zważywszy, że obiektem jej zachwytu była broń. - No i nikt nie musi wiedzieć, że to my podpaliliśmy lont… To co chłopaki? - zwróciła się do swych towarzyszy z miną przypominającą proszącego psa.
- Jak chcesz się sama wysadzać w powietrze, to nie wysadzaj przy okazji nas - zripostował Lucyfer, spoglądając na nią jak na idiotkę. Jeśli to miał być żart, to srebrnowłosy najwyraźniej nie znał się na żartach.
-Wysadzenie tego to za mało. Musimy być pewni, że wykonaliśmy robotę, a to można zrobić tylko w jeden sposób.- Powiedział Hei zaciskając pięści.
- Pfi… nudziarze. - dziewczyna pokazała mężczyzną język. - To chociaż przeszukajmy to wszystko. Może znajdziemy coś fajnego, cennego, groźnego… lub chociaż jakieś wskazówki, gdzie pozostała dwójka jest.
Przeszukiwanie musiało być bardzo ostrożne. Było tu pełno naboi, beczek z prochem oraz inne wybuchowe tałatajstwo. Jednak nic co mogło by się im przydać, chyba że myśleli o przejściu na wiarę wielkiego proroka i prowadzeniu świętej wojny. Wtedy byłby to idealny ośrodek szkoleniowo- wypadowy.
Schody prowadzące w górę, kończyły się takim korytarzem jak ten którym tu weszli- zapewne inne wyjście z więzienia. Natomiast korytarza prowadzącego w głąb ziała dziwna energia, przytłaczająca ich w jakiś dziwny sposób. Czyżby inni boscy więźniowie znajdowali się właśnie tam?
Strzelec nie czuł potrzeby zaznajamiania się z tym dziwnym “czymkolwiek” na dole; stwierdził, że może przyczaić się w pobliżu, poczekać cierpliwie na zbirów i ich po prostu zastrzelić.
- Może zobaczymy kogo trzymają na dole? - Lily przeskakiwała z nogi na nogę. Wyraźnie było widać, że potrzebowała by ktoś siłą osunął ją od zejścia w dół. - Moglibyśmy się tam ukryć. W końcu te zdziry nie powinny się spodziewać, że stamtąd ktoś wyjdzie.
- Możemy ukryć się w pobliżu tego przejścia, ale nie schodziłbym tam na dół - po takim stwierdzeniu Lucyfer ukrył się za przejściem, ale tak jak orzekł, nie zszedł na dół, a po prostu przyczaił się, zaś jego gunblade’y były gotowe na atak wroga.
-Będziemy tutaj stać i czekać?- Zapytał Hei zataczając się lekko.-Chodźmy i załatwmy to jak przystało na mężczyzn, oni mogą tam siedzieć do końca świata.- Oświadczył niedźwiedź, nie ruszając się jednak, nie chciał iść na dół sam.
Lily spojrzała na niedźwiedzia w niezbyt przyjemny sposób. “Mężczyźni, phi” - przeszło jej przez myśl.
- Gdyby tak były to z pewnością by już wyszły. A jeśli nie to zastawiłyby pułapkę na nas. Obstawiam, że ich w ogóle nie ma. Więc lepiej tutaj czekać. - powiedziała na głos, znów zmieniając zdanie co do swoich czynów. - A ty - wskazała na Lucyfera - Bądź lepiej schowany niż my. Jak się zacznie to nie wychodź tylko czekaj. Ktoś będzie musiał zabić ją zdzirę co używa iluzji.
Hei opadł ciężko na ziemię, usiadł ze skrzyżowanymi nogami.
-Skoro chcecie tutaj czekać to będę czekał razem z wami, ale ukrywać się nie zamierzam.- Rzucił niedźwiedź otwierając kolejną butelkę, pociągnął z niej długi łyk i zaczął wpatrywać się w schody, miał nadzieję, że niedługo ktoś stamtąd wyjdzie.
 
pteroslaw jest offline