Kehil usiadł opierając się o blok silnika. Udało im się ręcznie uruchomić systemy gaśnicze i pożar został zażegnany.
Był spocony i osmolony. Wszystko wkoło pachniało spalenizną. Nad podłogą miejscami fruwała piana gaśnicza, której uszkodzony generator grawitacji nie pozwalał opaść.
Z jednego z bloków silnika zwisały wyrwane kable. Miraluka sam je wyrywał, bo spięcie jakie w nich następowało mogło zaowocować kolejnym pożarem. Teraz już nie sypały się z nich iskry. W ogóle zrobiło się dziwnie cicho.
Nie było również słychać rytmicznie klekoczącego działa. To zaniepokoiło Kehila. Gwałtownie wstał z podłogi i aż się przy tym oderwał od ziemi. Jeszcze nie przyzwyczaił się do obniżonej grawitacji.
Na szczęście na mostku nie było problemów z grawitacją. Podszedł do Charles'a, żeby zobrazować stan statku.
- Ugasiliśmy pożar w jednej z komór silnika. Zapaliła się od środka, bo nie zauważyłem uszkodzeń poszycia. Maszynownia jest szczelna, ale szwankuje sztuczna grawitacja. Odłączyłem też kable w takim wielkim czymś w prawym rogu ładowni. Coś się stopiło w pożarze i cały czas robiły spięcie.
Miraluka opadł na fotel przy czujnikach. Było widać po nim zmęczenie. Walka z ogniem wydawała się być dla niego bardziej męcząca niż wielogodzinne treningi w ładowni.
- A jak wam poszło? Dorren chyba już nie strzela, czyli albo się poddali, albo właśnie uciekamy.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |