- Prezentacje siłową czy miotania nożami ? - spytał midgardczyk decydując się na branie udziału w malej farsie Stefana.
- Dla mnie lepiej jakbyś czymś rzucił... A rzucisz toporem? Bo tego żaden cyrk nie ma. - zapytał Heinkel. - Jak masz topory, lub oszczepy....
- Czego my tu nie mamy, he he. - zaśmiał się Heinkel.
Heinkel i Darius zaprowadził ich do wewnętrznej części cyrku. Zobaczyli tam tam tresera który usiłował nakłonić do czegoś znudzoną lwicę, a w klace gapiły się na niego młody tygrys i straszny Jaguar. Jakaś cytata bardzo niska kobieta w Amestriańskim Mundurze z przepaską na oku i wąsami ćwiczyła razem z dwoma mężczyznami. Bardzo wysokim mulatem i jeszcze niższym od niej praktycznie karłem. Wszyscy troje wyglądali na rodzeństwo.
Para smukłych ludzi rozmawiała po Anastazyjsku, wysoki mężczyzna o wielkich zakolach na głowie i z bladą cerą czytał gazetę. Mężczyzna od którego śmierdziało alkoholem obserwował wszystkich ponuro. Egzotycznie wyglądający młodzian w szacie z piór czyścił kolorowy płaszcz. Ogromny jaszczur. Miał sześć metrów długości i stawał na dwóch łapach. W jego oczach widać było zaskakującą inteligencję.
- To... ja mogę robić za klauna... Kto jest tutaj od klaunowania ? - zaoferował Nowicki.
Osobiście liczył, że będą mogli zawrócić do motelu, popytać May czy zna jakiegoś Yokiego ze spółką. I najwyżej nie wrócić do cyrku. A tutaj trzeba robić cyrk na zawołanie. A za klowna to robi Pan Yoki. I co ta Ishvalczyk ? Ishvalka jest klaunem? To nawet dobrze się składa... Potrzebowałbym pani zadać jedno pytanko. - Stefan lekko się uśmiechnął.
- Nie, Yoki boi się jakiegoś Ishvalczyka. Amanda mówiła, że budzi się w nocy i wrzeszczy. - wskazała na bardzo niską kobietę.
- I dlatego szef nie występuje ? Nie macie w ogóle klaunów ?
- No występuje... nie mówiliśmy, że nie występuje. - Darius podrapał się po głowie.
- Myślałem, że cyrki mają zwykle więcej klaunów... Najpierw ja czy pan Thorgal. -wskazał na Vilmuda.
- No mamy naszych parodystów - wskazał na trójkę rodzeństwa I Wielkiego Bogo, ale jak jest trzeźwy. - wskazał na cuchnącego alkoholem - A niech pan Midgarczyk pokaże co potrafi . - Rzekł Darius a Heinkel i jakiś robotnik cyrkowy przynieśli trzy toporki i tarczę do rzucania, a potem drugą z pasami na człowieka.
- Niech zgadnę, teraz powiedziecie, że mnie przywiążecie do tarczy? - Stefan zmrużył oczy wskazując na tarczę. - Wpierw to parę rzutów by sprawdzić jak latają... - uciął midgardczyk warząc toporki w dłoniach.
- Tiaa...
Trzy topory trafiły w sam środek tarczy niemal nachodząc na siebie. Rozległ się gromki aplauz. Karlica puściła oko do Vilmunda.
Leslie łypała na Heikela i Dariusa.
- Znam wasz sekret ! – zawołała.
Vilmund stwierdził że jednak nie wyszedł z wprawy a przy okazji zdobył chyba uznanie cyrkowców. Gdy Leslie wydarła się o sekrecie uniósł tylko brwi i spojrzał na nią pytająco.
- Ze mają niedobór klaunów ? To już ustalone... - skwitował Stefan.
- E nasz sekret ? - Darius wyglądał na przerażonego - Nie mamy żadnego sekretu.
- Macie i to wielki. - Leslie szczerzyła się w uśmiechu.
- Mia belle uwzględnij, że przeszliśmy do interesów, więc odpuść do następnego spotkania. W pierwszej rundzie nie daje się wszystkich kart. I jeśli to nawet coś w stylu schlali się i doszło do incydentu który by zachwycił moją znajomą Norę to mi to wisi. Ich sprawa.
Leslie nachyliła się i rzekła Stefanowi do ucha.
- Oni są... no jak Tony wiesz. - a potem odparła - Ale nic nie powiem. - zapewniła.
- Daj spokój mała. My tu znamy ich WSZYSTKIE sekrety. - rzekła niska i cytata.
- I tak mi to wisi czym są. Nie wnikam w wasze relacje. A wy nie w moje. Zwłaszcza nie bez telefonu do Smutasa. - powiedział Nowicki łypiąc spode łba - Macie tutaj telefon ?
- No więc... Pan Thorgal się nada a wasze talenty ? - odparł Heinkel po chwili - No na mieście gdzieś jest.
- Moje to ogólnie szybka improwizacja, parodia, a przede wszystkim robienie przytyków i jaj sobie ze wszystkiego... Wystarczy, że rzucicie temat ... I stryj nauczył mnie paru trików i piosenek.
- Drachma ! - rzekł brat kobiety w stroju Bradleya - I może Letytyzm dla równowagi.
- Dobra... No to... - pogrzebał po kieszeniach. Wyciągnął przed siebie dwie zaciśnięte pięści. Otworzył lewą w której była moneta, a potem z powrotem ją zacisnął - O Letytyzmie bym rzekł wiele, ale zacznę od historii stryja. Na rzecz której powiedzcie mi w której ręce trzymam monetę.
- W uchu. - rzekli niemal wszyscy.
Stefan otworzył prawą rękę. Była tam moneta, Taka sama co wcześniej:
- Błąd. - zacisnął prawicę z powrotem. Teraz miał znowu przed sobą zaciśnięte dwie pięści - Gdzie jest teraz ?
Tym razem wszyscy się przekrzykiwali nie licząc mężczyzny z dużymi zakolami, który się uśmiechał przebiegle.
- No dobra pani powie gdzie jest. - wskazał głową na tą w stroju Bradleya.
- Lewy but ?
Otworzył lewą pięść. Znowu w niej była moneta.
- Na serio ?
Znowu zacisnął obie pięści.
- Coś mi się zdaje, że pan wie na czym polega ta sztuczka. - wskazał głową na faceta z zakolami.
- Oczywiście że wiem... ale nie powiem, chyba że panu na ucho. To tajemica zawodowa. - uśmiechnął się - Jestem Mistrz Gorgio Nocturn. - zmienił akcent na starogrodzki.
- Nie ma potrzeby, zwłaszcza, że bez niej nie pójdę dalej z przedstawieniem. Oto cały trick. - otworzył obie ręce. W obu były monety o tych samych nominałach.
- I tym sposobem gdy dziecięciem będąc mi tam Stryj wyjaśnił czym jest cud. Nie czymś co pojawia się na zawołanie. Na zawołanie to dostaniesz szwindla. Cud pojawi się w najmniej spodziewanym momencie. Bo jak by Bozia słuchała wszystkich modlitw to przy każdej bitwie byśmy mieli albo kompletnie wycięte wojska, albo nikt by nie ginął.
A biorąc pod uwagę incydent sprzed paru lat z chodzącymi posągami- był cud czy trick ? A może nie ma tricku i trzeba wierzyć.
Ale zostawmy dywagacje nad Letytyzmem, choć tyle ładnych dziewuch poszło w habit przez niego. Pomowmy o -łyknął z piersiówki - o DRACHMIe. Nie no moment... - znów udał, że pije - Bo o tym kraju nie da się mówić na trzeźwo.
Potem usiadł na stole i zaczął majtać wiszącymi w powietrzu stopami
Gorgio skrzywił się słysząc jak Stefan tłumaczy sztuczkę, ale reszta była zaciekawiona.
- Tak w ogóle to Letytzmu carowie zdaje się nie lubili...Nie wiem czemu, religia jak każda inna.... Przecież nawet kotów nie składano w ofierze... Czym mieli się oburzać? Ale mniejsza o to! DRACHMA to ponoć piękny kraj! Mają mocną wódkę co mordę ukręci, że hej... Mają te laleczki w laleczkach zwane matrioszkami. Mają te grubaśne epopeje. Na serio pilnujcie się w bibliotekach aby wam nie spadły na łeb. Co tam jeszcze... A wódkę mają dobrą... Jeden znajomy mi opowiadał, że taki jeden jego znajomy ścigał się w chlaniu z Anastajaninem. I to była Drachmańska knajpa z porządną wódką Drachmańską. Za dobra była nawet podobno. Ten znajomy znajomego nie umarł na zatrucie alkoholowe tylko dlatego że ogołociło piwnicę z alkoholu. A ten z DRACHMy wciąż potrafił iść prosto recytując od tyłu "Wojnę i pokój".
No i pierogi mają zajesmaczne... I wódkę też... I bardzo dobre futra, aby przetrwać zimę... Mówiłem, że wódkę mają dobrą?
Cholera! Muszę golnąć, bo aż mnie suszy. - wziął niby łyk z piersiówki i majtał żwawiej chwilę nogami - O tym kraju na serio idzie wiele dowcipów. Ci z Briggs znają ich najwięcej pewnie... Jest tutaj na sali ktoś z Briggs?
Wszyscy się naradzali przez kilka minut a potem Gorgio oznajmił.
- Możesz być moim asytentem... choć lepiej oczywiście jakbyś był seksowną blondynką... Masz talent komediowy, ale raczej powinieneś występować w klubie. Cyrk wymaga prostrzej formy
- A szkoda, normalnie jestem w lepszej formie komediowej... No, ale trzeba było unieść spory kaliber tematyczny... - westchnął Nowicki.- Choć odczuwam ulgę, że nie lubicie blondynów...
Vilmund przyglądał się popisom młodego oraz wysłuchał krótkiej dyskusji w końcu dodał.
- Ty to powinieneś być w duecie z bratem tylko że wtedy to jest raczej kabaret a nie cyrk.
-Przynajmniej raz by się dołożył do rachunku. Od miesięcy kasy nie wnosi do budżetu...
- Zapewne by powiedział że jakieś głupoty wymyślasz.
- Chłopcze, ale ty masz talent. Tylko cyrk wymaga... slapsticku. - tłumaczył Gorgio.
- Na Yokiego czasem lwy wypuszczaliśmy. - mruknął Heinkel - W starym Cyrku. - Musi biegać szybciej niż na to wygląda. - skomentował midgardczyk.
- Lwy nie były aż tak głodne.
- Wiem co mówię panie Thorgalu, zwłaszcza gdy w grę wchodzi budżet rodzinny. Stary cyrk ? To co się stało ze starym cyrkiem ?
- Pan Yoki dostał ten Cyrk w zarząd a my przyszliśmy z nim. - rzekł heinkel łypiąc na egzotycznego gościa w piórach.
- W porządku... To jesteśmy umówieni ?
- Tak. O szóstej przyjdź. Muszę cię wprowadzić w użycie pewnych... mechanizmów. - rzekł Goegio.
- Jasne, technikę akurat kumam.
Ostatnio edytowane przez Rodryg : 29-04-2015 o 15:53.
|