Blitz czuł się trochę jak w domu. Jego plemię nigdy przesadnie nie dbało o czystość - w końcu byli w ciągłym ruchu i co ich obchodziło że zrobili gdzieś bałagan. Szli dalej i tyle. Może ten mieszkaniec ma z nimi coś wspólnego?
Patrząc na porozrzucane połamane miecze poszukał kilka takich które jeszcze się do czegoś nadawały. Po okolicy krążą szajki przestępców łasych na łapówki właśnie w postaci mieczy, więc przezornie zebrał kilka by jakby co mieć czym zapłacić. A taki połamany będzie odpowiednio mniejszy, dostosowany do wieku rabusiów.
Ork jednym celnym ruchem rzucił nożem prosto w napotkanego szopa. Podszedł do zwierzęcia i zaczął je oskórowywać - chciał zrobić sobie czapkę, taką z pyszczkiem na czole i z wystającym z tyłu ogonem. Gdy babrał się we krwi, spostrzegł drapiącego się po tyłku jegomościa.
- Hej! Rifraf! Zaczekaj, dokąd uciekasz, chcemytylkoporozmawiać! Jeśli chcesz to mam jeszcze trochę mięsa ze świniaka, mogę się z tobą podzielić! - rzucił wybebeszonego szopa i pobiegł w kierunku uciekiniera - Naprawdę, nie musisz uciekać! Może napijemy się piwa jak masz tutaj jakieś?