Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-05-2015, 00:50   #44
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Post wspólny


Spichlerz, Zamieć, Wilczy Las
14 Tarsakh, Rok Orczej Wiosny
Ranek


Ranek był ciężki dla Evana, ale mimo kilku wpadek udało się wiele osiągnąć. Nie licha była tu zasługa koboldziego czarownika; tak przynajmniej twierdził Shavri. Blondwłosy wojownik podszedł do gadziego towarzysza i wyraził swą wdzięczność.
- Gergo, świetnie się spisałeś, dziękuję. Wybacz że wcześniej cię nie doceniałem, ale sam rozumiesz, jesteś koboldem i ciężko było mi zrozumieć twoje motywy. Zresztą tak naprawdę do tej pory nie wiem czemu się z nami zadajesz, ale dzisiaj wiem, że jesteś po naszej stronie.

Gergo przyglądał się podejrzliwie Evanowi, zastanawiając się czy nie jest to wstęp do jakiegoś przykrego żartu. Wysoki wydawał się jednak szczery w tym co mówił.
- Nie wydaje mi się, żebym zrobił coś szczególnego... - odpowiedział kobold cicho, ale uśmiechnął się z wdzięcznością, prezentując szereg trójkątnych ostrych kłów.
- Czemu się z wami zadaje? Chyba chcę być kimś więcej niż koboldem... - odpowiedział, odbierając słowa Evana jako pytanie wymagające odpowiedzi.

Deithwen stał blisko i usłyszał rozmowę.
- Evan ma racje, dobrze się spisałeś. Twoja pomoc na pewno okaże się niezbędna już niebawem. Ktoś musi przesłuchać pojmane koboldy. - powiedział głośno druid.
- Dziękuję wam wszystkim. Nie wszystko poszło tak jak byśmy chcieli, ale udało się ochronić wioskę. - Evan starał się podnieść morale grupy, gdyby takowe spadło po tym jak ktoś spojrzał na ledwo żywego Sharviego.
- Mamy też jeńców, a to może okazać się kluczem do wykonania naszego zadania. Gergo, chodź. Trzeba ich przesłuchać.
- Udało się, bo uciekły... - mruknął Marv, trzymając się za zranioną nogę - Następnym razem będą wiedzieć. Lepiej, żebyśmy się czegoś dowiedzieli. - westchnął - Ktoś pamięta, czy mieszkańcy Zamieci mówili jak często następują po sobie ataki? Przydałby się czas na przygotowania. - sądząc ze spojrzenia jakim obdarzył swoje rany raczej chodziło mu w o odzyskanie sił. Nagle obdarzył dziwnym spojrzeniem Gergo. - Jaszczurki są dobre w smaku, koboldy to nie są przypadkiem takie duże?
- Jadałem smaczniej... - wzruszył ramionami kobold.


Potrzebne było jakieś krzesło, stołek, kawałek pieńka, na którym można by posadzić przesłuchiwanego jeńca. Gergo przytaskał z zewnątrz stołek i ustawił go w pewnym oddaleniu od prowizorycznego szpitala. Następnie złapał zdrowszego z koboldów za pysk i przyciągnął go do pieńka. Popracował trochę nad więzami, by ułatwić sobie przysłuchanie. Nogi kobolda przytwierdził do stołka, a ręce związał za plecami. Zza pasa wyjął sierp i zaczął się nim bawić, chcąc skupić uwagę jeńca.
- Ostrożnie z tym wszystkim. - Zoja spojrzała na Gergo krzywym spojrzeniem, odrywając się od sprzątania pokrwawionego stołu - To, że jest naszym jeńcem, nie znaczy jeszcze, że można go źle traktować. Będę się przypatrywała, czy czasem was zbytnio nie poniesie. - dodała i przeszła tak, żeby znaleźć się za skrępowanym jaszczurem.
- Dobra. Gergo , postrasz go trochę i zapytaj dlaczego atakują te wioski. - powiedział Evan.
- I niech lepiej nie ściemnia, bo będzie z nim źle! - wojownik miał jeszcze wiele innych pytań, ale od czegoś należało zacząć.
- Ja proponuje, aby oprócz kija dać także marchewkę. Powiedz mu, że dobrze traktujemy koboldy, które nam pomagają, czego jesteś żywym przykładem. Dajemy jedzenie i złoto. Bardzo jednak nie lubimy, kiedy ktoś nie chce z nami współpracować. Co do pytań, to warto by się dowiedzieć ile ich jest i gdzie się skrywają... - powiedział Deithwen.
- Pod warunkiem, że jest to prawda i rzeczywiście z nim tak postąpimy. - dorzuciła uzdrowicielka - Nie będziemy kłamać i mieszać w głowie tej biednej istoty. I tak wystarczająco wiele przecierpiała. Dajcie mu przynajmniej wody, nim zacznie odpowiadać.
- Powiedz to tutejszym mieszkańcom! - prychnął Marv z niedowierzaniem i pokręcił głową. - Nie damy mu ani jedzenia ani złota, co najwyżej wypuścimy wolno. - te słowa już skierował do druida - Ciekawe czy będzie mu zależało na życiu i wolności...
- Cokolwiek z nim zrobimy, powinno to służyć dobrej sprawie. Nie przeszkadza mi oszukiwanie go. Jeśli mamy zamiar go wypuścić to tylko po to by śledzić i dostać się do ich kryjówki. Ostatecznie pamiętajmy że to złoczyńca! - dodał Kain podchodząc bliżej.

Sinara po usłyszeniu tych słów po prostu wyszła, bo inaczej powiedziała by coś nieprzyjemnego dziewczynie. Jeśli Evan nie ma nic przeciwko takiemu podejściu do jeńców, to Sinara nie miała zamiaru się wtrącać.

Milczący dotąd Gaspar wyszedł z cienia. Był w podłym nastroju, świeżo zaleczone rany piekły, a te enteliganckie dyrdymały o traktowaniu koboldów jak ludzi zaczynały mu działać na nerwy.
- Dajta go mnie! – powiedział, z paskudnym uśmiechem wyłamując palce, aż strzeliły stawy - Wnet będzie śpiewał jak skowronek na wiesne. Te, łuskowaty! - zwrócił się do Gergo - Czego ty się najbardziej boisz? Światła? Ognia? Słońca? Zara obaczym, czy ten tu... - pogardliwie wskazał na związanego kobolda - ...takoż się lęka.

Gergo zastanawiał się przez chwilę.
- Najbardziej boję się, że to kim się urodziliśmy ma większe znaczenie, niż to kim chcielibyśmy być i nic nie da się z tym zrobić. - odpowiedział cicho.Gaspar przewrócił oczami.
- A tera mnie przetłumacz, jak mogę użyć tego do przesłuchania tego tam! - wskazał na jeńca - Myślałem, żeby go na słońce wywlec i sponiewierać letko. Jakby to nie pomogło, to możem mu pięty w ognisko wrazić, albo żelazem popieścić. Gadaj, słońca, alibo ognia się bojacie...

Wypytując Gergo, łowca cały czas obserwował jeńca. Wypatrywał oznak przerażenia, starał się znaleźć jakąś słabość, którą mógłby wykorzystać. Kobold zmieszał się, jego wyznania były nie na miejscu i niepotrzebne. Zebrał się w sobie i odpowiedział:
- Kobold słabnie w słońcu, ale nie widziałem, żeby któryś się tego słońca bał. Ogień? Słyszałem opowieści, że niektóre plemiona zamieszkują smocze jamy. Pozwólcie mi przekazać mu pytania, potrafię być przekonujący.
- Jakaś metoda podziała, Gasparze. W każdym razie Gergo spytaj o podstawy. Czemu atakują, gdzie mają kryjówkę,, kto nimi dowodzi...- zaproponował Kain, przyglądając się jeńcowi.
- Dość tego grożenia i przechwalania się! - ucięła Zoja, marszcząc groźnie brwi - Pytajcie go o co chcecie, ale ktokolwiek będzie chciał mu zrobić krzywdę, najpierw będzie musiał zranić mnie. Czy to jest jasne?! - spojrzała po wszystkich zebranych, a jej pierś falowała od głębokich oddechów, wyraźnego znaku wzburzenia - Daj mu wody, Kainie. - wskazała palcem maga, żeby nie było wątpliwości, kogo ma na myśli - I nie przeciągajmy tego dłużej, niż to jest absolutnie konieczne.

Kain przekręcił oczami.
- Przecież to złoczyńca, pewnie morderca i grabieżca. Traktowanie go ulgowo może przynieś więcej strat niż pożytku patrząc na to z szerszej perspektywy. - powiedział, po czym sięgnął po bukłak, kubek i podszedł do jeńca; ostatecznie czarodziej nie chciał się wykłócać. - Mam nadzieję że mnie nie ugryzie… Gergo, rzeknij może do niego że dajemy mu pić... - dodał mag.

Gergo warknął chrapliwie, informując jeńca, że w kubku jest zwykła woda. Gdy ten zwilżył już gardło, Gergo podszedł bliżej, układając sobie w głowie pytania. Jakby od niechcenia zaszedł go z boku i złapał niespodziewanie za ogon. W koboldzim obyczaju dotknięcie tej części ciała - a szczególnie nadepnięcie lub zahaczenie bronią - było świadomą groźbą. Gergo wzmocnił uścisk, gdy tamten próbował wyszarpać swój szczurzy ogon.

- Teraz mnie słuchasz, skorrax? Mamy kilka pytań, a od tego, co odpowiesz zależy twój dalszy los. Proponowałem wysokim zacząć od ogona... - ...odrąbiemy go przy samym neesh i upieczemy. Myślę, że chętnie spróbują koboldziego ogona, może i tobie damy skosztować. - Gergo utrzymywał kontakt wzrokowy z jeńcem, cedząc słowa w prymitywnym smoczym - Później wybijemy ci wszystkie zęby - wysoki łowca potrzebuje grotów do strzał. Jak ci się to podoba? Nakarmimy cię twoim własnym ogonem, a ty nawet nie będziesz mógł go ugryźć. Pomysłów wysokim nie brakuje i chętnie zabiorę się do powolnego krojenia cię na kawałki. Lepiej uważnie dobieraj słowa, skorrax. Jeśli będziesz grzecznym koboldem, zabije cię bezboleśnie. Może nawet wypuścimy cię, jeśli powiesz nam dużo ciekawych rzeczy? - Gergo zawsze umiał przekonać innych, przynajmniej dopóki nie przerastali go o metr - Odpowiadaj po kolei, każda chwila zawahania może cię bardzo zaboleć. Czemu atakujecie wioski? Takie tchórzliwe izhaas jak wy nigdy nie ryzykują ataków na duże wioski. Ile jest wojowników w twoim plemieniu? Gdzie jest wasze śmierdzące gniazdo? Widzisz ten sierp? Gdy wysokim skończą się już pomysły na tortury, zawsze jeszcze będę mógł ci urżnąć twoje arrautzak i nigdy więcej nie zrobisz żadnych szczeniaków.

Kain pokiwał z szacunkiem głową po przemowie Gergo. Choć mowa koboldów była dość specyficzna, by nie powiedzieć szczekliwa, to jednak mówili w smoczym. Większość czarodziejów zna ten język a Oussndar nie był tu wyjątkiem. Nie spodziewał się jednak że istnieję tak wulgarny dialekt.

Jeniec rozskrzeczał się tak jazgotliwie, że Kain miał problemy z nadążeniem za jego słowami. Gergo rozumiał go oczywiście w pełni, aczkolwiek związanemu gadowi daleko było do konkretów. Plemię było “duże”, z tego co zrozumiał zaklinacz podzielone na pół - osobno obóz rodzinny i straże, i osobno wojownicy; gniazdo było “w ciemnym lesie”, a atakowali sioła na rozkaz “Wielkiego Kaaza”. Gergo mógł domyślać się, że to przywódca plemienia; tytuł był dość popularny wśród koboldziej braci.

Gergo zadumał się przez chwilę i odezwał się do towarzyszy
- Nie wie za dużo. Są dwa obozy, w jednym są młode i kobiety, drugi jest wojenny. Nie zna przyczyn ataków, wie tylko, że tak kazał im wódz. Obozy są w ciemnym lesie, gdziekolwiek to jest. Pewnie mógłby nas tam zaprowadzić. Jest przerażony i wije się jak robak, raczej mówi prawdę. O co go jeszcze pytać? - zapytał.
- Czy ich wódz to kobold? - dodał szybko Kain.
- Dobre pytanie, Kainie. - Shavri usiadł ciężko obok maga - A tak poza tym… - zwrócił się do pozostałych towarzyszy - Nie wydaje się wam, że “w ciemnym lesie” to strasznie niekonkretna informacja? No przecież koboldy chyba wiedzą gdzie i ile idą do swojego gniazda i jak do niego trafić? Gdzie są te gniazda? - sapnął - Dzień, pół dnia drogi kobolda na północ, na południe? - tropiciel urwał gwałtownie pytaniem i zasapał się. Słaby był cholernie. Doczłapanie z jednego końca spichrza do drugiego kosztowało go plecy zlane potem.

Gergo zaczął niemal pieszczotliwie gładzić ogon kobolda sierpem. Zoja obdarzyła go nieżyczliwym spojrzeniem i pogroziła palcem.
- Pytałem gdzie jest wasze śmierdzące gniazdo. Jak daleko jest jedno i drugie, w którą stronę trzeba się skierować. Co jest w okolicy? Jak daleko jest jeden obóz od drugiego? - Gergo warknął - Powiedz więcej o waszym wodzu. To szaman, wojownik? Długo już przewodzi stadu? Jest w nim coś szczególnego? Odpowiadaj szybko, albo pogłaskam cię nieco mocniej.
- Patrole tutaj, całkiem blisko, w dużych norach! - szybko wyszczekał w smoczym jeniec. - Do dużego przechodzimy… no, wchodzimy w norze i wychodzimy w lesie. Puf i już! Wielki Kazaa krótko wodzem, ale jest wielki! A szaman jest szamanem od zawsze, odkąd byłem małą jaszczurką!

Gaspar patrzył na Gergo z uznaniem. Teraz podszedł bliżej i zaczął wpatrywać się w jeńca z brzydkim uśmiechem.
- Panie łuskowaty, widzę, że na robocie się pan znasz i się w tańcu nie chędożysz.- rzucił do zaklinacza - Wpieprzać się między gorzałkę i zakąskę nie zamiaruję, ale w razie potrzeby chętnie pomogę. - dodał, świdrując drugiego kobolda wzrokiem, ale tamten leżał nieruchomo jak kłoda.
- Zapytaj go jeszcze, co robią z porwanymi ludźmi i gdzie ich przetrzymują. - Shavri musiał to wiedzieć. Gergo pokiwał głową.
- Po co porywacie tych wszystkich ludzi? Co z nimi dalej robicie? Przecież nie zjecie takiej ilości wysokich... - zaklinacz kontynuował wypytywanie kobolda.
- Tak, tak, tyś mądry; my zjadamy tylko dzieci i tych, co sami już iść nie mogą! - skwapliwie przytaknął jeniec. Po jego stroju i marnym uzbrojeniu Gergo mógł przypuszczać, że w szeregu dziobania zajmował raczej poślednie miejsce - Kroimy i pakujemy dla rodzin, przysmaki, mniam! - oblizał się odruchowo - Reszta wędruje do dużego obozu w ciemnym lesie, ale ja nie wiem gdzie, to inny oddział tam idzie, wybrany przez Wielkiego Kaaza!
- Wygląda na to, że mniejsze oddziały wojowników gnieżdżą się w jamach w ziemi niedaleko stąd, natomiast główny obóz jest głębiej w lesie. Jeśli dobrze rozumiem, jest jakieś podziemne połączenie między nimi. Koboldy zjadają tylko niedołężnych, resztę kierują do głównego obozu. Ten tutaj nie wie co się z nimi dalej dzieje. - podzielił się zresztą swoimi spostrzeżeniami koblodzi zaklinacz.
- Duży obóz? - zapytał Shavri, starając się zapanować nad gniewem i obrzydzeniem - Czyli co? Więcej plemion zajmuje się porwaniami? - nagle zwrócił się do Kaina - Używają jakichś czarów do tak sprawnego przemieszczania się, czy chodzi o jakiś skrót podziemny? Jak myślisz?

Czarodziej zamyślił się.
- Teleportacja? Im większa odległość, im więcej przeniesionych obiektów tym bardziej zaawansowana magia za tym stoi. Nie mogę tego mówić z pewnością, ale nie pasuje do sposobu działania, jaki na razie prezentuje ta grupa koboldów. Raczej jakiś skrót... - powiedział Kain z wahaniem.
- Brzmi jakby wchodzili do wykopanych jam i nimi przedostawali się do obozu. Mógłby nam wskazać te miejsca, gdzie koboldy schodzą w dół. - wtrącił trochę niepewnie Marv - Spytaj czy potrafiłby dotrzeć do obozu bez wchodzenia do nory?
- A co z pozostałymi osadami? Jeśli nie powiodło im się tu, na pewno uderzą gdzie indziej, gdzie obrona jest słabsza. - zauważyła uzdrowicielka - Najpierw trzeba zadbać o bezpieczeństwo ludzi, a potem wyprawiać się w serce zła.
- Zgadzam się z Zoją, ale powinniśmy zrobić tak, jak mówi Marv. Bo nie mamy takich sił, żeby obsadzić obronę wszystkich okolicznych wiosek. A mam wrażenie, że problem ataków czy tu, czy gdziekolwiek indziej w okolicy zniknie, jeśli utniemy mu łeb. - skonkludował Shavri.
- Byłbym za agresywnym rozwiązaniem problemu. Mawiają że najlepszą obroną jest atak. Szczególnie że nie możemy bronić wiosek w nieskończoność. Jest nas za mało. Zniszczmy gniazdo, wypełnijmy zadanie! - dodał czarodziej.

Gergo przysłuchiwał się ich dyskusji przez moment, po czym wrócił do przesłuchania.
- Wasz wódz, to kobold, taki jak ty czy ja? - zapytał, mając wątpliwości, czy o jakimkolwiek koboldzie można powiedzieć “wielki”.
- Jest wielki. - skinął głową jeniec.
- Potrafiłbyś nas zaprowadzić do głównego obozu, przez las? - tym razem związany kobold pokręcił głową; zawsze chodzili tunelami. Gergo wykorzystując to, że Zoja jest zajęta rozmową z innymi wysokimi skaleczył ogon kobolda. Jeniec wrzasnął z bólu.
- Pytałem się czy jest *koboldem*.
- Tak, tak tak!
- GERGO!!! - Zoja być może była zajęta rozmową, ale głucha też nie była. A pisk bólu w każdym języku brzmi dokładnie tak samo - Zostaw go. Będziesz tłumaczył, ale oddasz mi broń. Natychmiast! Nie będzie żadnych tortur, póki tu stoję! - wyciągnęła rękę po sierp, a jej czarne oczy ciskały gromy.
- Gergo działa w imię wyższego dobra, jakim jest ochrona tych biednych atakowanych przez złe stworzenia ludzi. Uspokój się Zoju i pozwól nam prowadzić przesłuchanie. Jeżeli dowiemy się prawdy możemy ocalić życie nie tylko miejscowych, ale też nasze. - powiedział stanowczo Deithwen.
- Nie zabraniam przesłuchania. Zabraniam dręczenia tej biednej istoty. Żadne dobro, większe czy mniejsze, nie usprawiedliwia zadawania bólu i cierpienia. - powiedziała twardo Zoja, gotowa do upadłego bronić prawd swojej wiary.
- Mamy wybranego dowódce, ciekawi mnie co on o tym sądzi. Jestem też ciekaw zdania pozostałych członków drużyny. Rozstrzygnijmy ten spór wspólnie. Kto uważa, że nie należy nie męczyć tego “biednego” stworzenia w imię WYŻSZEGO DOBRA? - zapytał druid.
- Chwila, naprawdę? Jak teraz zabierzemy Gergo sierp, to całkiem straci w oczach jeńca. - Shavri otarł zimny pot z czoła i zwrócił się do kobolda - Po prostu już go na razie nie siecz.
- Rozumiem podejście Zoji, ale mamy do wykonania misję. Okazując zbytnią pobłażliwość wobec tej istoty ryzykujemy życie ludzi których mamy chronić. - powiedział Kain.
- Zoju, nikomu z nas nie podoba się dręczenie kobolda. - włączył się Evan który do tej pory siedział spokojnie i analizował informacje przekazane za pośrednictwem Gergo - Jednak ta istota jest zła i przewrotna, a tylko strach może ją przekonać do współpracy z nami. Pamiętaj że ten kobold zjadał bez problemu małe dzieci, więc trochę dręczenia i strachu i tak jest nieadekwatną karą do swych czynów. Gergo! Wypytuj go dalej!
- Myślę, że jesteśmy lepsi od tego. A przede wszystkim nie jesteśmy sędziami, żeby ferować wyroki na miejscu. Mimo wszystko jesteś naszym wodzem; podjąłeś decyzję, z którą nie mogę dyskutować. Pozostaje mi się tylko modlić o to, żeby wasze serca zmiękły. - Zoja pokręciła ze smutkiem głową i spuściła wzrok, nie chcąc patrzeć, jak bezbronnemu stworzeniu dzieje się krzywda.
- Nasze serca nie są twarde, wierz mi Zoju, to po prostu konieczność. Przecież jesteśmy tu po to by ratować ludzi i każdy z nas chyba chce też wyjść cało z tej zawieruchy. - zakończył Evan.
- Nie mieszkałaś nigdy w przygranicznej osadzie jak sądzę... - wtrącił Marv przysłuchując się temu z niedowierzaniem. - Nikt u nas nie dręczy koboldów, ale nikt też nie zawaha się przed uśmierceniem stworzenia. One atakują, my zabijamy je, aby nie robiły tego dalej. - wzruszył ramionami - U nas każdy się tego uczy.
- Ano. - poparł Marva Gaspar - Jak se pomyślę co te paskudztwa wyprawiały z maleńkimi dzieciaczkami, to aż mnie rence świeźbią. Ale dręczyć go nie będziem. Jak się go wypyta, to weźmie w łeb i wrzuci się go w jaki wykrot. Zresztą, mamy jeszcze jednego, może tamten wie co wiecej? - podszedł do leżącego w kącie jeńca i kopnął go lekko czubkiem buta - Słyszałeś dziadu? Bedziem cie na spytki brać! - mimo wysiłków chłopaka, jeniec pozostał dziwnie bezwładny - Ki czort? - mruknął tropiciel do siebie.
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!

Ostatnio edytowane przez Autumm : 01-05-2015 o 00:54.
Autumm jest offline