Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-05-2015, 22:14   #125
Warlock
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Obrzeża Talabheim, Talabekland
7 Pflugzeit, 2526 K.I.
Zmierzch

Pogoń za spłoszonymi wierzchowcami okazała się być znacznie trudniejszym zadaniem, niż się to piratom z początku wydawało. Zwierzęta rozbiegły się we wszystkich kierunkach; wiele koni pogalopowało w stronę pastwisk na południe od Taalgadu, ale po kilku godzinach poszukiwań udało się znaleźć większość zwierząt nad wodopojem, w odległości kilku mil od bram miasta.

Podróż w stronę Talabheim zajęła najemnikom resztę dnia. Od chwili śmierci kapitana Eisenberga, pogoda dopisywała i niebo nie uroniło choć jednej kropli deszczu, co było dobrym znakiem dla znanych ze skłonności do przesądów piratów. Kłopotów po drodze też udało się uniknąć i chociaż zbrojna grupa przemierzająca gościńce Imperium była dość niespotykanym i podejrzanym widokiem, to skończyło się tylko na krzywych spojrzeniach mijanych po drodze wędrowców. A im bliżej byli bram miasta, tym więcej ludzi spotykali na swej drodze, aż w końcu trafili na istny korek uliczny, gdy po pokonaniu ostatniego pagórka, jakby z powietrza wyrosła olbrzymia grupa podróżnych zmierzających w stronę Talabheim.


Zaskoczeni tym widokiem piraci obserwowali jak zmęczeni podróżą ludzie powoli brną przez gościniec; ich naprędko narzucone codzienne ubrania, niezdatne do dłuższych podróży, pokryte były krwią i błotem, a twarze ściągnięte i blade z wyczerpania.
Z początku najemnicy Bolgana myśleli, że to pielgrzymi z odległych krańców świata, zmierzający w stronę bram miasta, aby oddać cześć patronom Talabheim - Taalowi i Rhyi, lecz prawda okazała się o wiele bardziej zdumiewająca i przerażająca.

Spytani o powód swej podróży, znużeni wędrowcy opowiadali, że pochodzą z Altdorfu, trawionego przez przerażającą zarazę, która zeszłej nocy zmusiła ich do porzucenia swych domostw. Nagle najemnicy zderzyli się z potężną ścianą plotek, w tym wielu przerażających opowieści o szczuropodobnych istotach wyłaniających się o zmroku z kanałów, i o rzekomej śmierci imperatora, który miał zginąć z rąk wspomnianych bestii, zasztyletowany w swych pałacowych kwaterach. Ile w tym było prawdy tylko bogowie wiedzieli, lecz w obliczu tak ponurych wydarzeń do pirackich serc, niczym cień wdarł się strach.


- Na miłość Shallyi! Przestań się wydzierać! - Na podkreślenie swych słów, Ruy uderzył mocno zaciśniętą dłonią o przejeżdżający obok wóz, wypchany po brzegi uchodźcami. Zabolało go to, ale stojąc przed rozwydrzoną i zmęczoną podróżą Keterlind, nie chciał dać tego po sobie poznać.

Pochód przed nimi zatrzymał się jakąś godzinę wcześniej i od tamtej pory nie udało im się pokonać choćby jednego metra. W końcu dali za wygraną, gdy usłyszeli od zmierzających w przeciwnym kierunku wędrowców, że sprawująca władzę baronowa odmówiła wstępu do miasta. Nie pozwolono nawet dostać się do jego podgrodzia, Taalgadu, gdyż naprzeciw tysiącom uchodźców stanęła równie liczna armia imperialna, która teraz była główną przeszkodą uniemożliwiającą dalszy pochód.

- Jestem córką barona! Mnie na pewno wpuszczą do miasta! - krzyknęła Keterlind, rzucając się z pięściami na Ruya, gdy piraci zrezygnowali z dalszego przedzierania się przez tłumy i postanowili rozbić obóz w towarzystwie setek innych ognisk, które teraz otaczały pierścieniem mury miasta.
Młoda arystokrata na cel swej agresji wybrała Estalijczyka, gdyż zwyczajnie bała się reszty załogi, a poniekąd przystojny i charyzmatyczny Ruy, który dotąd traktował ją z szacunkiem, wydawał się idealnym celem na wyładowanie swych negatywnych emocji.

- Nigdy tam nie dojdziesz - burknął w odpowiedzi krasnolud, obserwując znudzonym spojrzeniem walkę tych dwóch. - Po drodze zdążą zgwałcić ciebie więcej razy, niż mam wiosen na karku, a wierz mi… mam ich wiele.
Na potwierdzenie słów Bazraka, gdzieś niedaleko ich obozowiska rozległ się szczęk oręża i krzyki przerażonych kobiet. Pozbawieni możliwości realnej obrony, rozbici na błoniach i w cieniu lasu, uchodźcy stali się łatwym celem dla grasujących w okolicy bandytów, którzy na widok łatwej ofiary w jednej chwili wyprysnęli z miasta w przekonaniu, że podobnej okazji do łatwego zarobku nigdy w życiu nie trafią.

Pomimo ostrzeżeń krasnoluda, Keterlind dalej atakowała Ruya obwiniając go za wszystkie swe nieszczęścia, nawet te, na które nie miał najmniejszego wpływu. Zirytowany brakiem rezultatów kapitan opuścił namiot, w którym rozgrywała się kolejna nudna scena natury obyczajowej, po czym usiadł przy ognisku z resztą najemników, aby przedyskutować dalsze kroki.

 

Ostatnio edytowane przez Warlock : 14-04-2016 o 00:22.
Warlock jest offline