|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
26-04-2015, 12:05 | #121 |
Reputacja: 1 | Frieda odwróciła się i spróbowała wejść na wóz tak, jak to sobie obmyśliła. Źle jednak obliczyła odległość przeciwnika, bo ten był tuż za nią, kiedy chciała się wspiąć. Nim się zorientowała, ten chwycił ją za nogę i pociągnął mocno w swoją stronę. Frieda, zaskoczona, straciła równowagę, puściła się i spadając na podłoże, rąbnęła zdrowo głową o krawędź wozu. Pociemniało jej na moment przed oczami. Potem poczuła jeszcze, jak z impetem upada na ziemię, tracąc dech w piersi. Pulsujący ból rozdzierał jej głowę, a z rany po prawej stronie czoła sączyła się czerwona struga. Spróbowała się podnieść lub chociaż podeprzeć na łokciach. Kiedy tylko lekko uniosła swoje ciało, strażnik bezceremonialnie kopnął ją z całej siły w brzuch. Frieda przewróciła się na plecy, a prawy policzek cały umazany miała we własnej krwi i piachu. Strażnik zamachnął się mieczem, a Friedzie całe życie przemknęło przed oczami. Zadziałała adrenalina i wielka chęć przetrwania. Nie spieszno jej było w odwiedziny do Morra. W ostatniej chwili zebrała w sobie wszystkie siły i przeturlała się pod wóz, choć cios i tak jej dosięgnął. Dzięki manewrowi nie był śmiertelny, ale dotkliwie zranił jej ramię. Mając kilka sekund na dojście do siebie, spróbowała spod wozu ocenić sytuację. Okropny ból głowy i ramienia jednak utrudniały jej rozeznanie i rozsądne rozumowanie, straciła też na moment poczucie czasu. Dało to jej przeciwnikowi szansę na wytarganie jej spod wozu, ze złośliwym śmiechem na ustach. Wyciągnął ją i rzucił niedbale nieopodal. Jęknęła z bólu i wypluła krew z ust. Ostatkiem sił podniosła się na czworaka, nie chcąc dać strażnikowi tej satysfakcji, że poddaje się bez walki. Sięgnęła do pasa po swój sztylet i kiedy tylko przeciwnik się zbliżył, wbiła ostrze w jego stopę. Ten wrzasnął z bolu, ale i tak zdołał jeszcze raz kopnąć Friedę w zranione ramię. Ta opadła na ziemię już całkowicie bez sił i jedynym, co ją uratowało, to wygrana jej towarzyszy. Strażnik, kiedy spostrzegł, że został sam na placu boju, postanowił zostawić swoją ofiarę i ratować własny tyłek. Frieda uśmiechnęła się, kiedy usłyszała jego krzyk, jak ginął pod kopytami konia. Z nieukrywanym bólem wymalowanym na twarzy, podniosła się i chwiejnym krokiem ruszyła w stronę wozu. Podczas tej krótkiej wędrówki, zauważyła Guntera i Emilię stojących przy ciele byłego kapitana. Gunter coś mówił, lecz do Friedy nie dotarły te słowa. Zauważyła też martwego Walbrechta. Choć nie znała go zbyt dobrze, a i wielu słów nie zdążyli zamienić, posmutniała trochę. Z pewnością żałowała jego śmierci bardziej, niż Rolfa. Oparła się o wóz i westchnęła ciężko. Żyła, choć czuła się, jakby zaraz miała wyzionąć ducha. Dotknęła rany na czole i syknęła z bólu. Nawet nie chciała wiedzieć, jak bardzo poważnie wyglądał jej stan. Wdrapała się na wóz i opadła z westchnięciem ulgi. - Dzięki – odparła Emili, kiedy ta wręczała jej składniki na napar kojący. W tamtej chwili rzeczywiście było to coś, czego potrzebowała. Szkoda tylko, że do znachorki nie mieli po drodze. Z chęcią wypiłaby napar z odchodów i innego świństwa, byleby tylko wrócić do zdrowia i zaleczyć rany. Potem dotarły do niej jeszcze słowa Bazraka. Nie odpowiedziała nic, jakby jej głos w ogóle miał znaczenie. A nawet gdyby, to i tak nie czuła się na siłach, by wdawać się w pogawędkę. Mam to w dupie, pomyślała, przymykając na moment powieki. |
26-04-2015, 22:16 | #122 |
Reputacja: 1 | Naciągnij cięciwę, nałóż bełt, wyceluj, wystrzel, zabij. Naciągnij cięciwę, nałóż bełt, wyceluj... W teorii brzmiało dość łatwo i przyjemnie. W praktyce było dużo, dużo gorzej. Wóz może i był dobrym miejscem do ukrycia się, ale jednak przeładowywanie kuszy w pozycji leżącej było wymagającym zajęciem. A i celowanie było utrudnione, ponieważ konie nie miały zamiaru stać spokojnie, gdy dookoła nich latały śmiercionośne pociski, a ludzie wydawali swe ostatnie okrzyki bólu. Miało to negatywny wpływ na skuteczność Mathiasa, który doświadczalnie przekonywał się o różnicach między walką na wozie a na statku. Szczególnie w chwili, w której Gunter wystrzelił z rusznicy. Konie oszalały ze strachu. Inaczej nie dało się tego określić. Te, którymi cały dzień powoził Szrama, nie uciekły chyba tylko dlatego, że musiałyby ze sobą pociągnąć cały wóz. Na szczęście dla Bazraka, pirat uspokoił je, zanim przestały przejmować się dodatkowym ciężarem. Jednak przez zamieszanie ze zwierzętami stracił z oczu Friedę. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że dziewczyna walczy, czy raczej obrywa od ostatniego strażnika na polu walki. Nim zdążył zareagować, gnój już rzucał się do ucieczki. Szybkie chwycenie za – na szczęście naładowaną – kuszę, wycelowanie i cholerny bełt wbił się w drzewo, zamiast ciało uciekiniera... ale koń Ruya załatwił sprawę. Jak dla Mathiasa to trochę za dobrze. Odrobina tortur poprawiłaby mu humor, a tak co najwyżej mógł kopnąć w wóz, a to i nie za mocno, bo jeszcze czworonożnym bestiom się coś nie spodoba i odjadą z całym dobytkiem załogi. Walka została zakończona zwycięstwem. Jednak było ono okupione zarówno ranami, jak i życiem piratów. Kapitan i bosman odeszli do krainy Morra. Po raz drugi w ciągu ostatnich 48 godzin trzeba było obsadzić te pozycje. Widać niosły ze sobą jakiegoś pecha lub – co gorsza – klątwę. Mathias jednak się tym teraz nie specjalnie przejmował. Niemal całą jego uwagę przykuła leżąca obok na wozie poraniona Frieda. – No i masz. Teraz to ja się nad tobą poznę... znaczy się, zaopiekuję tobą. – zwrócił się do dziewczyny, z szerokim uśmiechem wymalowanym na twarzy. – Pokaż no to ramię, to ci jakiś prowizoryczny opatrunek założę.
__________________ Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu. Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas. |
01-05-2015, 18:14 | #123 |
Reputacja: 1 | - Ruy, może tak przywieziesz z powrotem naszą panienkę? - spytał Gunter. - Ja idę poszukać koni. Dwa razy Estalijczykowi nie trzeba było powtarzać, który szarpnął konia i popędził ku laluni. Tak jak się spodziewał, dziewczyna nie była zadowolona z tego że została zostawiona sama i to w dodatku w krzakach. Zamiast podziękować to przywitała jeźdźca stekiem wyzwisk i bluzgów. Gdyby mogła to by zapewne uderzyła mężczyznę, ale ten nie zamierzał dawać jej ku temu sposobności. Podszedł do niej dziarskim krokiem i jednym ruchem przerzucił sobie ją przez bark i ruszył ku swoim towarzyszom pieszo. Gwizdnął tylko na swojego konia, który posłusznie podążył za nim. Gdy dziewczyna zaczęła się szarpać, bić go pięściami po plecach, ten wymierzył jej solidnego klapsa. Ciche stęknięcie wydobyło się z ust szlachcianki, która nie mogła uwierzyć, że ktoś śmiał ją tak potraktować. Kolejny klaps uzmysłowił jej, że lepiej być cicho. Zacisnęła tylko pazury w ciele mężczyzny, lecz zamilkła i tym razem ostatnie słowo nie należało do niej. W końcu gdy już dotarł do swoich jedynym ruchem zrzucił dziewczynę na ziemię, i ta po raz drugi wylądowała na glebie tyłkiem. W tym samym czasie Bazrak coś tam ustalał z resztą załogi. Osobiście Ruyowi wisiało kto dowodzi, byle nie doprowadził on ich na stryczek. Był zbyt młody, piękny by tak szybko umierać. Poza tym życie było zbyt piękne by chcieć witać do bram Morra. Rzek Bazrak. -Wysuwam swą kandydaturę na kapitana. Sprzeciwicie się? Ruy tylko kiwnął głową, że mu to pasuje. Krasnoludowi dobrze patrzyło z mordy, a i jego doświadczenie przemawiało za nim. Nie był tak narwany, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Dziewczyna na chwilę zamilkła jakby nie wiedziała co może znaczyć zmiana dowodzenia. Jej los spoczywał teraz w rękach tej dziwnej bandy najemników, którzy jak pokazali zabijanie mieli we krwi. Czy oddadzą ją ojcu, a może zgwałcą i zamordują? Tego nie mogła wiedzieć, a dziwny, choć przyjemny uśmieszek na twarzy Aguedy nie wiele mógł jej powiedzieć. Nawet gdy puścił do niej oko, nie mogła czuć się pewnie.
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |
01-05-2015, 22:01 | #124 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Rozmowa krasnoluda z resztą załogi - Byłem szyprem - rzekł tylko Bazrak. - Znacie mnie. Byłem piratem, gdy wy obsrywaliście waszą zezowatą niańkę. Z Mathiasem i Gunterem już trochę żegluję i wiedzą, że jestem lojalny, uczciwy, dbam o kompanów. I nie oszukuję w karty. Zazwyczaj. Wysuwam swą kandydaturę na kapitana. Sprzeciwicie się? Ostatnio edytowane przez Warlock : 13-04-2016 o 23:19. |
01-05-2015, 22:14 | #125 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Obrzeża Talabheim, Talabekland 7 Pflugzeit, 2526 K.I. Zmierzch Pogoń za spłoszonymi wierzchowcami okazała się być znacznie trudniejszym zadaniem, niż się to piratom z początku wydawało. Zwierzęta rozbiegły się we wszystkich kierunkach; wiele koni pogalopowało w stronę pastwisk na południe od Taalgadu, ale po kilku godzinach poszukiwań udało się znaleźć większość zwierząt nad wodopojem, w odległości kilku mil od bram miasta. Ostatnio edytowane przez Warlock : 14-04-2016 o 00:22. |
04-05-2015, 20:09 | #126 |
Administrator Reputacja: 1 | Gunter doszedł do wniosku, że Pani Fortuna odwróciła od nich swe oblicze i pokazała w zamian (delikatnie mówiąc) swą kształtną sempiternę. Bo z jakiego niby powodu na drodze do góry złota, jaką mieli otrzymać w zamian za uwolnioną z rąk bandytów baronównę wyrosły tłumy uciekinierów, horda strażników i (żeby było ciekawiej) wizja zarazy. Jednak na wodzie, z solidnymi deskami pokładu pod stopami, było przyjemniej. Nawet gdyby do owego pokładu dorzucono wrzaskliwą baronównę. - Mamy parę opcji do wyboru - powiedział Gunter, ze swego miejsca przy ognisku obserwując otoczenie. To, że byli uzbrojeni po zęby, chroniło ich przed napastnikami, ale jeśli ktoś usłyszy i uwierzy we wrzaski Keterlind, to zainteresowanie panienką może wiele w tej sytuacji zmienić. - Tym razem nie uda się nam nic zrobić na siłę - mówił dalej. - Gdyby nie nasza złota panienka, to bym po prostu ominął miasto szerokim łukiem. A i tak się zastanawiam, czy nie lepiej być nieco biedniejszym a za to zdrowym. Zaraza to nic przyjemnego. - Można by wysłać kogoś, do barona, z listem od panienki. Porządny ubiór i odrobina złota powinny utorować szlak. Dobrze by było jakiś drobiazg z biżuterii dorzucić na znak, że prawdę mówimy i żeśmy ją uwolnili. Jednak nie niewiastę żadną, bo ta mogłaby nie dojechać. - Może być i tak, że Keterlind ma w okolicy jakichś krewnych czy znajomych, którzy by potwierdzili jej tożsamość i pomogli się nam dostać przed oblicze barona. - No i, co jest najmniej przyjemną opcją, zabierzemy panienkę z sobą i oddamy ją, jak się tutaj odrobinę uspokoi. |
04-05-2015, 21:06 | #127 |
Reputacja: 1 | Emila była w kropce. Z jednej strony rozwydrzona paniusia przyprawiała ją o ból głowy, przez co jej ręka nieraz w czasie podróży wędrowała w stronę sztyletu z myślą o odcięciu malej jędzy języka. Z drugiej zaś strony, to Pipie najbardziej się obrywało, co pozytywnie wpływało na humor dziewczyny. Ostatecznie Emilia zadecydowała, że odjedzie jak najdalej od wrzasków i z odległości będzie przyglądać się rozgniewanemu i torturowanemu przez wywody arystokratki Estaliczykowi. Widok rodzinnego miasta wcale nie poprawił jej humoru. Wręcz przeciwnie, denerwował ją fakt, że musiała tu wrócić. Choć nie do końca jeszcze jej się to udało. W milczeniu przemierzała dalszą mozolną drogę, gdyż była już zbyt bardzo zmęczona, by teraz na wykrzykiwać kolejne bluzg. W czym jednak świetnie wyręczała ją dworska ku*wa. Swoją drogą nie pamiętała, kiedy ostatnio przeżyła tak wyczerpujący dzień. Wcześniej podróżowała niby pieszo, jednak dłużąca jej się wtedy droga, wcale rozniecała w niej nerwów. Tak naprawdę nawet lubiła te samotne wyprawy, kiedy to jedynymi jej towarzyszami były zwierzęta pilnie przyglądające się jej z lasów, czy też jacyś mniej wnerwiający awanturnicy. Niespecjalnie przejęła się faktem, że nie mogli dostać się do miasta. Nie spieszno było jej do niego. Jednak towarzystwo zbirów i gwałcicieli, kręcących się w około, jak i krążącej w powietrzu zarazy, nie dawała jej spokoju. Kilkukrotnie miała ochotę odstrzelić, jakiemuś obwiesiowi jajca - od tak, jako przestrogę dla innych – jednak zrezygnowała, nie chcąc sprowadzać na siebie i resztę „załogi” kłopotów. Które swoją drogą nieustannie do nich lgnęły. Masowej rzezi na bandytach i strażnikach, tego samego dnia, nie przeprowadza się codziennie. Siedząc przy ognisku, z ochotą pałaszowała resztkę swoich dziennych racji i z przyjemnością przysłuchiwała się wywodom panienki, która najwyraźniej działała tym razem nie tylko Estalijczykowi na nerwy, jednak w dalszym ciągu na niego kierowała swój gniew. Przysłuchując się Ważniakowi, zmarszczyła brwi i sięgnęła po pistolet. - Za kogo ty mnie niby masz?! Hę?! – warknęła. – Myślisz, że któryś z tych tutejszych śmieci dałby mi radę? Chyba dobrze już wiesz jak na facetów działa widok rozciętych jaj, a myślę, że ta spluwa będzie się nadawać do tego znacznie lepiej... – powiedziała, uśmiechając się maniakalnie. - Jak chcesz to mogę Ci dać mój strój. Mam jeden czysty i przyjemny dla oka zestaw w plecaku, a i myślę, że spódnica będzie Ci lepiej pasować, niż te luźne gacie... Chyba lepiej jak ja pójdę. Znam miasto i wiem jak dotrzeć do barona, a także wiem jak zagadać do strażnika, by nie odesłał mnie od razu z kwitkiem. Jeżeli mi nie ufacie, to chodź któryś ze mną. Powiedziała, po czym sięgnęła po plecak i zaczęła w nim czegoś szukać. Bardzo szybko odnalazła dość ładny stój, odpowiedni dla „młodych dam”. Skrzywiła się na myśl, że znów będzie zmuszona się w niego przebrać. Myślała, że czasy dworskich sukni i spiętych włosów ma już za sobą. A tu niespodzianka, po raz kolejny będzie musiała wstąpić w otoczenie możnych panów. W dodatku z bandą obleśnych, krzywych mord, które posiadali w większości jej towarzysze. Cóż za nietypowy zwrot wydarzeń… |
05-05-2015, 10:24 | #128 |
Administrator Reputacja: 1 | Gunter powoli miał dość durnowatych, zarozumiałych bab. Jedna wydzierała się, powołując się na swe urodzenie, koligacje i błękitną krew, a druga zachowywała się jak idiotka o przerośniętym poczuciu własnej godności. Kura udająca kogucika. Aż przykro było słuchać. - Nie wiem, czy mielesz jęzorem dla samego mielenia, czujesz się niedopieszczona i niedowartościowana, czy też może faktycznie jesteś taka głupia i wierzysz w to wszystko, co mówisz - powiedział, gdy Emilia skończyła się wreszcie wywnętrzać. - Głucha jesteś i ślepa na to, co się dzieje dokoła? Sądzisz, że któryś z tutejszych śmieci poluje na własną rękę? Dasz sobie radę z czterema, pięcioma równocześnie? Najpierw myśl, a potem mów. |
05-05-2015, 11:36 | #129 |
Reputacja: 1 | Tego było już za wiele. Emila pożałowała w tej chwili, że nie naładowała wcześniej broni, bo z ochotą wpakowałaby teraz kulkę w łeb tego pieprzonego nawigatora. Za kogo się ten ważniak uważa?! Myśli, że ona nie da rady?! A może to jego duma nie pozwala, by kobieta odwaliła za niego robotę? - Może posłuchałbyś własnej rady i zamknął swój krzywy ryj – wybuchnęła czerwona ze złości. – A skoro już gadasz, to może powiedz mi kto w takim razie ma większe szanse na załatwienie sprawy ze strażnikami? Ty ze swoją krzywą mordą i przerostem ego? Na pewno zrobisz oszałamiające wrażenie na strażnikach, przy odrobinie szczęścia może skończysz jedynie z halabardą w dupie. Może nasz kapitan? Przecież wcale nie wygląda jak obdarty zbir! A Kulawy? Ta szrama na twarzy na pewno wzbudzi zaufanie strażników. No i oczywiście zostaje jeszcze ten Estalijski błazen. Może rzeczywiście ma więcej szczęścia do mężczyzn niż kobiet, ale strażnicy nie nabiorą się na jego ładne oczka. Jedyna osoba, która nadawałaby się do tego lepiej niż ja, od kilku godzin gryzie glebę! No i myślisz, że nie poradziłabym sobie z bandą obdartusów? W tym gównianym miejscy jest o wiele więcej nieuzbrojonych bab, które stanowią mniejsze zagrożenie dla bandy zbirów niż ja. Myślisz, że z taką ochotą będą ryzykować życie, dla tego by mogli sobie ulżyć na mnie? - Ale ty zapewne masz dużo lepszy plan – powiedziała ironicznie. – Skoro myślisz, że poradzisz sobie z tym lepiej niż ja i załatwisz od nas nagrodę za tą małą kur*we, to proszę bardzo! |
05-05-2015, 12:09 | #130 |
Administrator Reputacja: 1 | Gunter roześmiał się, słysząc wywód Emilii. - No proszę, elegancka panienka z dobrego domu się odezwała. Aż dziw, że własnych wad nie widzisz. Wierzyć się nie chce, że z nami w ogóle wytrzymujesz. Przecież wyraźnie widać, że ci nie odpowiada nasze towarzystwo. Wstał, gotowy - tak na wszelki wypadek - do zareagowania na nieprzemyślane działania Emilii. Nigdy nie było wiadomo, co takiej babie może odbić. - A jeśli chodzi o misję, to jedź. A nuż ci się uda. - W podtekście wyraźnie zabrzmiało "a jeśli nie, to niewielka będzie strata". - Z twoją ogładą sukces będzie murowany. Szczególnie jeśli dalej będziesz prezentować swoją ulubioną pozę, mówiącą "mam cycki, ale wy, parchy, nie dorastacie mi do pięt". Jeśli na dodatek będziesz się wciąż zachowywać tak, jakby akurat dręczyły cię kobiece dolegliwości, to z pewnością zdobędziesz szerokie grono przyjaciół. |