Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-05-2015, 11:17   #45
Piter1939
 
Reputacja: 1 Piter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodze
Gergo wahał się. Nie chciał oddawać swojej broni, a kiedy wstawił się za nim inny wysoki, zdecydował się tego nie robić, przynajmniej na razie. Nie mógł jednak kompromitować przesłuchania i odezwał się do kobolda

- Widzisz jak wyciąga rękę po sierp? Twierdzi, że czas ci urżnąć głowę, więc jeśli masz coś przydatnego do powiedzenia, zacznij gadać. Zacznij od tego, ile jest wojowników w każdej jamie i mów dalej wszystko co przyjdzie ci do głowy, a co może nam się przydać w rozgromieniu waszego plemienia.

Widok wykłócających się wysokich i wymachującego sierpem Gergo podziałał na jeńca jak strzał biczem. Zaczął terkotać, że plemię jest duże; ale oddziały wypadowe to tyle co dziś atakowało; że rodzinny obóz daleko i żeby Gergo ich nie ruszał, ale wojowników to niezbyt daleko jamy, w lesie, że w tunelach są tylko porywacze, że w obozie jeńcy - jak ich jeszcze nie zjedli; że jama to tylko przejście i nie ma tam żadnych innych wyjść, tylko komory noclegowe… Aż się zasapał z wysiłku, nerwowo zerkając na leżacego na klepisku drugiego kobolda, trącanego nogą przez Gaspara. Gergo w skrócie wyłożył towrzyszom słowa nieco bełkoczącego kobolda. Wreszcie pojawiły się jakieś konkrety.
Gdy Gergo przetłumaczył słowa jeńca, to Evan zastanawiał się przez moment i zapytał:
- Znaczy ich rodzinna wioska daleko stąd jest, dobrze zrozumiałem? Jeśli tak to po co tu przyleźli, zapytaj go Gergo?
Zaklinacz sprawnie wydobył kolejną informację - po ludzi. Człowieka, zwłaszcza szczenię, łatwiej złapać niż jelenia - entuzjastycznie wyjaśnił schwytany gad. Gergo wzruszył ramionami.
- Mówił już wcześniej, że wykonują tylko rozkazy wodza, nic konkretnego na temat ich celów się chyba nie dowiemy. O coś jeszcze go pytać?
- Chwileczkę. To znaczy, że w okolicy jest jedno wejście do jam noclegowych wojowników-porywaczy, którzy przychodzą nocą? - Shavri popatrzył po towarzyszach, bo wolał się upewnić, że dobrze rozumuje pomimo osłabienia.
Gergo zastanawiał się przed chwilę. Co sprytniejsze koboldy potrafiły liczyć na palcach nawet do dziesięciu.
- Ile jest tych wejść dla wojowników? Tyle - pokazał jeden palec - tyle - dwa palce - a może tyle - wyciągnął trzy pazury - czy jeszcze więcej?
- Wojów jest twoje łapy i moje łapy… i jeszcze szamana łapy i wodza łapy… chyba - odparł jeniec po głębokim namyśle i głośnym pierdnięciu. - A wyjście jedno tu i jedno tam.
Gergo odwrócił się zmartwiony do drużyny.
- Tych wyjść jest mnóstwo.
- Niedobrze - powiedział Evan - Szybki atak chyba nie wchodzi w grę w tej sytuacji, zbyt dużo ich i lepiej znają teren. Proponuję namówić wieśniaków z innych wiosek by tymczasowo przenieśli się tutaj do Zamieci i tu stworzyć główny punkt oporu z palisadą i ogniskami. Trzeba też zdobyć żywność, bo długo nie pociągniemy na tych resztkach. To są wszystkie moje oszczędności.
Evan wyciągnął sakiewkę i rzucił ją na klepisko.
- Proponuję zebrać wszystkie pieniądze i kupić za nie żywność. Może kilku z miejscowych uda się przekonać, by wyruszyli do miasta po zapasy, zarówno dla nas jak i dla nich.
- Niestety, nie mam żadnych monet - powiedziała smutno Zoja - Jedyne, co mogę zrobić, to zapewnić tyle opieki rannym i potrzebującym, ile potrafię. Mam też koc, śpiwór... chętnie je oddam. Może chociaż tyle zrobi jakąś różnicę...
- Brzmi rozsądnie. Pod warunkiem że ich namówimy do opuszczenia domostw i przeniesienia tutaj. To może być trudne… Co planujesz jednak dalej? - zapytał Kain.
- To je myśl, ściągnąć wszytkich ludków w jedno miejsce - przyklasnął Gaspar. - Ale z fundowaniem im spyży raczej bym uważał, wodzu - wyszczerzył się. - Toćmy już ugadali, że ni ma sensu iść do miasta… Chociam sam był “za” - wzruszył ramionami.
- Myślałem o zasadzce w jednej z wiosek - odpowiedział Evan. - Oczywiście gdy już opuszczą ją mieszkańcy. Wybicie znacznej części ich grupy uderzeniowej z pewnością osłabi ich morale, a nam ułatwi później dalszą wojnę podjazdową.
- A jak już dobierzem się tym skurkowańcom do rzyci w zasadzce - wywarczał zza zaciśniętych nagle zębów Gaspar - to może by tak z wizytą do nich wpaść? Nie spodziewają się tego kurwie syny, łacno ich wybierzem, jako ryby z saka. Nadto - kontynuował - możem ich herszta capnąć i utłuc, pewnikiem się z tego nie ucieszą. Jeno bida, bo przez jamy leźć trzeba...
- Jeśli jaszczurki nas nie przejrzą to takie rozbicie ich głównych sił było by skuteczne… Gergo zapytaj jeńca czy obserwują wioski za dnia - poprosił czarodziej.
Gergo warknął na kobolda, przekazując mu pytanie maga. Ten wzruszył ramionami. Zależało od rozkazów, ilości jeńców, pogody… Zwykle jednak tak.

Marv nie podchwycił rzucania sakiewkami. Jego spojrzenie przesunęło się po monetach Evana, następnie skierowało na samego wojownika, a na końcu zatrzymało na przesłuchiwanym koboldzie.
- Gdyby udało się przekonać mieszkańców, wątpię by łatwo, to moglibyśmy zająć się tymi wejściami w okolicy. Nie stawimy czoła takiemu atakowi jak dzisiaj, pokonaliby nas, gdyby nie to, że najpierw zdecydowały się uciekać. Gergo, spytaj go jeszcze, czy tacy duzi ludzie jak my mogliby przejść tunelami i czy one łączą się w kilku miejscach pod ziemią.
- Jak wysokie są tunele, skorrax? Wysoki się tam zmieści? Czy te jamy są połączone ze sobą, czy tylko każda z głównym obozem? W sensie - żachnął się Gergo na widok tępej miny kobolda - czy można przejść z jednej jamy wojowników do drugiej tunelami? Są tam pułapki?
Związany gad rzekł, że podziemia są naturalne, raz wyższe, raz niższe; nie sprawdzali wszystkiego, bo są tam pająki, ale do obozu jest dość prosta droga. Pułapek w tunelach nie ma. Może służyć za przewodnika… jeśli duzi obiecają, że zostawią obóz rodzinny w spokoju.
- Ciekaw jestem, czy koboldy przestaną atakować, gdy zabraknie ich wodza. - Marv zastanowił się na głos. - Szkoda, że nie wie jak dotrzeć do obozu, górą podczas dnia dałoby się wyminąć wszystkie śpiące koboldy. Ile z nich pełni wartę i gdzie, gdy reszta śpi? - przekazał pytanie do Gergo. - I spytaj, czy jakbyś się tam pojawił w ubraniu jednego z zabitych, to zostałbyś rozpoznany jako obcy.
- Ze dwa, trzy przy wejściu i kilka w okolicy - przetumaczył Gergo dodając, że pewnie rozpoznałyby go po zapachu albo nieco innej barwie łusek.
- Ma ktoś jeszcze jakieś pytania albo propozycje na plan? - zapytał Shavri, muskając palcem zarost pod nosem. - Ja od razu powiem, że zdaje się na to, co postanowi kapitan jeśli idzie o obronę mieszkańców, bo to jest dla nas najważniejsze. Nie jestem za dobrym taktykiem, a mój ostatni pomysł wszyscy wiemy, jak się skończył - dodał na końcu i mimowolnie uśmiechnął się do własnej popędliwości.
- Tak to kupim se dwa, góra trzy dni - Gaspar splunął w kąt. - Zasrańce ruszą wpierw na inne sioła, a jak tam chopów nie znajdą… to przyjdą tuta. Bez dwa dni można by wiochę ładnie oszańcować, ale trzymać tu setkę z górą ludzi, bez zapasów za to z inwentarzem …nie wydolim więcej niż tydzień, a to tylko jak szczęście mieć będziem, i jak chopy żywine zjedzą. A potem co? Korę a korzunki żreć będziem? - podrapał się w pierś, jakby sprawdzał, czy rany ciąglę bola. Nie bolały.
- Mnie się widzi - kontynuował - uderzać. Póki jeszcze łuskowate pomietła nie ogarnęły z kim im w paradę przyszło. Iść i natłuc ile się da i w lasy zapaść, i znowu uderzyć... alibo... w bogach ufność złożywszy, iść na bój ostatni żeby ich herszta usiec. Jak fortuna nam zaświeci - może głowy uniesiem. W tym nadzieja… jej mać - złożył ręce na piersi zmąwszy w ustach przekleństwo.
- Choć atak bezpośredni, frontalny jest bardzo ryzykowny dla nas, to dla wioskowych byłby najlepszy. Oczywiście jeśli priorytetem jest dla nas ograniczenie liczby ofiar wśród chłopów. Kobody związane walką z nami nie zaatakują osad - wtrącił Kain.
- Tego tutaj trzeba dobrze związać, może się przydać jako przewodnik - Marv pokazał palcem na jeńca, również nie mając do niego dalszych pytań.
- Wydaje się, że niemożliwe będzie przedostanie się górą do tego obozu z porwanymi - młody wojownik wyglądał na zamyślonego, patrząc prosto w ścianę. - Nie możemy też wydać otwartej walki koboldom. Wydaje się rozsądne, by uderzać rankiem, zaraz po tym jak udadzą się spać. Gdybyśmy zajęli wejście do tuneli, a one zaczęły z nich wyłazić… - Głowa Hunda pracowała, próbując obmyślić jakiś plan.
- To najlepsza sytuacja dla nas. Teraz wygrywają i są silne, ale jak zaczną tracić swoich, wkradnie się strach. Nie ryzykowałbym od razu ataku, raczej podskubywanie ich jak one robią z wioskami. Zmuszać do wstania, hałasować, nękać i uciekać gdy zbiorą się w większej kupie. Gdy nie prześpią dnia, nie będą miały siły w nocy. Tak jak mówił Gaspar, uderzać i uciec, ale tylko przy wylocie tunelu.
Drugą opcją byłby atak w nocy przez tunele, gdy nie będzie tam wojowników, ale Marv nieszczególnie chciał ryzykować czegoś takiego, więc nawet o tym nie wspomniał, zerkając na Evana, ciekaw jego spojrzenia na to wszystko.

Deithwen wstąpił do Gildii by zarabiać pieniądze, a nie je wydawać. Pomysł dowódcy wydał mu się szczególnie mało atrakcyjny. Nie zamierzał pozostać w tej wiosce dłużej niż to było absolutnie konieczne.
- Jestem także za opcją ataku. Wynajęto nas, aby pokonać koboldy, zaatakujmy odważnie i rozwiążmy sprawę raz na zawsze - rzekł krótko Druid.
- Uważasz, że pokonamy je jednym atakiem? - Marv wybałuszył oczy w niedowierzaniu.
- Po jednej, dwóch, trzech bitwach, to bez znaczenia. Chciałem jedynie podkreślić, że biernie czekając na rozwój wydarzeń nic nie zdziałamy - odpowiedział Deithwen. Rudowłosy pokiwał głową na znak, że zrozumiał.
 

Ostatnio edytowane przez Piter1939 : 02-05-2015 o 11:28.
Piter1939 jest offline