Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-05-2015, 17:56   #293
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Bryn Shander
26/27 Tarsakh


Arnulf i Var popędzili w stronę domostwa porucznika; reszta została na miejscu. Shando dokładnie przyjrzał się pogorzelisku pod drzwiami - ewidentnie był to jakiś czar; prosty, lecz długo trwający, co wskazywało na wprawnego czarodzieja lub kapłana. Nie zauważył żadnych podejrzanych indywiduów - zresztą w półmroku, tłumie ratowników i gapiów byłoby to praktycznie niemożliwe. Burro stał nieopodal, pilnując co by ktoś nie zaszedł ich od tyłu i pocieszając jak umiał szlochającą Elaine Dyce, panią zrujnowanego domostwa. Cóż, przynajmniej dom się nie zawalił, ogień nie rozniósł dalej, a sąsiedzi na pewno pomogą… Tak w każdym razie bywało w Ybn Corbeth i Sielskim Siole. Tymczasem Tibor zajął się ojcem półelfa, Hektorem - do świątyni był kawał drogi, a mężczyzna nałykał się dymu i był w kiepskim stanie. Gwen i Kana, siostry Ignisa, czuwały obok, gotowe na każdy rozkaz młodego kapłana.

Innocenty siedział na progu sąsiedniego domostwa, tam gdzie zostawił go Grzmot. Całe ciało bolało go od kaszlenia, biegania i prób wspinaczki. Rodzinę i sąsiadów widział jak przez mgłę, ich głosy zlewały się w jeden monotonny szum. Gdy ktoś pochylił się nad nim bardziej poczuł to niż zobaczył, ostatkiem instynktu samozachowawczego, który mówił mu, że napastnicy mogą zechcieć dokończyć dzieła. Jednak zamiast brodatej, kostropatej twarzy oprycha zobaczył nad sobą kobiece oblicze, okolone burzą rozczochranych włosów. Zimne dłonie wślizgnęły się pod koszulę półelfa, badając cal po calu jego ciało.
- Alana… - szepnął spierzchniętymi wargami. Czyżby umierał, a ukochana po niego przyszła? Czy to raczej jej upiór przypominający mu, że nie spełnił obietnicy, nie pomścił jej śmierci, zapomniał o niej…. Czyżby nadszedł czas zapłaty?
Twarz kobiety ściągnęła się z bólu, jej usta poruszyły. Ignis nie słyszał słów, ale rozdzierający ból w trzewiach zelżał. Bard zamrugał raz i drugi.
- Arien… - wychrypiał. Bliźniaczka zmarłej siostry Arnulfa kiwnęła głową i ruszyła w stronę pogorzeliska i Hektora. Krótko ścięte włosy niewiele pomogły; nadal wyglądała niemal kropka w kropkę jak Alana. Van Dyce poczuł przenikliwy ból zupełnie innego rodzaju…



Arnulf i Var biegli przez miasto, ale goliat szybko odsadził Lothbrocka i gdy ten dobiegł do swojego domu Grzmot był już w środku. Sądząc po dźwiękach spuszczał właśnie komuś srogi łomot. Po chwili z otwartych na oścież drzwi wybiegło trzech drabów i rozbiegło się po uliczkach. Porucznik nie ruszył za nimi gdyż po pierwsze - był bezbronny, a po drugie w zaułku dostrzegł ruch i milicyjny instynkt kazał mu iść w tamtym kierunku. Gdy ostrożnie poświecił pochodnią, zobaczył gmerającą się na śniegu Marę i leżacego obok oprycha. Dziura po nożu w plecach i kałuża krwi barwiąca śnieg wskazywała na to, że facet już nigdzie nie pobiegnie.



Noc minęła wszystkim w minorowych nastrojach. Obity przez włamywaczy Ur-Thog lizał rany, podobnie jak Ignis, a mabari, którego jeden ze zbirów kopnął w pysk tulił się do Tibora. Strzydze ciśnięto w pysk jakimś śmierdzącym proszkiem i wilk kichał i tarł poparzony nos aż do rana. Własność ybnijczyków była wybebeszona, ale chyba nic nie zginęło. Skacowana Mara była cała, ale nie potrafiła dokładnie powiedzieć co się stało. Czuła, że ktoś ją knebluje i niesie, ale była zbyt pijana by się bronić. A potem… porywacz nagle stęknął i zwalił się na ziemię, a zaklinaczce wydawało się, że widzi nad sobą czarną twarz okoloną jasnymi włosami…

Tyle dobrego, że Grzmot dołapał jednego z drabów i obił na tyle solidnie, że chłop nie miał oporów przed gadaniem. Zresztą nie miał do powiedzenia wiele. Zatrudnił ich Śmierdzący Peter by okradli ybnijczyków i zabili lub porwali kogo się da. Nie wiedzieli, że porywają się na domostwo kapitana straży - choć pewnie mało by ich to obeszło, bo Peter płacił po pięć sztuk złota na łeb. Zwerbował ich w “Cieknącym szpuncie”; zbój słyszał, że ma swoją bazę w którymś z opuszczonych po wojnie z Kessellem domów na południu, ale nie wiedział dokładnie gdzie. Pewno jak was zoczy to migiem piwnicami do innej chałupy ucieknie albo i dalej - rzekł na koniec.

Nocna awantura sprawiła, że czaromioci musieli odpoczywać nieco dłużej niż przewidywano, ale dzięki temu Arnulf miał czas zameldować się w Ratuszu i zebrać raporty od zaspanych strażników, którzy w większości udali się potem na spoczynek. Zarówno wejście w magazynie Hyattów jak i w jednym z opuszczonych domów były nadzwyczaj aktywne; milicjanci zgłosili, że wchodziło do nich kilkunastu zamaskowanych osobników. Podobna ilość opuściła domniemane podziemia. Do ostatniego z domostw wieczorem weszło kilku mężczyzn i kobiet wyglądających na żebraków; nikt więcej tam nie wchodził ani nie wychodził.

O świcie Tibor odwiedził świątynię Triady, spędziwszy na modlitwach z tamtejszymi kapłanami dobre dwie świece. Hubert Dert wyjaśnił Zwiastunowi Świtu, że ciąży na nim coś na kształt klątwy, ale… on nie spotkał się nigdy z czymś takim (choć w świetle ostatnich wydarzeń żadnego z kapłanów to nie dziwiło). Skonsternowany przekazał Tiborowi wyniki swoich modłów: młodzieniec naraził się któremuś z bogów, w swej pysze sprzeciwiając się jego woli, myśląc, że jesteś władny rozrządzać życiem i śmiercią. Teraz życie odwróciło się od ciebie, skazując cię na los tak podobny nieumarłym. Taką wiadomość dostałem od boskiego wysłannika, zastrzegł się Dert widząc jak młodzieniec czerwienieje z oburzenia. Zmęczenie to tylko początek; podatność na choroby, odstręczanie od siebie żywych, stopniowe obumieranie… Opowiadałeś o przeklętej dolinie; objawy wydają się podobne…
- Możemy wymodlić dla ciebie łaskę odkupienia, jednak tylko od ciebie zależy,czy bogowie ją przyjmą - dodała kapłanka Ilmatera. - Lathander to pan życia i nowego początku, więc podążanie za jego doktryną, pomoc przy kiełkującym życiu i walka z nieumarłymi powinny wystarczyć. Zwłaszcza to ostatnie; jeśli całkowicie poświecisz się temu celowi w ramach zadośćuczynienia jestem pewna, że bogowie spojrzą na ciebie łaskawym okiem.



Po załatwieniu sprawunków i wymianie informacji czas było podjąć kolejne decyzje. Pociągnąć sprawę pyłku i Hyattów… a może po prostu ruszać do podziemi jak planowano wcześniej i nie czekać, aż kultyści uderzą ponownie.

 
Sayane jest offline