Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-05-2015, 21:06   #127
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Emila była w kropce. Z jednej strony rozwydrzona paniusia przyprawiała ją o ból głowy, przez co jej ręka nieraz w czasie podróży wędrowała w stronę sztyletu z myślą o odcięciu malej jędzy języka. Z drugiej zaś strony, to Pipie najbardziej się obrywało, co pozytywnie wpływało na humor dziewczyny. Ostatecznie Emilia zadecydowała, że odjedzie jak najdalej od wrzasków i z odległości będzie przyglądać się rozgniewanemu i torturowanemu przez wywody arystokratki Estaliczykowi.

Widok rodzinnego miasta wcale nie poprawił jej humoru. Wręcz przeciwnie, denerwował ją fakt, że musiała tu wrócić. Choć nie do końca jeszcze jej się to udało. W milczeniu przemierzała dalszą mozolną drogę, gdyż była już zbyt bardzo zmęczona, by teraz na wykrzykiwać kolejne bluzg. W czym jednak świetnie wyręczała ją dworska ku*wa. Swoją drogą nie pamiętała, kiedy ostatnio przeżyła tak wyczerpujący dzień. Wcześniej podróżowała niby pieszo, jednak dłużąca jej się wtedy droga, wcale rozniecała w niej nerwów. Tak naprawdę nawet lubiła te samotne wyprawy, kiedy to jedynymi jej towarzyszami były zwierzęta pilnie przyglądające się jej z lasów, czy też jacyś mniej wnerwiający awanturnicy.

Niespecjalnie przejęła się faktem, że nie mogli dostać się do miasta. Nie spieszno było jej do niego. Jednak towarzystwo zbirów i gwałcicieli, kręcących się w około, jak i krążącej w powietrzu zarazy, nie dawała jej spokoju. Kilkukrotnie miała ochotę odstrzelić, jakiemuś obwiesiowi jajca - od tak, jako przestrogę dla innych – jednak zrezygnowała, nie chcąc sprowadzać na siebie i resztę „załogi” kłopotów. Które swoją drogą nieustannie do nich lgnęły. Masowej rzezi na bandytach i strażnikach, tego samego dnia, nie przeprowadza się codziennie.

Siedząc przy ognisku, z ochotą pałaszowała resztkę swoich dziennych racji i z przyjemnością przysłuchiwała się wywodom panienki, która najwyraźniej działała tym razem nie tylko Estalijczykowi na nerwy, jednak w dalszym ciągu na niego kierowała swój gniew.

Przysłuchując się Ważniakowi, zmarszczyła brwi i sięgnęła po pistolet.
- Za kogo ty mnie niby masz?! Hę?! – warknęła. – Myślisz, że któryś z tych tutejszych śmieci dałby mi radę? Chyba dobrze już wiesz jak na facetów działa widok rozciętych jaj, a myślę, że ta spluwa będzie się nadawać do tego znacznie lepiej... – powiedziała, uśmiechając się maniakalnie. - Jak chcesz to mogę Ci dać mój strój. Mam jeden czysty i przyjemny dla oka zestaw w plecaku, a i myślę, że spódnica będzie Ci lepiej pasować, niż te luźne gacie... Chyba lepiej jak ja pójdę. Znam miasto i wiem jak dotrzeć do barona, a także wiem jak zagadać do strażnika, by nie odesłał mnie od razu z kwitkiem. Jeżeli mi nie ufacie, to chodź któryś ze mną.

Powiedziała, po czym sięgnęła po plecak i zaczęła w nim czegoś szukać. Bardzo szybko odnalazła dość ładny stój, odpowiedni dla „młodych dam”. Skrzywiła się na myśl, że znów będzie zmuszona się w niego przebrać. Myślała, że czasy dworskich sukni i spiętych włosów ma już za sobą. A tu niespodzianka, po raz kolejny będzie musiała wstąpić w otoczenie możnych panów. W dodatku z bandą obleśnych, krzywych mord, które posiadali w większości jej towarzysze. Cóż za nietypowy zwrot wydarzeń…
 
Hazard jest offline