Gdy Adril wyszedł z Enta, ujrzał światło dzienne. "Tak jasno dawno nie było..." - pomyślał. - "Najpierw byliśmy w ciemnym, cuchnącym tunelu, gdy wyszliśmy, był wieczór... Mimo wszystko dobrze jest być na świeżym powietrzu o poranku." - nie był to jednak tok myślowy, który nasunął mu się intuicyjnie. On sam starał się zacząć o tym myśleć, kiedy uświadomił sobie, wokół jakiego tematu oscylowały jego myśli do tej pory. Mianowicie wcześniej jego umysł wypełnony był myślami o Alessie. Wieloma różnymi myślami, z których żadnej nie potrafił konkretnie zdefiniować. Tak, dobrze, że zmienił temat.
Usłyszawszy głos kobiety od razu się ożywił.
- Cóż, chyba rzeczywiście powinniśmy poczekać na Dreak'a. Mam nadzieję, że przyniesie coś z tego polowania... - powiedział, ale zaraz zauważył wiszące na Drzewcu owoce. "Encie, kocham Cię za te jabłka. Prawie tak, jak Alessę za to, że jest." - nagle zdał sobie sprawę, co pomyślał. Cieszył się, że nie wypowiedział tego na głos, ale był na siebie zły - "Co to w ogóle było? Przecież tak nie jest. Prawda...?" - pytanie zadał w myślach, więc nie liczył na niczyją odpowiedź. A wiedział, że on sam nie jest jak na razie wiarygodnym źródłem informacji na tematy związane z Alessą. Starając się oczyścić umysł z wszystkich tego typu myśli, zerwał kilka jabłek. Jedno rzucił Altharisowi, drugie podał Alessie, trzecie zatrzymał dla siebie. Ostatnie położył w widocznym miejscu dla Dreak'a.
- Niech się chłopak ucieszy, że o nim myślimy. Może będzie wtedy mniej gadał - stwierdził głośno. |