Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2015, 22:13   #109
Tropby
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
NA RATUNEK DZIEWCZYNCE


- Co to jest? - Elie niemal krzyknęła. Dobrze wiedziała, że sama chciała ruszyć z Suro na tę wyprawę, ale chyba na spotkanie z czymś takim się nie pisała.
- Tam… - Barl wskazał w stronę stwora, między kolejnymi zmianami swego nastroju. - Musimy… chronić.
- Co chcesz chronić? O czym ty mówisz? - elfka spojrzała na chłopca ze zdziwieniem.
- Ktoś tam… potrzebuje… potrzebuje… - Dzieciak starał się zebrać myśli. Nie było to łatwe. Liczne, nieraz sprzeczne ze sobą emocje uderzały w niego niemal w tej samej chwili. Strach, przerażenie… Też to kiedyś czuł. Wtedy w lochach. Gdy ten osobnik ubrany na czarno z maską na twarzy coś z nim robił. Kiedy przestał to czuć? Kiedy czuł się bezpiecznie. Gdy Ona po niego przyszła i go uwolniła. Jej uśmiech i ciepło ciała, gdy go przytulała. Tak. Właśnie tego potrzebował ten ktoś. - Potrzebuje mamy! - krzyknął chłopiec, łapiąc Elie za rękę. Wytworzywszy dookoła siebie, elfki i szamana ochronną sferę ruszył w stronę potwora.
- Mam co do tego złe przeczucia… - stwierdził Duchowy Przewodnik, krocząc przed chłopcem i kobietą. - Jednak czuję że masz rację. W tej twierdzy są dusze które potrzebują kogoś kto pomoże im i wskaże właściwą drogę.
Bestia wyczuła zbliżające się obiekty, które próbowały przeciwstawić się jej mocy. Jedna z fioletowych macek porwała spory kawał metalowej ściany który szybował dookoła, posyłając go z lekkością w stronę Barla i reszty. Chłopak nie był pewny czy w takim wstanie, jego bariera zdoła przyjąć na siebie tak ogromny i silnie rzucony przedmiot.
- Czemu nas atakujesz?! - krzyknął młody elf w stronę stwora - Chcemy by ten kogo chronisz czuł się bezpieczny! - Barl starał się skupić wszystkie swoje rozbiegane myśli na wzmocnieniu bariery.
Elie tym czasem zaczęła się przygotowywać do wykonania wietrznego cięcia by choć trochę osłabić lecący w ich stronę kawał ściany.
- Oszczędzajcie siły, młode dusze. Będą wam potrzebne - oznajmił mistycznym tonem Jastrząb, chwytając pod pachy Barla oraz Ellie, którzy na szczęście byli dość leccy, po czym ukucnął i wybił się w powietrze, znikając na moment gdy jego ruchy zostały przyspieszone przez ducha kojota. - Zabiorę was do osoby której poszukujecie. Wskażcie mi tylko właściwą drogę.
Barl wskazał palcem kierunek. W sam środek potwora.
Jastrząb odskoczył przed olbrzymi kawałem metalu, który przebił się przez otaczający twierdzę balkon. Duchowny wylądował na jednej z lekko pochyłych ścian, czując jak z pokonaniem każdego metru w stronę potwora, coraz trudniej mu się poruszać. Bestie otaczało swoiste pole telekinetyczne, które chciało unieść wszystko dookoła. Ponadto wyczuwając iż Jastrząb porusza się w stronę dziewczynki, kilkanaście macek strzeliło w jego stronę, chcąc go pochwycić i wyeliminować.
- Przestań! - Barl w dalszym ciągu krzyczał w stronę stwora. - Prowadzimy mamę. Nie możesz jej skrzywdzić, bo zrobisz też krzywdę temu, kogo ochraniasz!
Młody elf skupił całe swoje umysłowe moce na wytworzeniu przed lecącymi, tarczy, która miała zatrzymać chociaż kilka macek.
- Jesteście pewni że to dobry sposób? - zapytał szaman, nie zatrzymując się jednak. Wciąż pędził w powietrzu w kierunku stwora, starając się wymijać kolejne macki używając mocy ducha kojota gdy tylko był w stanie. - Jeśli potrafiłbyś w jakiś inny sposób przekazać że nie zamierzamy jej skrzywdzić, to powinno nam ułatwić zadanie.
- Nie potrafię. - odparł smutno chłopiec - I tak pewnie by nie uwierzyła. Jest zbyt przestraszona.
Na początku szło gładko, bariera Barla odpierała niektóre macki, gdy szaman unikał kolejnych. Jednak z każda chwilą ilość ataków rosła, a Barl miał coraz większe problemy z utrzymaniem koncentracji, gdy jego emocje dawały mu się we znaki. Ponadto powietrze dookoła stwora stawało się coraz cięższe i poruszało się niczym wichura. W pewnym momencie w cała trójkę uderzyła mocniejsza fala telekinetyczna, która dosłownie unieruchomiła ich w powietrzu, tak samo jak latające dookoła kawałki twierdzy. Macki owinęły się dookoła uwięzionych telekinetyczną mocą osobników, których teraz chroniła tylko słabnąca z każda sekunda bariera chłopca.
Elie dostrzegła zaś prawdopodobny powód wściekłości manifestacji telekinetycznej mocy. Klony Nino prowadziły stały ostrzał w jego stronę z dziwnych urządzeń, przypominających obudowane zbroją działa. Jak gdyby chciały by ten był ciągle rozjuszony.
Szaman przerzucił chłopca przez ramię tak że ten siedział teraz na jego plecach, po to by zwolnić jedną rękę którą zamachnął się w kierunku stwora, a duchowy wąż w swej niematerialnej formie przeniknął przez barierę i rozciągając się zaczął zbliżać się do twarzy potwora, by ten znalazł się w zasięgu jego głosu.
- Hej! Ussssspokój się dziecko! - zasyczał wesoło duch, falując w powietrzu niczym zabawka. - Jessssteśmy tu by ci pomóc i pokonać złego naukowca, więc nie mussssisz się już niczego obawiać!
- Ej, tamci nam przeszkadzają. - Elie wskazała działa ostrzeliwujące monstrum - Jeśli będą strzelać, to dzieciak nie poczuje się bezpieczny. Musimy je zniszczyć.
- Wujku szamanie… - włosy na ciele Barla zaczęły się unosić pod wpływem jego mocy. Lekkie drżenie powietrza dookoła całej trójki świadczyło, że ten zwiększa natężenie swych telekinetycznych zdolności - Zabijmy tych skurwysynów. - wysyczał przez zaciśnięte zęby. Chłopiec już nie starał się przeciwstawić napływającym do niego emocją. Postanowił je przyjąć, przekuć na swój gniew i wykorzystać by powstrzymać tego szalonego naukowca.
Jastrząb jednak mimo swojego obecnego wyglądu nie był wojownikiem. Jeśli istniał sposób na uniknięcie walki, to zawsze wolał go wybrać od bezpośredniej konfrontacji.
- Spróbujmy najpierw przemówić mu do rozsądku - zaproponował, uspokojającym tonem. - Nie musimy przecież walczyć z Nino. Wystarczy że uratujemy to dziecko i wrócimy na okręt.
Wąż falował przed twarzą bestii, jednak ona nie posiadała uczuć czy świadomości dziewczynki. Była jej strażnikiem, czymś co naukowiec o różowych włosach umieścił w małej istotce bez jej zgody. Widać zainspirowały go poczynania Mirro, których ten używał na Barlu - tylko skąd się o nich dowiedział?
Jednak to nie odpowiedź na to pytanie była teraz ważna, a sytuacja bieżąca. Manifestacja umysłowej mocy przerażonej dziewczynki, spojrzała na węża, który był zdecydowanie za blisko. A to co było w zbyt małej odległości od jego Pani było zagrożeniem. Oczy stwora zalśniły jaśniej a duch węża rozpadł się na drobinki, jak gdyby rozerwało go tysiąc ramion. Macki zaciskały się coraz mocniej na barierze Barla, jednak wysiłki chłopca utrzymywały jego kompanów w bezpieczeństwie.
Strefa wpływów stwora jednak stopniowo się zwiększała, poddana jej była coraz większa część twierdzy. Maszyny Nino musiały się wycofywać, ale pod telekinetyczną moc wroga zaczął też dostawać się statek piratów, który ten ściągał w swoją stronę, zapewne po to by przerobić go na kupkę złomu.
- Musimy ją uspokoić! - niemal warknął Barl. Widać było, że samemu powoli traci nad sobą kontrolę i lada moment nie będzie jednego problemu władającego psychicznymi mocami a dwa. - Nie może czuć, że jesteśmy dla niej zagrożeniem!
- Jastrzębiu, odleć trochę w tył. - powiedziała Elie, obserwując otoczenie. Szukała elementów, które moc monstrum pomija. - Barl, uspokój się. Może ona tak jak ty wyczuwa emocje. Postaraj się skupić na radości. Może to podziała.
- Nie wydaje mi się by to miało przynieść porządany przez was skutek - pokręcił głową szaman, jednak machnął kilkakrotnie orlimi skrzydłami, wycofując się z zasięgu mocy stwora, gdy wąż na jego prawym ramieniu powoli odzyskiwał swą duchową formę. - Mój przyjaciel przyjrzał się temu stworzeniu z bliska i nie dostrzegł żadnych oznak emocji. Możliwe że ta magia działa niczym klątwa, wbrew woli dotkniętej nią osoby i będzie bronić ją dopóki ta znajduje się w niebezpieczeństwie. Jeśli tak to jedynym sposobem na jej powstrzymanie byłoby zakończenie walki, bądź sprawienie by ta straciła przytomność. Choć nie jestem pewien co do tego drugiego.
Jastrząb odsunął się, zaś Eli obserwowała w tym czasie otoczenie. Dostrzegła, że najswobodniej latają - niemal nie uszkodzone, obiekty na co dzień nieruchome. Kawałki murów i podłoża. Im coś bardziej starało się zbliżyć do potwora, czy też po prostu poruszało się szybko - jak pociski wystrzeliwane przez armaty, tym bardziej skupiał się na nich olbrzymi potwór.
- Ta różowa ciota nie skończy walki, a na utratę przytomności dzieciaka czekać nie możemy. - kobieta wskazała na najbliższy kawałek muru. - Skoro ten stwór nie ma emocji to może też nie jest zbyt inteligenty. Jastrzębiu podleć tam. Ty Barl upewnij się, że to będzie tkwiło cały czas miedzy nami a tym czymś. Sprawdzimy jak zareaguje na “przypadkowo” kierowane kawałki otoczenia. Może uda nam się podrzucić młodego do tej dziewczynki by sobie pogadali.
- Spróbujmy waszego planu - zgodził się szaman, podlatując do najbliższego kawałka gruzu, by następnie zabrać wszystkich w kierunku wskazanym przez chłopaka.
Kawały gruzu krążyły dookoła bestii, niczym płatki śniegu. Stwór nie zareagował na opadających swobodnie osobników, zwłaszcza, że teraz wyczuł inne źródło zagrożenia. Statek Nino który górował nad nimi, błysnął nagle różowym światłem, po czym został pochłonięty przez jego kulę. Wybuch był tak silny, że nawet tutaj poczuli podmuch na twarzach, a z okrętu nie pozostały nawet malutkie odłamki - całkowicie zniknął. Bestia utworzyła z tamtej strony potężną barierę, co było jedynym momentem na jaki mogli liczyć. Barl popchnięty przez Jastrzębia i Elie ruszył w dół, by gładko opaść na ziemi w centrum bestii, tuż przy małej zapłakanej dziewczynce otoczonej jej mocą.
Pchnięcie Barla korzystając z faktu, że potwór został odciągnięty przez eksplozję statku i… Elie zamarła w bezruchu ze wzrokiem wpatrzonym w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą był okręt Nino… Tam był Suro… Tam był Cal… Calanir. Elfka była silną kobietą, która z reguły panowała nad swoimi uczuciami - może z wyjątkiem gniewu. Jednak teraz… teraz, gdy znowu nie mogła ocalić bliskich jej osób łzy popłynęły jej z oczu, a ona nie krzyknęła z rozpaczy tylko dlatego, by nie ściągnąć na siebie uwagi potwora.
Szaman nawet nie spojrzał w kierunku eksplozji. Na jego twarzy też nie było widać wielkich emocji. W końcu takie było przeznaczenie tych którzy zdecydowali się wziąć udział w tej bitwie. Mimo to objął jedną ręką stojącą obok niego elfkę, by chociaż trochę dodać jej otuchy.
- Żałuję że gwiazdy nie przepowiedziały mi losu jaki spotka twego ukochanego - stwierdził głosem pełnym współczucia, ale i niewzruszonego spokoju. - Jeśli chcieliście sobie coś powiedzieć, to gdy wszystko dobiegnie końca mogę przywołać tutaj z powrotem jego ducha, choć obawiam się że nie na stałe.
Elie otarła łzy. Nie pozwoliła by emocje zawładnęły nią na polu walki. Później będzie czas na płacz.
- Nie… Nie mamy sobie nic więcej do powiedzenia, do czego nie potrzebne byłoby ciało. Bo duchowi chyba trudno skopać dupę, co nie? - dodała z wymuszonym uśmiechem. - Ale paru różowych dupków z chęcią zabiję.
Tymczasem Barl przez chwilę przyglądał się dziewczynce. Nie miał doświadczenia w kontaktach z osobami w podobnym do niego wieku. Nie miał pojęcia czy zwrócić się do niej “ciociu”, “siostrzyczko” czy jeszcze inaczej. W końcu uznał, że tym razem obejdzie się bez tego typu słów. A właśnie. Co mógł powiedzieć?
Nagła fala rozpaczy uderzyła w niego niczym młot. Chłopiec zachwiał się pod jej wpływem. Wszystkie jego myśli nakierowane zostały na jedną osobę.
- Koci wujek… - wyszeptał, gdy uświadomił sobie co to oznacza. - Tata…
Łzy napłynęły do oczu małego elfa. Rozpacz i nienawiść zaczęły walczyć o głos w jego głowie. Dłonie zacisnęły się w pięści… i przygrzmociły w twarz chłopca. Nie czas na rozpacz. Miał tutaj zadanie do wykonania. Musiał być starszym braciszkiem dla nieznajomej, a starsi bracia nigdy nie płaczą przy młodszym rodzeństwie.
- Cześć, też jesteś elfem? - zapytał o pierwszą kwestię, która przyszła mu do głowy.
Dziewczyna podciągnęła się lekko na ścianie, szurając nogami po posadzce wtulona w swego misia. Przerażona, dalej mokra od łez, pokręciła głową na boki. Ta reakcja pojawiła się chyba tylko dlatego, że Barl był w podobnym wieku co ona.
- A powiesz mi do jakiej rasy należysz? - zapytał, z całych sił starając się uśmiechać, a nie wyć z rozpaczy. - A właśnie, jestem Barl, a ty?
Dziewczyna skuliła się jeszcze bardziej. Wtuliła w siebie misia, a Barl poczuł jak gdyby bestia poczęła powoli zerkać w dół, jak gdyby coś w słowach chłopaka nie pasowało. Barl był inteligentny, szybko do niego to dotarło. “Rasa” szalony naukowiec na pewno pytał o to na samym początku, gdy zbierał informacje o małej, to musiało sprawić, że wspomnienia spędzonych w laboratorium godzin zaczęły do niej wracać.
- Och wybacz. Nie chciałem, przepraszam. - Barl zrobił kilka kroków w tył. Strzelił gafę, która mogła się źle skończyć. Bardzo źle. - Nie, nie musisz mówić. Wybacz, że pytam cię o takie rzeczy. - elf wykonał ukłon, który według niego miał być szarmancki. W końcu tak powinno się rozmawiać z kobietami… Prawda? Co prawda ukłon był bardziej komiczny, ale kto by się tam przejmował szczegółami. - Jestem Barl Raim i chciałbym zabrać cię na… latanie. Zgodzisz się?
Dziewczyna wyglądała na dalej przestraszoną, ale w końcu udało się wydusić z niej jakąś reakcje. - Nie chce, on tez latał. Nie chce latać. -stwierdziła cicho, zapewne mając na myśli podniebny okręt Nino.
No to będzie problem jeśli bez latania mają się stąd wydostać i Barl doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Przynajmniej nieznajoma się odezwała. Tyle dobrze.
- A co byś chciała? - zapytał chłopiec, zdradzając swój brak doświadczenia w kontaktach damsko-męskich.
Ona patrzyła na niego chwile w milczeniu. - Do mamy… -odpowiedziała w końcu cichutkim głosem.
Właśnie na tę odpowiedź Barl czekał. Jednak tak po prawdzie nie rozwiązywało to jakiegokolwiek problemu. Nie wiadomo co się stało z matką dziewczynki. Czy zwyczajnie zostały rozdzielone, czy może kobieta została zabita? Dobranie złych słów mogło sprawić, że dziewczynka wybuchnie, a z nich zostanie mniej niż mokra plama. Gdy każde rozwiązanie było tak samo prawdopodobne należało zrobić jedno. Zaryzykować.
- Więc poszukamy twojej mamy. Jednak może to trochę potrwać, więc chciałby ci przedstawić kogoś, do kogo w razie potrzeby będziesz mogła się przytulać. Dobrze? - zapytał, wyciągając w jej stronę dłoń.
- A-ależ nie wiem czy powinienem… - wzdrygnął się Jastrząb i puścił elfkę, by odsunąć się o krok od dziewczynki. - Może powinniśmy ją ogłuszyć? W ten sposób dużo łatwiej będzie nam zabrać ją stąd w bezpieczne miejsce - zaproponował szeptem Elie.
- Żeby ciebie ktoś zaraz nie ogłuszył. - warknęła elfka, robiąc kilka kroków w stronę dziewczynki. Czekała jednak, aż ta odpowie na pytanie Barla.
Wtem cała czwórka mogła poczuć jak twierdza zaczyna drżeć wprawiona w wibracje niczym wielki dzwon. Ściany dookoła nich zaczęły trzeszczeć i pękać, a kawałki metalowych blach i części sypały się dookoła nich niczym deszcz. Szaman rozejrzał się i szybko zdał sobie sytuację z tego co się dzieje.
- Nie mamy więcej czasu. Gort niebawem zawali twierdzę, a obawiam się że tego możemy nie przetrwać - stwierdził ponaglająco, po czym wyciągnął otwarte ręce w stronę dwójki dzieci. - Złapcie się mnie, a zabiorę was stąd na tyle szybko na ile to możliwe. Bez latania.
Drgania zaś nie pomagały w negocjacjach. Dziewczynka krzyknęła głośno, gdy ściany zaczęły pękać. Zaś jej moc zareagowała na strach. Puls energii odrzucił Barla, Elie i Jastrzębia boleśnie w tył. Był tak nagły i gwałtowny, że chłopiec nie mógł na to zareagować. Mała psioniczka uniosła się nad ziemię, otoczona fioletową energią, zaś potwór powoli ruszył w stronę niebezpieczeństwa, by stłumić je w zarodku - kierował się ku Gortowi.
- Bezmózgi idiota! - krzyknął Barl mając z pewnością na myśli czarnoskórego pirata - Tak się męczyłem, by ją uspokoić! - zacisnął mocno pięści i niemal tupał z wściekłości. - Niech teraz ma i się męczy z tym potworem!
Mimo swoich słów chłopiec otoczył siebie i Elie energią psychiczną i ruszył w stronę dziewczynki. Potwór rzeczywiście nie był jego problemem, ale jej nie miał zamiaru zostawić w rękach piratów. Byli zbyt nieokrzesani by się nią odpowiednio zająć.
Elfka nie mając za bardzo wyboru, trzymała się blisko chłopca.
- Lepiej stąd odleć. - zwróciła się do Jastrzębia. - Będzie tylko gorzej. - wyjaśniła, mając na myśli zachowanie Barla.
Odrzucony szaman wykonał w powietrzu kilka koziołków, aż w końcu uderzył kilka razy potężnymi orlimi skrzydłami i zawisł kilka metrów nad ziemią.
- Nie potrzebuję czytać z gwiazd by to przewidzieć - przytaknął kobiecie, po czym zaczął frunąć w kierunku swego kapitana. - Ostrzegę Gorta by nie robił jej krzywdy!
 
Tropby jest offline