Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2015, 15:56   #22
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację

Nawet chwili nie wahał się nad uczestnictwem w wyprawie. I dziękował losowi, że nikt w zasadzie go o to nie spytał. Ennalda wyraziła swoją nadzieję. Awa potwierdziła. Musiałby sam z siebie wystąpić i odmówić Beorneńczykom pomocy. A tego wszak uczynić nie można było. Ludzie, dla których raz przelał krew, byli w potrzebie. Gdyby odmówił to tak jakby to co rok temu uczynił, okrzyknął dziś nic niewartym. Wszystko więc było takim jakim być powinno i nazajutrz miał wyruszyć wraz z Ratharem, Irgun i Eddą na północ. Przez dziedzinę Beorna, być może aż ku domenie Viglunda. Ku nowemu. A to sprawiało, że sen długo nie mógł go ogarnąć. Otwartymi szeroko oczami wpatrywał się w pogrążony w mroku bezksiężycowej nocy strop domu Hevy, babki Ragnacara. A zmęczenie nijak nie przychodziło. Nawet po, kończących i tak długi przecież dzień i zakończonych fiaskiem, poszukiwaniach śladów grupy Cendryka. Czuł jak krew mu pulsuje w żyłach. Jak serce mocniej bije. Jak ten ból, który w nim drzemie, coś koi. Uspokaja. To nic złego. Wszystko jest takim jakim być powinno. I niech takim zostanie. Nim oszalejesz.



Nazajutrz ruszyli. Nie czekali na Ragnacara. Cendryk miał nad nimi już wystarczającą przewagę. Decyzja o zostawieniu chłopakowi wiadomości była więc oczywista. Raz jeszcze jednak nim na koń wsiedli, rycerz postanowił wstawić się za Czyrakiem u Awy. By thain Kamiennego Brodu miast karać starego włóczęgę, pozwoliła mu odpracować swoją przewinę wobec jej osady siłą swych rąk i nóg w jednym z gospodarstw.
Osobiście nie mógł się dopatrzeć w jego czynach niczego co zasługiwałoby na względy. Ale słowa, które padły wczoraj z jego ust, a także swoistego rodzaju zaufanie Fanny i Eddy, którym kobiety zdawały się go darzyć, sprawiły, że nie miał wątpliwości. Cień już dostateczne żniwo zebrał w jego duszy by podsycać je jeszcze nawet zasłużoną pogardą.
Thain zgodziła się. A przynajmniej takie odniósł wrażenie. Dodając jednak z przekąsem, że warunkowane to jest prośbą, by ani on ani Edda, która go ubiegła, nie wstawiali się już więcej za tym okropnym człowiekiem i nie słali ze szlaku listów z zapytaniem o jego zdrowie. I oczywiście tym, że wyrównuje to winy Czyraka wyłącznie wobec Kamiennego Brodu. Kwestia sądu Beorna bowiem nadal pozostanie otwarta.
Mikkel z rozbawieniem podziękował surowej kobiecie za te słowa i przyobiecał spełnić warunek. A odprowadzany do niecierpliwiącego się do drogi Rocha przez miny jakie stroiła do niego z siodła Rumianka Łotrzyca, uznał, że to dobry dzień by wsiąść czmychającym viglundskim złodziejom na grzbiety.

Bursztyn podczas pościgu biegł równo z końmi, które chcąc nie chcąc musiały się przyzwyczaić do plączącego się między kopytami rudzielca. Znać było po wywieszonym jęzorze, śmiejącym się pysku i błysku w wielkich oczach, że jest w swoim żywiole. Znów w stadzie. Znów na szlaku.
Natury nie da się oszukać. Można zagłuszać. Rekompensować zajęciami dnia codziennego. Albo skrywać pod odpychającą powierzchownością. Ale nigdy oszukać. I w obliczu odpowiednich okoliczności, każdy jest bezbronny wobec swojej natury. I wobec słabości, które są jej częścią.




Zmiana kierunku przez Cendryka świadczyła o jego sprycie. Viglundczyk nie zamierzał zwierzać powodzenia swojej misji wyłącznie słowom Czyraka i chyżości koni. Kluczył. Kombinował. Darem od losu było, że Irgun świetnie umiała tropić i nie przegapiła tego manewru. Do Starego Brodu dotarli z nastaniem kolejnej pochmurnej nocy. I wywiedziawszy się wszystkiego co tylko możliwe od brodowej straży, radzi z faktu, że nie muszą wystawiać wart, bez dalszych rozmów położyli się spać. Prawie bez dalszych rozmów. Rozochocona pszenicznym piwem dusza Eddy udzieliła mu krótkiej i rewolucyjnej lekcji z zakresu poddaństwa i majestatu. Leżąc na posłaniu słuchał jej uważnie mimo na wpółprzymkniętych oczu. Odpoczywający obok niego Bursztyn też słuchał. Z szeroko otwartymi oczami mogącymi oznaczać zarówno urzeczenie jak i niepokój. Słuchali nawet gdy pomiędzy ziewnięciami i na skraju snu zaczynała przeplatać bardzo owocne jak na jedno piwo, przemyślenia, coraz liczniejszymi i coraz mniej sensownymi nawiązaniami do poległego nieopodal Valtera i jemu podobnych tyranów. A potem przyznawszy sobie rację, padła na barłóg i już nie wstała. Przez chwilę rycerz, mimowolnie drapiąc psa za uchem wsłuchiwał się w szum rzeki i ciężkie oddechy i pochrapywania lokatorów strażnicy. Znowu wiało od północy. Sięgnął po spoczywający nieopodal koc i zarzucił go na wyciągniętą na posłaniu Łotrzycę. I znów przymknął oczy. Wyobrażał sobie jak na tamtejszy gościniec zawiewa zniesiony z górskich szczytów śnieg, który pokrywa całą wysoczyznę. Gdzieś tam wśród poznaczonego kamiennymi kopcami, krajobrazu żyją ponoć najdoskonalsze z koni - maerasy. Gdzieś tam żyli ongiś giganci, którzy kopce te stworzyli. Gdzieś tam są wejścia do podziemnych leży orków, które ciągną się aż na drugą stronę Gór Mglistych. Gdzieś tam są zapomniane forty krasnoludów o jakich słyszy się w pieśniach rozbrzmiewających cicho w ereborskich halach. Gdzieś tam może kłaść się spać ukryta…

Usnął. Nieświadom samotnej łzy, która popłynęła mu po policzku.




Nocne wybudzenie przyniosło kilka nieoczekiwanych ustaleń. Pierwszym było to, że poznali rąbek tajemnicy jaką skrywał Rathar. Drugim, że ten sam rąbek rzucił nieco światła na plany Cendryka. A to z kolei umożliwiło zaplanowanie pułapki.

Nie obawiaj się. Rathara znasz. To dobry człowiek. A Irgun wydaje się jak nikt inny rozumieć ptaki i zwierzęta. Będzie wiedziała kiedy i co uczynić. Ty tylko uważaj na te ponure stwory, które widzieliśmy na południu. No. A teraz leć. Zostawiam ich pod Twoją opieką.




Bez cienia emocji minął dwa kurhany jakie Beorneńczycy usypali po Bitwie o Bród. Może tylko ten który poświęcono valterowcom dłużej odprowadzał spojrzeniem. Nie musiało być w tym jednak żadnej specjalnej przyczyny. Zwyczajnie ten był wyższy i większy. I to przy nim Rumianek Łotrzycy doznał nagłej potrzeby ruszenia na południe. I pewnie by Mikkel nie zwrócił na to jakiejś specjalnej uwagi gdyż już zauważył, że układ jaki łączył ogierka z Eddą był zgoła odmienny od surowej zażyłości rycerze i Rocha, gdyby nie to, jak Edda pąsowiała z każdym kolejnym słowem. Tak to już z ludźmi bywało jak widać. Rathara znał już trzeci rok i właśnie dowiedział się, że góral ma jakiś sekret. Eddę zaś trzeci dzień z okładem. Nie licząc tego co kiedyś, dawno temu i nieprawda. I sekretów dziewczyny w tym czasie naliczył co najmniej pięć.

Popas, którego najbardziej domagał się zmuszony teraz do pędzenia za końmi w galopie Bursztyn, Mikkel znalazł bardzo dziwnym. I jeśli przyzwyczajał się już do Łotrzycy, tak teraz ona osiągnęła to co wydawało się niemożliwe. Nie było bowiem w żadnej pieśni, księdze, czy choćby bardyjskim podaniu nawet słowa o tym jak przodkowie, patroni północy mogliby reagować na widok lubianej i szanowanej osoby, która z zapachu czyjejś juchy i potu odczytuje korzenie tej osoby, jednocześnie czerpiąc z tego zarówno intymną przyjemność i filozoficzne natchnienie do rozmów o wadze historii i krwi.
Odarty więc brutalnie ze swojej osobistej zbroi, rycerz podszedł do Łotrzycy, zabrał jej giezło, wrzucił do jej juków, złapał delikatnie, a jednocześnie stanowczo za oba ramiona i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Księżniczko Eadwino. Proszę Cię, o okazanie mi łaski. Żebyś nigdy więcej tego przy mnie nie robiła.


 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline