Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2015, 21:07   #86
Sam_u_raju
 
Sam_u_raju's Avatar
 
Reputacja: 1 Sam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputację
Jakąś chwilę później iskra odezwała się głębokim basem z kąta minibusu.

- Nathan. – przedstawił się Scott Finchowi choć już go poznał wcześniej

- Nathan?! - Fantomka wbiła wzrok w kąt samochodu - Zrobiłeś to jednak? - bardziej stwierdziła niż zapytała.

- Cześć Chudzino - odezwał się grubym głosem siedzący z tyłu rogacz - Ano nie mogłem się powstrzymać. Zawsze pragnąłem mieć rogi a ta dzisiejsza medycyna czyni cuda - uśmiechnął się - A tak na poważnie to chodzi ci o to, że siedzę sobie w tak doborowym towarzystwie czy coś innego miałaś na myśli?

- Miałam na myśli decyzję na "tak", kiedy się ostatnio widzieliśmy. O innych twoich wyborach nic mi nie wiadomo.

- Zatem, niech będzie, że tak. Zrogowacenia jak się okazało dostałem w pakiecie - przypatrywał się dziewczynie swymi czerwonymi oczyma - Czy zatem Twój wygląd sugeruje, że nie uczyniłaś tego jednak?

- A jak myślisz Nathan? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. - A co do zrogowaceń, to naprawdę się zdziwiłeś? Przecież wiedziałeś jak to będzie.

- Tak? A niby skąd? Z wyglądu menhirów? Z rodzinnych zdjęć na których mój przodek rogacz obejmował ludzką cześć rodziny w geście miłości i braterstwa? - w głosie Nathana nie było czuć drwiny. Pogodził się z tym co zastał - Zresztą nieważne Chudzino. Nawet jakbym dostał umowę na tą całą Uzurpację, w której byłoby napisane, że z tym co otrzymam dostaję w spadku te kilka dodatkowych rzeczy to i tak bym ją podpisał. Cieszę się, że Cię widzę w zdrowiu jak mniemam i bez żadnych dodatków na ciele - wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Prawdą jest, że przeciwieństwa się przyciągają co? Coś nas zawsze pcha ku sobie - uśmiech nie znikał z jego twarzy choć zębami przestał już “świecić” - Nawet śmierć nie jest w stanie stanąć na drodze naszego spotkania. Czas się chyba żenić co? - mrugnął do niej okiem.

- Wiesz chciałam ci odpuścić. Naprawdę chciałam, ale skoro specjalnie mnie drażnisz to znaczy, że sam chciałeś i zasłużyłeś.
- Po pierwsze to wiedziałeś jak to będzie, bo ci pokazano jak będziesz wyglądał. Po drugie to o dodatki na moim ciele to ty się lepiej nie martw. A po trzecie to co rozumiesz przez przeciwieństwa? Kogoś kto ma czerwoną skórę a ktoś drugi nie? Kogoś kto ma rogi a ten drugi nie? Kogoś kto jest mężczyzna a ta druga nie? Kogoś kto jest Egzekutorem a ktoś drugi nie czy też może kogoś kto rozumuje jak ty jako przeciwieństwo do kogoś kto rozumuje jak ja?
W głosie Fantomki nie słychać było złośliwości czy tez wyzwania a jedynie delikatną wymówkę.

- Wierz lub nie moja droga Emmo ale brakowało mi tego. Może ty mi zdradzisz - zmienił temat - dokąd jedziemy? Horror był dość mało rozmowny w tej kwestii.

Dziewczyna zerknęła przelotnie w stronę Horrora.
- Jeśli Horror uznał to za tajemnicę i ci jej nie zdradził to dlaczego sądzisz, że ja ci ją wyjawię?

- Acha. W sumie to nic nie sądzę. Bawicie się w tajemnice to się bawcie dalej. Wasza wola. Jak zwykle miło mi się z Tobą gawędziło - rozejrzał się po samochodzie chwilę przypatrując się na tyle na ile mógł pasażerom samochodu. Po chwili odezwał się ponownie do Fantomki.
- Jeszcze jedno. Jak będziesz miała chwilkę Emmo to chciałbym Ci przekazać ostatnie słowa Toppera skierowane do Ciebie - zamilkł i przymknął oczy. Fizycznie wszystko z nim grało, to psychicznie czuł się zmęczony a czekał go jeszcze, rozpoczynający się, tajemniczy dzień.

- Bawimy się w tajemnice? - zapytała ostro. - Naprawdę na nic więcej cię nie stać. A dlaczego uważasz, że ja wiem dokąd jedziemy albo że mnie zobligowano do przekazywania ci czegokolwiek. Szczerze mówiąc to spotkanie ciebie tutaj Nathan było dla mnie sporym zaskoczeniem. A jak nie podoba ci się, że nie wiesz dokąd jedziesz to trzeba było o tym pomyśleć wcześniej i nie pchać się do samochodu. Ale ty tak zawsze, prawda? Nie zapytasz, nie doinformujesz się tylko bierzesz co ci dają a potem masz o to pretensje do wszystkich poza samym sobą. No to pozwól, że ci wyjaśnię tę prostą prawdę, która być może ci umykała do tej pory. To kim jesteś, gdzie jesteś, co robisz i jak się czujesz tak naprawdę to zależy głównie od ciebie.

Fantomka zamilkła i odwróciła się od Scotta ignorując ostatnie słowa o Topperze, tak jakby ich nie dosłyszała.

Jednak przeliczył się. Zapomniał, że nie umie gadać z tą dziewczyną. Chciał z nią żyć na dobrej stopie ale nie dawało się. Albo on był problemem albo ona.

- Za dużo emocji dziewczyno. Chyba będzie lepiej i dla ciebie i dla mnie jak po prostu nie będziemy ze sobą rozmawiać. Nie wiem co do mnie masz i w sumie nie za bardzo mnie to obchodzi. Nie przepadasz za mną? Trudno, jakoś to przeżyje - podczas całej przemowy nie podnosił głosu i ciężko było wyłowić czy w jakikolwiek sposób obeszły go słowa dziewczyny.

- Dlaczego uważasz, że to ty jesteś w jaki sposób odpowiedzialny za mój "nadmiar" emocji Nathan? - zapytała z przekąsem ponownie zwracając twarz w stronę Scotta - Może czas już przestać brać wszystko do siebie i przestać uważać, że cały świat i życie wszystkich ludzi kręci się wokół ciebie.

Swymi nienaturalnymi czerwonymi oczyma wyszukał oczy Emmy. Wpatrywał się w nie przez chwilę w milczeniu.
- Nie wiem - odezwał się w końcu - dlaczego uważasz, że ja robię z siebie pępek świata. Drażni cię moja osoba? To jest mi jedynie przykro, że jesteś zmuszona siedzieć w jednym samochodzie ze mną. Ja jednak teraz nie wysiądę bo mam dług do spłacenia i go spłacę, niezależnie od tego co sądzisz na mój temat. Obiecuję ci jednak, że będę się starał w miarę możliwości trzymać się od ciebie z daleka i nawet nie wchodzić ci w pole widzenia.

- Nie wiem Nathan jak jeszcze wyraźniej mam ci powiedzieć to co cały czas ci już mówię, a jedyne co osiągnęłam to twoja naburmuszona mina. Naprawdę to nie chodzi o ciebie i nie drażni mnie twoja osoba tylko głupoty, które wygadujesz.

- A w jaki sposób odczytujesz moją minę Emmo? W jaki sposób wiesz, że jest naburmuszona? Może właśnie w tym momencie tak wyglądam kiedy jestem totalnie wyluzowany a może właśnie taką mam minę jak jestem totalnie wkurwiony? Nic o mnie nie wiesz Emmo Harcourt. W twoich oczach jestem totalnym głupkiem, dzieciakiem w skórze prawie czterdziestolatka? To niech tak zostanie. Odbieraj mnie tak jak Tobie wygodnie. Czytaj sobie moje słowa tak jak chcesz. Przypominam ci jednak, że mnie nie znasz, nie spędzamy ze sobą dni, nie zwierzamy się sobie, nie przyjaźnimy się. Jedynie co robiliśmy wspólnie to sprawy w MRze i nasze pogadanki około tego. Pogadanki, które mnie już męczą. Wszystko odbierasz jakbym cie atakował, więc ty klasyczną obroną atakujesz mnie. Podkreślam nic do ciebie nie mam. Otaczasz się tajemnicami, otaczasz się osobami pełnymi tajemnic, niech tak będzie. Nic mi do tego. Wskazałaś mi gdzie moje miejsce w szeregach twoich znajomych i organizacji jaką firmują. Pozostaje mi tylko przeprosić i podziękować za to. Jeżeli to dzięki tobie zostałem wyrwany z Komory to postaram ci się spłacić ten dług życia. Choć z tego co wiem to raczej zawdzięczam to wizji Furyego i decyzjo kogoś z góry. Ja wiem, że jestem tutaj tylko dlatego, że powiedziałem “tak” łykając moc uzurpacji a nie dlatego, że zaakceptowano moje CV. I ok. Szanuję to. To moja moc jest potrzebna. Zatem pozwoliłem się popchać do samochodu. Wziąłem te ochłapy co mi dają i nie mam o to pretensji do nikogo. Szczególnie, że wiem do czego ma zostać wykorzystana. Zagadałem cię bo milo mi było zobaczyć znajomą twarz. Twarz osoby, której profesjonalizm darzę szacunkiem. Wybacz jednak bo zapomniałem się w jakiej lidze grasz i że za wysokie to są dla mnie progi. Zapomniałem, że nie spoufalasz się z byle kim ratując świat - nie odwrócił wzroku nawet na chwilę podczas tego całego swojego przydługiego monologu.

- Długie żale wylewasz jak na kogoś kto nie ma pretensji do nikogo Nathan, ale w jednym masz racje może lepiej nie rozmawiajmy, bo to zwyczajnie nie mam sensu. Zadajesz po raz kolejny pytania, na które już udzieliłam ci odpowiedzi i powtarzasz cały czas te same kwestie mimo, że zaprzeczyłam ich trafności. Nie słuchasz co do ciebie się mówi, bo masz już z góry ustalone zdanie i nic co powiem jak widać tego nie zmieni, więc po co się starać, prawda?
- I proszę cię, nie przenoś na mnie swoich własnych wrażeń i odczuć, bo jeśli ja nic o tobie nie wiem i cię nie znam to i vice versa ty nie znasz mnie i nic o mnie nie wiesz, prawda?

- Prawda. Sprawa zamknięta - nie ciągnął dalej wywodu. On i Emma różnili się ze sobą nie tylko wiekiem. W sumie to wyglądało na to, że oni różnili się ze sobą we wszystkim

Finch ostentacyjnie udawał chrapanie. Najwyraźniej bawił się dobrze ich rozmową. Za to Voorda milczała popatrując to na jedną, to na drugą osobę. W końcu nie wytrzymała.

- Ostatnie, co nam potrzeba w tej chwili, to wasza dwójka skacząca sobie do oczu. Wydaje mi się, że wystarczyło powiedzieć cześć i byłoby po temacie. Walczymy po jednej stronie. Dla jednej sprawy. Nie zapominajcie o tym, proszę.

Finch zachrapał głośno. Melodyjnie.

- Coś nie tak, O'Hara? Nie zgadzasz się ze mną.

Odpowiedzią było kolejne melodyjne chrapnięcie.

Minibus jechał przez budzące się do życia ulice Londynu wyraźnie zmierzając na zachód.

Emma spojrzała na Vordę z wyraźnym zatroskaniem. Otworzyła już usta jakby zamierzała coś powiedzieć, ale potrząsnęła tylko głową i opadła z powrotem na fotel. Podwinęła rękawy i zaczęła z pietyzmem sprawdzać czy noże ukryte w pochewkach na przedramionach były dobrze przymocowane.

Scott patrzył w zamyśleniu na swoje buty, jakby sprawdzał czy wszystko z nimi w porządku. Milczał bijąc się z myślami

Odezwał się w końcu brodaty rudzielec, milczący dotychczas i wyglądający na wczorajszego.
- Nie żebym wiedział o co w tym wszystkim chodzi, ale czy nie jesteśmy czasem wielką nadzieją białych? Czy nie mamy być odsieczą kawalerii nadjeżdżającą zza pięknych wzgórz w ostatniej chwili na ratunek fortu? Czy nie jesteśmy tymi dobrymi? Ludzie… - zawahał się przez moment zerkając na Czerwonookiego - damy sobie po pysku po robocie. Albo razem ten pysk zachlamy, co zdecydowanie bardziej mi się podoba. Wykażmy trochę empatii i szacunku do siebie nawzajem. Może jestem z wami od niedawna, ale czuję że to co robimy ma służyć czemuś większemu. Większemu nawet niż Ty, Czerwonooki. Większemu niż talent panny Emm. Większemu, choć to trudne do uwierzenia, niż uroda pięknej Rudowłosej. To o co walczymy ustępuje wielkością tylko mojemu kacowi, a to znaczy że jest ogromniaste. Dajcie sobie buzi, czy po buzi, ale nie trajkoczcie bez sensu. Ktoś zdecydował za nas, ale najpierw to my zdecydowaliśmy, że się zgadzamy. Nie ma tu chyba nikogo przypadkowego, nie powinno być też wątpiących.

Morris poczuł się głupio. Nie lubił tłumów, ale nie chciał by sprzeczki podzieliły grupę, która przecież dopiero się miała zintegrować.

- Jestem Morris Leaf, Ojczulek z zamiłowania. Nie znamy się za dobrze, nie wiemy co nas czeka i czy możemy na sobie polegać. Może to wyjazd w jedną stronę, z powrotnym biletem w drewnianej skrzyni. Czy w związku z tym, nie możemy okazać sobie trochę więcej zrozumienia?

Wstał, przytrzymując się ręką dachu busa.
- Skupmy się. Czy ktokolwiek może udzielić nam jakichś wyjaśnień, lub wydać konkretne rozkazy? Poskładajmy do kupy to co wiemy. Stonehenge, szczelina, zakon Leopolda. Kto przebije mnie danymi? Kto podbije licytację o jakieś sensowne informacje? Panie Finch, wychrapiesz coś do nas? Na co się mamy nastawiać? No i na włochatą dupę Lokiego, czy ktoś ma coś do picia?

Usiadł, czy raczej opadł na fotel. Było mu niedobrze, zapowiadała się długa podróż, a tu jeszcze jakieś niepotrzebne niesnaski po drodze. Litości, czy to takie trudne, utrzymać emocje na wodzy?

Nathan milczał zerkając na Leafa jedynie kiedy ten stanął w samochodzie. “Szczelina, zakon Leopolda” to i tak więcej niż wiedział on sam. Pożałował w tej chwili, że nie skorzystał z zaczepki Horrora i nie ruszył by wyciągnąć od Kilotona wiedzy o miejscu pobytu Rosamoon.

Finch otworzył oczy, spojrzał krzywo na Morrisa i powiedział:
- Jesteśmy na miejscu? Nie. To dajcie się człowiekowi wyspać. Vorda wie więcej. Jej wierćcie dziurę w brzuchu.
 
Sam_u_raju jest offline