Birtimor poczerwieniał z wściekłości.
- Ty niski gnojku... - sapnął tylko. Rzucił pełne potępienia spojrzenie Dreakowi, po czym odchrząknął, poprawił szatę i zwrócił się ku pozostałym:
- Nasz dębowy przyjaciel znów przeszedł samego siebie - nic tylko wsiadać. - zaśmiał się, trochę nienaturalnie, podkręcając wąsa - Tylko właśnie - dokąd? Mam nadzieję, że ktoś z nas wie gdzie powinniśmy się teraz udać... - Dodał, ostentacyjnie ignorując obecność czarnoksiężnika.
Słońce świeciło rozkosznie grając barwnymi refleksami na koronie Drzewa. Płomienie ogniska lizały ciało sarny, której oczy zastygły w wyrazie przerażenia. Wokół rozchodził się swąd palonej sierści.
- Radzę wam ją zdjąć z ogniska i ściągnąć z niej skórę, czego Dreak - imię wymówił ze złośliwym przekąsem - zapomniał zrobić, aby tylko dać nam ten pożałowania godny pokaz. Jeszcze chwila i zupełnie nie będzie się nadawała do jedzenia.
__________________ Ich bin ein Teil von jener Kraft
Die stets das Böse will
Und stets das Gute schafft... |