Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2015, 15:49   #17
Wafergix
 
Reputacja: 1 Wafergix jest na bardzo dobrej drodzeWafergix jest na bardzo dobrej drodzeWafergix jest na bardzo dobrej drodzeWafergix jest na bardzo dobrej drodzeWafergix jest na bardzo dobrej drodzeWafergix jest na bardzo dobrej drodzeWafergix jest na bardzo dobrej drodzeWafergix jest na bardzo dobrej drodzeWafergix jest na bardzo dobrej drodze
FEYLAN


- Las ucichł, więc myślisz, że teraz wszystko Ci wolno?!- wrzasnął tropiciel- Szukasz śmierci Khaan, dobrze, porozmawiamy tutaj.- Przestał szarpać się ze związanym. Przykucnął obok niego i patrzył w rozbawione oczy szukając skrywanych za fasadą wesołości emocji- Wiele lat temu przechodziłeś przez Wysokie Moczary. Sprowadziłeś kataklizm na jego mieszkańców, ale wcześniej porwałeś stamtąd pewną elfkę. Miała na imię Alaya. Co się z nią stało?- zapytał słonecznego, a nerwy miał napięte jak struny. Coś wisiało w powietrzu i szeptało mu by rzucił się w szaleństwo i zabił jeńca, ale on musiał najpierw wszystko z niego wyciągnąć... - Gadaj!
Elf natomiast niewiele sobie robił ze wściekłości Feylana. Poruszył się na ściółce, jakby próbując ułożyć wygodniej i odparł złośliwie:
- Niewygodnie mi.
Dandradin tracił cierpliwość. Kropla bezczelności przepełniła wreszcie czarę i pchnęła go ku szaleństwu. Roześmiał się w głos. Nieprzyjemnie, szaleńczo.
- Jesteś niemożliwy wiesz?- spytał więźnia- Mam sto powodów, żeby Cię zabić i jeden jedyny, by trzymać Cię przy życiu, a Ty uparcie odwracasz od niego moją uwagę.- nie zważając na niewygodę Khaana pochylił się nad nim przypierając wolną ręką do ściółki.- Chcę się dowiedzieć co z moją siostrą. Widzisz tą bliznę?- uniósł brodę do góry ukazując ranę po nożu- to jej dzieło. Nie wiem, czy ją do tego zmusiłeś, ale mam przeczucie, że tak. Teraz zastanawiam się, czy ona jeszcze w ogóle żyje… Co mi o tym możesz powiedzieć?- zadał pytanie przyciskając sztych miecza do piersi maga, tam gdzie spodziewał się serca, choć po tym bezdusznym manipulatorze nie można było być pewnym czy istniało…
Słoneczny elf spojrzał na miecz, po czym wrócił uwagą do Feylana.
- Zabijesz mnie?
Leśny elf mimo wszystko wahał się. Nie chciał tego okazywać, ale ciągle pamiętał słowa dawnego przyjaciela i obietnicę złożoną nad jego grobem…
- Jeśli nie dasz mi wyboru…- przyznał nie odwracając spojrzenia od twarzy maga- Odpowiedz, nie dość złego już zrobiłeś?
- Skąd wiesz czy zabijając mnie nie uczynisz większej szkody? Może twoja siostra żyje tylko dzięki mnie, może nie żyje, a ty do końca będziesz trwał w tym bolesnym stanie niewiedzy i wyrzutów sumienia? - elf uśmiechnął się okrutnie.
- Może nie żyje- zgodził się Feylan- A Ty nic nie mówisz, bo tą informacją przypieczętowałbyś swój los. Widziałem kiedyś karczmarkę, którą zaczarowałeś, a która mordowała po tym swych gości. Spodziewam się, że moją siostrę mogłeś potraktować w ten sam sposób. Nie wiem jakie kierują Tobą motywy. Jesteś wrzodem elfiej społeczności i znaleźliby się tacy, którzy chętnie widzieliby Cię na stryczku, w tym i ja. Na prawdę robisz to wszystko z czystej złośliwości? A może jesteś szaleńcem, co Khaan? Bawi Cię sianie zła? Przybyłeś tu znów sprowadzić zgubę na mieszkańców lasu?
- Bawią mnie różne rzeczy, których twój mały rozumiek nie pojmie. - odparł elf. Nagle skrzywił się z widocznego bólu. - Jesteś fatalny w opatrywaniu ran.

Tropiciel puścił Makenai’a i stanął nad nim.
- Tylko utrapienie z Tobą.- mruknął- Złe uczynki wracają, Khaan. Myślę, że powinieneś się w końcu o tym dowiedzieć.- spoglądał na związanego z pogardą. I co teraz? Widać mag nie chciał się podzielić swymi sekretami. Trzeba było zastosować mniej bezpośrednie metody… Powoli sięgnął do plecaka i wyciągnął zakupiony z myślą o tej chwili eliksir prawdy. In vino veritas mawiali czasem ludzie, ale ten napój, przepełniony mocą, nie był stanowczo winem. Zamiast miecza wyjął nóż i tym razem przemówił głosem równie słodkim i szyderczym, co jego rozmówca.
- Rozchyl usta Khaan, mam dla Ciebie coś do picia. Może po tym staniesz się bardziej rozmowny…- pochylił się z fiolką i nożem, gotów w razie potrzeby otworzyć usta więźnia siłą.
Tym razem elf nie wyglądał na rozbawionego. Odwrócił głowę nie otwierając ust, najwyraźniej mając zamiar walczyć… w jakiś sposób.
- Będzie po Twojemu.- zgodził się w tej sprawie Feylan i zaczął szamotać się z magiem. Nie było to proste, brakowało trzeciej ręki, ale miał przed sobą osobę związaną. Musiał przytrzymać mu głowę w odpowiedniej pozycji. Kolanami przygniótł mocno schwytanego do ziemi, żeby go nie zrzucił.
- Mogę użyć noża i poszerzyć Ci te durne usta, więc doceń, że tego nie robię.- rzucił przez zaciśnięte zęby Dandradin, walcząc z głową czarodzieja. Chwilowo schował nóż, odkorkował fiolkę zębami, a wolną ręką trzymał głowę słonecznego elfa prosto, jednocześnie zatykając mu palcami nos, by musiał otworzyć usta chcąc zaczerpnąc powietrza.
Elf szarpał się,ale bezskutecznie. Podduszany przez Feylana obrał inny sposób. Wciąż nie chcąc pozwolić mu wlać sobie do gardła eliksiru zaczął oddychać przez zęby.
- Jefli nie otfowyf uft to Fi te fęby fybiję- groził niewyraźnie Fey z korkiem w ustach. Był stanowczo gotów do wybicia ich temu przeklętemu draniowi pod sobą.
W końcu złoty elf ustąpił i choć wciąż się bezskutecznie szarpał, to otworzył usta… po to, aby splunąć Feylanowi w twarz.
- Parfywy…- mruknął przymykając jedno oko by nie napłynęła do niego ślina. Bez żadnego ostrzeżenia puścił głowę słonecznego elfa i trzesnął go łokciem z zamiarem ogłuszenia schwytanego. Jak napoi go miksturą postara się go ocucić, na razie przytomny robił same problemy, a cierpliwość tropiciela się skończyła...
Cios był celny i bolesny. Elf przestał się szarpać, choć znowu, co było niesamowite jak na maga, nie stracił przytomności, jednak był na tyle ogłuszony, że nie stawiał oporu. Wodził oczami bez celu, nie mogąc skupić wzroku na niczym.
Nareszcie. Zawartość fiolki powędrowała do ust półprzytomnego. Znający podstawy pierwszej pomocy Dandradin najpierw zamknął mu przemocą usta, a potem przechylił głowę na bok, by płyn ściekając nie wywołał kaszlu, ani wymiotów. Odczekał tak, aż ciecz bezpiecznie spłynie, obserwjąc rozbiegane oczy więźnia w poszukiwaniu oznak przytomności. Nie chciał żeby się okazało, że mag trzyma płyn nadal w ustach, więc jedną ręką wciąż trzymając jego usta, drugą wyjął jeszcze manierkę, by dodatkowo spłukać płyn strumieniem wody.
Więzień w końcu skupił spojrzenie na swoim ciemiężycielu. Nie szarpał się, jedynie patrzył Feylanowi w oczy, jakby rzucając wyzwanie.
I czekał.

Dandradin też odczekał, aż mikstura rozpocznie działanie. Wreszcie spróbował powtórzyć przesłuchanie. Odrzucił pustą fiolkę i przytknął do gardła Khaana swój nóż. Dopiero wtedy zabrał dłoń z ust maga.
- Wybacz, ale to było nieuniknione.- wyjasnił niechętnie, w końcu dał się porwać pasji- Wszystko przez Twój upór, ale szanuję Cię za tą beznadziejną walkę.- po tym wstępie zebrał się w sobie i z chłodnym umysłem ponowił pytania- Co się stało z moją siostrą, Alay’ą? Czy żyła kiedy się ostatnio widzieliście?
Pewne było, że elf walczył z mocą mikstury, musiał. Z tego co widział Feylan poddanie się nie było w jego stylu, nawet jeżeli mogło przynieść jedynie szkodę jego osobie.
Więzień spojrzał na łowcę, chociaż w tym spojrzeniu nie było już rozbawienia. Otworzył usta, najwyraźniej gotów mówić, ale nie wydobyła się z nich odpowiedź na pytania Feylana, a pełny błagania krzyk, który rozniósł się po milczącym lesie:
- Litości!
Leśny elf odwrócił głowę i zacisnął zęby. Czemu błagania tego padalca w ogóle go martwią? Czy go powstrzymały błagania jego ofiar?! Czy w ogóle błagały…?
- Powiedz mi tylko co chcę wiedzieć Khaan- szepnął blady- Martwię się o ostatniego członka mojej rodziny jaki mi pozostał… Martwię się, że jednak ja jestem ostatni, złotousty gadzie!- warknął i zwrócił zaczerwienione oczy na wroga. Nie był przecież taki... To Ut-Hak kaleczył i torturował. Czemu teraz Fey musi to robić? Tyle lat w towarzystwie Reglosa, a on teraz znęca się nad tym nędznym popaprańcem, który może jest szalony... może chory... może nie wie co robi…- Odpowiadaj jak pytam!- ryknął i spoliczkował Makenai’a wierzchem dłoni- Proszę!- dodał opętany nagłym napadem żałości, chcąc odpowiedzi, lecz jednocześnie się jej bojąc…
Elf spojrzał na Feylana, długo milcząc, ale kiedy łowca miał już zamiar wyciągnąć z niego odpowiedź, ten wyszeptał głosem, w którym czaiło się jakieś okrutne rozbawienie.
- Niedługo będzie błagała o śmierć, jak i ty będziesz…

Leśny elf wreszcie się uspokoił. Jego siostra wciąż żyła.
- Dziękuję- nie zważając na odpowiedź maga skinął głową, wreszcie zadowolony z przebiegu przesłuchania- Nie miej mi tego za złe, ale cokolwiek planujesz, nie jest tego warte życia tych wszystkich osób.- teraz Fey pozwolił sobie na moralizatorski ton- Pamiętasz Reglosa? Ścigał Cię kiedyś, a potem uratował mnie. Długo z nim podróżowałem, był moim przyjacielem, a teraz nie żyje. Może to też Twoja sprawka?- spytał, ale nie oczekiwał odpowiedzi- W każdym razie uczył by wybaczać dawne urazy.- Tropiciel położył dłoń na ramieniu słonecznego elfa- Powiedz, jeśli wiesz, gdzie jest, a obiecuję, że jeśli będziesz grzeczny nie zabiję Cie po naszej rozmowie.
- Wolę patrzeć jak się kisisz we własnej niepewności i niewiedzy, marnując czas.
- Jest tu, w Cormanthorze?- strzelił Fey i uważnie przypatrywał się reakcji czarodzieja. Pod wpływem eliksiru nawet jeśli opierał się jego działaniu, powinno być po nim widać walkę z cisnącymi się na usta słowami. Przecież gdyby miał zaprzeczyć, po prostu by to zrobił…
Słoneczny elf zignorował pytanie. Zamiast tego zaśmiał się Feylanowi w twarz.
- Co mi dasz, żebym odpowiedział? - parsknął, jakby niepomny na działanie eliksiru.
A Fey… Fey ponownie poczuł gromadzącą się w nim irytację i złość, która kiełkowała w nim uparcie.
- Zaczynam myśleć, że trzymanie Cię przy życiu jednak nie jest dobrym pomysłem…- tropiciel skrzywił się widząc, że Khaan odzyskał rezon- A czego byś chciał, gadzie?
Więzień przymrużył oczy. Z rozbawienia? Okrucieństwa?
- Zabijesz na moich oczach tego elfa, z którym niedawno podróżowałeś przez Cormanthor. Powoli.

Dandradin zmrużył oczy. Ty gadzie! Widziałeś mnie już!
- To żaden interes. Kim bym był, gdybym wymieniał życie na życie? O nie, mam swoje zasady, choć w Twoim przypadku mocno się naginają…- Oczy Feylana były groźne i czarne jak otchłanie- W dodatku ta informacja powie mi jedynie gdzie moja siostra jest lub może być, a nie zapewni jej przeżycia.- dodał tonem zimnej kalkulacji, swoim ochrypłym głosem- Podaj rozsądną cenę lub wrócimy do przesłuchania.
- To moja ostateczna cena. - odparł złoty elf. - Lepszej nie dostaniesz.
- Straciłem cierpliwość. Jesteś przeżartym do szpiku manipulatorem. Żmiją o ładnej buzi, która kąsa kogo może…- furia znów wypełniła łowcę- Chcesz bym zabił mojego niedawnego towarzysza dla Twojego kaprysu?! Wypchaj się!- język leśnego elfa utracił na elokwencji- Gdzie jest Trael?- warknął pytająco, powziąwszy decyzję. Dosyć było pustych słów. Czas by podjąć działania.
Ponownie przesłuchiwany nie odpowiedział, a w jego oczach złośliwość mieszała się z malusieńką nutką niepokoju.
- Dość zabaw.- westchnął Dandradin i poszukał po kieszeniach więźnia kawałka materiału na knebel. Gdy już zatkał usta związanego elfa i obwiązał drugim skrawkiem by tamten nie mógł go wypluć, wstał i spojrzał krytycznie na Makenai’a- Wstaniesz teraz grzecznie?- spytał i spróbował znów postawić słonecznego na nogi.
Spętany więzami elf z małym oporem pozwolił się postawić na nogi, jednocześnie wyraźnie próbując coś powiedzieć, ale założony knebel nie dawał mu szansy.
- Tak, tak- zgodził się Feylan- noga, pamiętam. Będziemy szli powoli. Widzę, że nie chce Ci sie na razie odpowiadać na moje pytania.- w myślach już próbował sobie przypomnieć gdzie widział ostatnio Treala. Chciał go odnaleźć. Skoro tak wadzi Khaanowi, to może będzie umiał pomóc Fey’owi teraz, gdy ten będzie mu mógł wszystko opowiedzieć? Czas wytropić kogoś innego niż ten morderczy wesołek z kneblem… Ruszyli niespiesznie, ale raz podjąwszy decyzję Fey nie miał zamiaru pozwolić Makenai’owi na kolejne próby oporu- Pamiętaj, że póki co jesteś moim więźniem. Słuchaj co mówię, to zachowasz skórę.- uprzedził bezbarwnym, suchym jak wiatr pustyni głosem leśny elf.
 
Wafergix jest offline