Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2015, 22:27   #30
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację


Błysk. Lazar widział lufę plującą ogniem i dymem. Wiedział, że nie zdoła uchylić się przed wszystkimi pociskami, lecz przynajmniej mógł zminimalizować obrażenia ustawiając się bokiem do pędzących w jego klatkę piersiową pocisków.

Przy pełnej prędkości odepchnął się prawą stopą od podłoża nadając ciału ruch obrotowy. Musiał ustawić się bokiem, by zminimalizować obrażenia. Jednocześnie odepchnął się też lewą stopą chcąc podskoczyć.

Kule dalej były diabelnie szybkie. Choć był w stanie dostrzec jak wylatują z lufy i suną przez powietrze jak pociąg po torach, to dalej nie był w stanie ich unikać.

Nagle metal pędzący z zabójczą prędkością wyhamował rozpłaszczając się na niewidzialnej tarczy. Widział też jak kilka przemyka koło niego, ale był to jedynie efekt połączenia jego szybkości z rosnącym wraz ze zwiększającą się odległością rozproszeniem.

Po wejściu do środka okazało się, że to nie był koniec atrakcji. Ze schodów spadł granat, którym Drago niespecjalnie się przejął. W normalnej sytuacji wyskoczyłby przez znajdujące się nieopodal okno. W tej jednak chwili wystarczyło jedno spojrzenie na Lisę, by wiedzieć, że stawia tarczę. Nie uciekała.

Gdy nic się nie działo już wiedział co leży u stóp schodów. Atrapa. Niemniej podszedł do niej ostrożnie jak do niewybuchu, co okazało się niepotrzebne. To rzeczywiście była atrapa i to słabej jakości.

Warknął cicho ściągając brwi i zaczął wspinać się na schody. Nagle świat ponownie zwolnił. Podłoga zapadła się, zaś Drago szybko rozejrzał się na boki szukając stabilnej krawędzi. Nie było takiej w zasięgu jego wzroku. Natychmiast sięgnął po oszczep jednocześnie spoglądając w dół. Nie było tam jednak żadnych kolców ani zabójczych narzędzi, więc natychmiast zrezygnował z pomysłu utrzymania się za wszelką cenę na poziomie, na którym był jeszcze przed chwilą.

Podłoże zbliżało się nieubłaganie, a kiedy tylko jego stopy zetknęły się z ziemią napiął wszystkie mięśnie pozwalając stawom na zginanie się. Swój ruch zakończył z nogami zgiętymi i z opartą dłonią jako trzecim punktem podparcia.
Wyprostował się powoli rozglądając się po najbliższym otoczeniu.
Rozległ się metaliczny huk, a Dragoslavljević pociągnął nosem jakby starając się wyczuć co znajduje się w tunelu.

W kilka chwil później zobaczył plandekę zwisającą ku niemu. Na górze wychylała się ruda głowa Lucille. Choć miał przy sobie dziesiątki metrów liny postanowił skorzystać z podanej mu pomocnej dłoni. Z grzeczności, która o mało nie skończyła się ściągnięciem kobiety na dół.
Zamiast niej spadł właściciel domu. Starszy człowiek w okularach. Aż dziw brał, że nic sobie nie uszkodził. W końcu upadek z trzech metrów mógł być potencjalnie groźny. Nie dla życia. Dla kości.

- Chodźcie, moje dzieci - zawołał udając się do tunelu. Drago mógłby go bez trudu złapać w szczególności, iż mężczyzna nie biegł, a odchodził w mrok.
Zamiast tego skorzystał z pomocy zaoferowanej również przez Siergieja i wspiął się na górę. Skinął głową Lucille i Siergiejowi.

- Moje dzieci... - gwałtowny okrzyk zakończył żywot nienormalnego staruszka. Coś tam było. Coś tam mordowało.

- Lazar, jak to wygląda tam na dole? To jest jakiś tunel czy co? - zapytał Rosjanin.

- Tunel - odparł, a następnie pokręcił głową na znak, że nic więcej nie udało się zobaczyć.

Spojrzał w dół jeszcze raz jakby miało to cokolwiek zmienić.
Bardzo chętnie zobaczyłby czym są owe "dzieci". Podejrzewał, że demonami lub ludźmi zmutowanymi w jakiś pokręcony sposób przez co zbliżyli się naturą do demonów. Chętnie by je zabił, choć na górze zdawało się być bezpiecznie. Skoro gospodarz żył, zaś schodząc umarł...

Niemniej Lazar był człowiekiem zdecydowanym. Nie głupim. Nie wskakiwał w środek pola walki, gdy zagrożenie nie było niskie. W pozostałych przypadkach układał w głowie strategię i taktykę bitwy. Planował. Szukał słabych punktów. Był niezauważony do chwili, w której mógł zadać zabójczy lub choćby znaczący cios.
W tej chwili nawet pojedyncze impy mogły być dość niebezpieczne ze względu na panujące na dole ciemności. Nie zamierzał walczyć po ciemku. Oczywiście oko ludzkie dostosowywało się rozszerzaniem źrenicy i w potrafiło widzieć podczas bezksiężycowej nocy prawie tak dobrze jak za dnia, lecz taka adaptacja wymagała więcej czasu. Naturalnie mógłby również łowić ruch prawie w każdych warunkach, zaś wolniejszy upływ czasu mógł dać mu nawet przewagę. To jednak było niewystarczające.

Podniósł głowę i zaczął rozglądać się za źródłami światła.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline