Wątek: Narrenturm
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-05-2015, 02:00   #40
Noraku
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
17 Wellentag

Gdy nadszedł dzień pożegnania, Klara utraciła luz i humor towarzyszący jej przez kilka ostatnich dni. Znowu schowała włosy pod wełnianą czapkę, sylwetkę skryła w szerokim wamsie oraz grubej odzieży a na twarz nałożyła dawno nie używana charakteryzację. Powróciła do roli Klausa, młodego adepta sztuki medycznej i zielarza. Uznała, że tak będzie lepiej dla niej i dla grupy gdy w czasie podróży nadal będzie podawać się za mężczyznę, co wyraźnie wyjaśniła wszystkim, żeby nie popełnili głupiego błędu, jakie jej zdarzały się jeszcze na początku studiów. Nie mogła jednak wyruszyć bez pożegnania się z Seleną.

***

- Hm wyglądasz tak apetycznie, że aż chciało by się ciebie schrupać – przywitała ją mrugając okiem, po czym dodała, widząc zakłopotanie malujące się na twarzy jej młodszej konfraterki – To był oczywiście żart. Plotki o... kanibalizmie wiedźm są mocno przesadzone, o co dba Jagna. Nie masz się czego obawiać.
- Tak, oczywiście… plotka… - zarumieniła się jak podlotek na wspomnienie myśli, które przed chwilą zagościły jej w głowie. Selena chyba domyślała się czego mogły dotyczyć bo uśmiechała się co najmniej… wieloznacznie.
- Cóż, więc nadszedł czas rozstania – odezwała się po chwili Selena, przerywając niezręczną ciszę.
- Niestety. Musimy ruszać w drogę. Krasnoludom bardzo zależy na tym skarbie, a ja jestem im coś winna. Nie mogę jednak odejść bez słowa. Chciałam ci podziękować za ten czas, rady, historię i wszystko. Naprawdę wiele mnie nauczyłaś.
- Ty mnie również. Nastały potworne czasy. Nigdzie nie można czuć się bezpiecznym. Obiecaj mi, że będziesz na siebie uważać.
Obie kobiety przytuliły się czule, po przyjacielsku. Znowu zapadła cisza, ale tym razem to Klara ją przerwała szepcząc:
- Tylko jeżeli ty obiecasz mi to samo. Mam nadzieje, że się jeszcze spotkamy. W lepszych czasach.
Dziewczyna nie widziała poważnej miny, jaką przybrało oblicze Seleny. Wiedźma bowiem wiedziała już jakie ścieżki zaplanowało dla nich obu przeznaczenie.

***

Torba lekarska ciążyła jej jeszcze bardziej niż przed wkroczeniem na bagniska ale zawartość cieszyła znacznie bardziej. Nie mogła się doczekać gdy w końcu opuszczą labirynt parowów, a ona będzie mogła wykorzystać nowo nabytą wiedzę. Ku jej nieszczęściu,( albo i szczęściu zależnie jak na to spojrzeć. Medyczka łapała się bowiem na tym, że brakuje jej szans by się wykazać, a zapaski magicznie wzmocnionych medykamentów ciągle spoczywały na dnie torby zalakowane.) w ciągu najbliższych dni nie przydarzyło się nic niebezpiecznego. Stosunek jej towarzyszy pozostawał niezmienny. Najwyraźniej fakt, że była kobietą nie przeszkadzał im tak bardzo jak można by się spodziewać. Podczas podróży zacieśniła znajomość zwłaszcza z Jaromirem, jakby chcąc wynagrodzić mu chłodną rezerwę z jaką go na początku traktowała. Z krasnoludami żartowała wieczorami przy zmianach opatrunków tylko potwierdzając stereotypy o ich ciętym języku i poczuciu humoru. Okazało się też, że jej harmonogram dbania o pacjenta nie pasuje do szybkości z jaką magiczne maści leczyły rany, spajały tkanki i tamowały krwotoki. Wkrótce po walce została kolejna blizna, pamiątka do pokazywania w karczmach dla wywarcia wrażenia na słuchających opowieści. Jedynie elf stronił od ich towarzystwa. Chociaż to głównie dzięki niemu omijali większe zagrożenia, to nie można było ukryć niechęci grupy do wyraźnie nadprzyrodzonych przeczuć Elastira. Podróż mijała wiec spokojnie i nieprzerwanie. Przynajmniej do momentu gdy dotarli na cmentarz, cel ich wędrówki.

19 Marktag
Cmentarzysko było położone na pagórku na odludziu i było bardzo stare. Najwyraźniej nie było nikogo kto by o nie zadbał. Nagrobku były zazieleniałe od mchu i innych porostów, zniszczone przez pogodę lub po prostu rozkopane przez zwierzęta lub hieny cmentarne. Ponure wrażenie potęgowała dodatkowo wszędobylska wilgoć, mgła oraz wielkość tego cholerstwa, uniemożliwiająca objęcie go wzrokiem. Dziewczyna objęła się ramionami. Robiło się coraz zimniej. Z ust buchała para, ale Helvgrim pewnie prowadził ich pomiędzy plątaniną kamiennych płyt. Jeszcze zanim krasnolud wskazał im dokładnie, o którą z kilkunastu krypt w zasięgu wzroku chodziło, dziewczyna zauważyła budynek stworzony z tak wyraźnym kunsztem, że mógł być wyłącznie khazadzki. Na uczelni poznała podstawowe wielki style architektoniczne, chociaż nigdy się tym tak naprawdę nie interesowała. Krasnoludzkie budowle miały jednak w sobie tyle toporności i piękna, że trzeba by nielichego artysty by chociaż próbować podrobić ich dzieła.
Noc minęła spokojnie, blisko ogniska. Jak co wieczór zjedli przydzielone racje, zaparzyli zioła i wystawili warty. Długo jednak nasłuchiwała nocnej ciszy zanim sen ją zmorzył. Nigdy nie spodziewała się, że może być ona na tyle złowieszcza.

Nad ranem rozpoczęli oględziny krypty. Dziewczyna zostawiła to fachowcom, samemu nasłuchując ich dyskusji oraz obserwując przygotowania do zagłębienia się w jej kazamaty. Nie mogła się jednak powstrzymać od wielu pytań, które cisnęły się jej na usta. Co robić, czego szukać jak się zachowywać. W końcu nigdy nie rabowała… nie to złe słowo. Nigdy nie poszukiwała skarbów, a i myśl o ciasnych korytarzach przyprawiała ją o zasępienie. Kiedyś wyruszyła z kilkoma żakami na cmentarz niedaleko dormitoriów. Kilku ze starszych studentów przekonywało, że po znalezieniu odpowiednich ziół i kostki z dłoni martwego, będą w stanie przywołać zmarłego by udzielił im rad. Chociaż oficjalnie jakakolwiek forma nekromancji była zakazana, ci przekonywali, że robią to jedynie dla dobra nauki. Nie chcąc uchodzić za tchórza i konfidenta musiała, chcąc nie chcąc, udać się na miejsce razem z nimi. Od początku nie dawała wiary słowom starszych żaków, a dodatkowo wiele nasłuchała się o potwornościach grasujących nocami na cmentarzach, czekających tylko na nierozważnego podróżnego. Mówiło się o bezlitosnych hienach, grabieżcach kosztowności z krypt zamożnych mieszkańców miasta, starym gadatliwym ghoulu objadającym kości świeżo pochowanych czy kultystach odprawiających zakazane rytuały. Gdzieś słyszała nawet o wampierzu oczekującym na odpowiedni czas by znowu rozpocząć krwawe łowy. Nie podzielała tej samej wiary co pozostali w ochronne działanie soli, starych klasycznych formułek czy „poświęconych świec”. Wszystko skończyło się, tak jak można było się spodziewać. Paniczną ucieczką przed zgrzybiałym grabarzem oraz jego łopatom, którą najchętniej wbił by rozum do głów „młodych panocków”.
Helvgrim wyraźnie nie był zadowolony z potoku pytań sypiących się na jego głowę, więc Klara postanowiła zająć się czymś innym. Cmentarze często są bogatymi źródłami nietypowych roślin i ziół takich jak melisa, skrzyp czy korzeń mandragory o mitycznych wręcz właściwościach. Nie chciała jednak sama buszować pomiędzy nagrobkami, przyłączyła się wiec do Jaromira zabijającego czas zwiedzając okolicę.

Ponura atmosfera nekropolii nic a nic się kozakowi nie podobała, do tego elfi łowca oddalił się w mgłę niemal znikając im z pola widzenia. Gniewiszowi przemknęło przez myśl, że pewnie miał na celu odprawić jakieś ponure sprawki ze swoją plugawą ozdobą, ale porzucił te myśli. Ostatnie co należało teraz robić to rzucać na siebie podejrzenia. Przyjedzie czas na kapłanów i ich modły, na ten moment wyczucie niebezpieczeństwa przejawiane przez Elastira okazało się być nader użyteczne. Zbyt użyteczne…

Posąg górujący nad Kislevitą i młodą medyczką opływał oparami mgły niewzruszony. Jaromir wpatrywał się podejrzliwie kamienne oblicze, jednak im dłużej mu się przyglądał tym więcej miał przekonania, że figura odwzajemnia spojrzenie. Albo to mistrzowska robota rzeźbiarza, albo mieli do czynienia z czymś wyjątkowo w swej naturze rozmyślnym, o ile nie perfidnym.



- Nie podoba mi się tutaj. - wygłosił dla porządku rzeczy Kozak. - Uwiń się szybko z tymi chwastami i czem prędzej wracajmy. Cały czas mam wrażenie, że koleżka się na nas gapi. - mruknął wąsacz wskazując ruchem głowy na posąg, po czym uchwycił jeden ze zbożnych medalików i ucałował tak na wszelki wypadek.
- Nie tylko tobie - odparła Klara prostując się. Znalazła to czego potrzebowała, ale bez odpowiedniego oprzyrządowania, ogniska albo chociaż lepszej pogody nie bylo co nawet próbować zrywać ziół. Grunt był zbyt mokry przez co rośliny nie nadawały się do użytku przed wysuszeniem. Schowała głowę w ramiona i otuliła się rękoma. Przez jej plecy przeszedł dreszcz. Nigdy nie lubiła cmentarzy. - Zróbmy szybko co mamy zrobić i wynośmy się stąd, bo aż mnie ciarki biorą.

Gdy Jaromir ponownie spojrzał na posąg, wyraźnie to dostrzegł, statuła odsłoniła zębiska. Zmienił się także wyraz twarzy, ze spokojnego w agresywny. Wszytkie powstale zmarszczki mimiczne przypominały wściekłego psa. Ręce wyciągnął w kierunku kozaka tak jak by chciał go złapać.



Kislevita naraz odskoczył do tyłu ze zduszonym okrzykiem, potknął się o zamaskowaną w listowiu płytę nagrobną i nieomal się przewrócił. Odzyskawszy równowagę wysunął przed siebie topór oddzielając nim od siebie kamiennego stwora.

- Co to za czary?! - wykrzyknął mierząc w posąg.

Klara również podskoczyła reagując na okrzyk kozaka. Spojrzała za jego wzrokiem i poczuła suchość w ustach. Piękna rzeźba godna dłuta największych mistrzów zmieniła się z pięknego anioła w poczwarnego demona. Kiedy to się mogło stać? Niczego nie usłyszeli, nie dostrzegli kątem oka żadnego ruchu. Po prostu puf i z ładnego posągu mamy wyciągającego w stronę kozaka łapy potwora. Niby nadal nieruchomego ale nie można było tego zakładać za pewnik. Dziewczyna stanęła nieruchomo sprawdzając czy przypadkiem kamień znowu się nie poruszy po czym zrejterowała za kozaka, klucząc pomiędzy grobami.

Posąg pozostał tam gdzie był, niewzruszony, z drapieżnie wyciągniętymi szponami i paskudnie wyszczerzoną gębą. Niedźwiedź stał jak wryty, wodząc niepewnie ostrzem po obrysie figury. Anioł nie poruszył się już więcej, zastygły w swej złowieszczej pozie.

- Idziemy, już. - mężczyzna wycofał się powoli, wciąż podejrzliwie mierząc kamiennego niby-stwora, w każdym momencie spodziewając się ataku.
Elf dość szybko znalazł się w pobliżu, zobaczywszy posąg wcale nie zdziwiło go że kozak krzyknął.
-Zachowajmy ostrożność, nie jesteśmy na tym cmentarzu sami, a twój krzyk mógł ściągnąć na nas uwagę. - rzekł do Kislevity, mając w pamięci dziwną istotę sprzed paru chwil. Sądząc po głosie na pewno nie był to człowiek, chyba że mutant...
 
__________________
you will never walk alone

Ostatnio edytowane przez Noraku : 18-05-2015 o 01:00.
Noraku jest offline