Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-05-2015, 12:48   #50
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Nie wyspał się tej nocy, obolały od ran i przerażony wydarzeniami. Nie tak sobie to wszystko wyobrażał, nie tak Jaken mówił, że będzie. Nie żeby od razu Marv mu wierzył, ale marzenia ciągle roiły się gdzieś głęboko w głowie rudowłosego chłopaka. Obijany wielokrotnie, nigdy jednak nie był tak poważnie zraniony przez coś, co faktycznie chciało go zabić. Nie potrafił ot tak przejść z tym do porządku dziennego. Pomoc Franki złagodziła ból, druga z akolitek zaleczyła zranienia do końca. Dlaczego nadal je czuł? Żywe niczym robale drążące głęboko jego ciało. Przy innych robił dobrą minę do złej gry, siebie samego pytał jak zachowa się przy następnej walce. Życie na zachodzie nie było łatwe, potyczki z różnymi stworzeniami nie były niczym dziwnym. I Hunda nauczono kilku podstaw. To dzięki nim z walki nie uciekł. To dzięki nim zabił jednego z koboldów. Co z tego jednak, skoro nie był pewien nawet samego siebie. Nie mówiąc już o pozostałych.

Pewnie chcieliby, żeby to on ich zasłaniał, gdy będą walczyć z bezpiecznej odległości. To złe myśli. Wyrzucił je z siebie wraz ze skąpą poprzednią kolacją, za stodołą, gdy nikt nie patrzył.
Pomogło.
Trochę.
Nie śpiąc wcale od momentu swojej warty, przerażony nie na żarty wojną toczącą się w głowie, nie jadł prawie nic. Ostatnie swoje racje schował głęboko w plecaku, nie dzieląc się z nikim, ale nie korzystając też samemu i poranek spędził na czyszczeniu włóczni i w miarę możliwości naprawiając drobne uszczerbki w tarczy i zbroi. Nie był w tym dobry, ale to zajęcie odganiało głupie pomysły i mroczne myśli. Pozwolił decydować innym i ten temat wracał do niego co i raz. W jego ocenie Evan podjął złą decyzję, ale nie skomentował jej głośno inaczej od cichego pomruku niezadowolenia. Zgodził się na dowódcę, uznał, że chociaż ten raz warto pójść za jego wyborem.

Po oporządzeniu ekwipunku przyszedł czas na zwiad. W grupie i Marv czuł się pewniej, co wcale nie sprawiało, że w jakiś sposób był z tego łażenia po lesie zadowolony. Znowu większość własnych przemyśleń zmilczał, trzymając się blisko tych, co wydawali się coś w gęstwinie widzieć. Rudowłosy mógł być obeznany z puszczą, co nie znaczyło, że był w niej przydatny. Słaby wzrok nie raz i nie dwa pakował go prosto w kłopoty. Od tego czasu uważał jak mógł, zdając się na innych.
Nie ma nic gorszego od zdawania się na innych. Nie dziwne, że ciągle trzęsły mu się ręce, a serce podchodziło do gardła przy każdym głośniejszym dźwiękiem. Nawet nie drgnął jak padła propozycja gonienia jakiegoś stwora. On go i tak nie widział. W drodze powrotnej udało mu się przynajmniej zdobyć trochę świeżych gałęzi i młodziutkich drzewek, najlepszego materiału na promienie strzał.

Powrót do wioski przyjął z wielką ulgą. Wiedział, że wieczorem czeka ich kolejna wyprawa, ale na te kilka chwil ponownie poczuł się bezpieczniej.
- Wszystkie strzały, te połamane także, przynoście do mnie. Bełty też. Najważniejsze są groty, jak będę je miał to powinno mi się udać zrobić dobre szypy - poinformował towarzyszy i niedługo potem zabrał się do pracy. Kiedyś tego nie lubił, ale teraz działało to świetnie na wyciszanie rozszalałych emocji. Jedna za drugą, strzały powstawały, wbijane w ziemię tuż obok rudowłosego. Prosty promień, równany ostrym nożem i dokładnie pod słońce sprawdzany czy równy. Równo mocowane w szczerbach lotki, wiązane nicią dla pewności. I osadzane na koniec groty za pomocą drewnianego młoteczka dobijane do promienia. Prosty klin trzymał najlepiej.
Uspokojony chyba nawet zdrzemnął się na chwilę, zanim ktoś głośno nie powiedział, że trzeba się zbierać.

Prosto do coraz ciemniejszego lasu, w którym grasowało liczne plemię koboldów.
Marv zadrżał i podniósł się, szykując swoją broń.
Pomysł wydawał się coraz gorszy. Zimno przeniknęło do kości młodzieńca, nie mającego pojęcia czy to ze strachu czy z faktu, że zachodzące słońce nie dawało już prawie ciepła.
Poszedł jednak. Niech się dzieje co chce.
Zdeterminowany zacisnął zęby. Zawsze mu powtarzano, że za błędy należy płacić lub naprawiać. Dotyczyło to głównie pracy łuczarza, ale czyż nie miało idealnego zastosowania także tutaj? Stanie się mężczyzną albo nigdy nie opuści okolic Zamieci.
Nie, ta druga opcja nie wchodziła w grę.
 
Sekal jest offline