Ruy w milczeniu zniósł obelgi krasnoluda i focha młodej damy. Jednak gdy ta już miała wyjść Estalijczyk pokręcił tylko smutno głową. Nie lubił Friedy, i praktycznie było mu to obojętne czy pójdzie czy zostanie, ale była członkiem zespołu. Nie chciał rozłamu. Nie chciał waśni i sporów. To było dla niego ważniejsze. Poczekał aż odejdzie kilka kroków, i spojrzał na Bazraka. Ten kiwnął prawie niezauważalnie głową ruszył za nią. Gdy zrównał się z nią, rzucił do niej:
-A dla mnie będziesz pracować? - zapytał, nie oczekiwał od razu odpowiedzi -Nie musimy się lubić ani kochać, ale jesteś jedną z nich. Znasz ich dłużej niż ja was, i głupio było by tak odchodzić. Nie chcesz pracować dla szlachcica, proszę bardzo. Pracuj dla mnie. Dostaniesz 150 złotych koron, swoją i moją część udziałów w łupach. Droga do Esk, do Gór Środkowych i tak nam po drodze, więc czemu nie zarobić. Mówisz o byciu piratem, i choć gówno wiem, to jednak nauczyłem się jednego. Nie przepuszcza się okazji, która wchodzi nam sama do łap. Mam w dupie czy to zleca mi baron czy sam Arcykapłan. Liczy się kasa, a jeśli chcemy robić to co nam się będzie podobało, niestety musimy od czasu do czasu nagiąć nasz honor i dumę. - słowa które wypowiadał mówił poważnie, nie śmiał się, ani nawet nie uśmiechał -Nie tylko ty masz marzenia, nie tylko ty masz jakieś ambicje i cele. Baron płaci, ale praktycznym szefem tego pierdolnika będzie jakiś krasnolud. A z niego taki władyka, jak z Ciebie koza.. - ostatnie słowa wypowiedział już jednak z uśmiechem - Nie chcesz od niego pieniędzy dobrze. Pracuj więc dla mnie. Ode mnie dostaniesz kasę. I nie mów że to to samo, bo przyjmiesz inne zlecenie, i pewnie i tak te pieniądze kiedyś były w łapach jakiegoś grubego, spasionego i głupiego szlachciury.
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |