Zbrojownia była skromna, ale nie w sensie ilościowym, a rodzajowym. Pistolety był to jeden i ten sam model, M9 oraz Glocki, karabiny to jakieś samoróbki z części od amarykańskich AK i karabinków AR, aż dziwne że udało im się tyle tego zbudować. Można było narzekać na to że rdza to jedyny kolor jaki dominował w zbrojowni, lecz w środku broń była nasmarowana i naoliwiona, strzelała i zabijała, a co ważniejsze dysponowali własnoręcznie produkowane przez nich naboje.
Nic ponadto nie mieli, może poza kilkoma kostkami C4 i ręcznymi granatami, w tym kilku dymnych i hukowo-błyskowych, zapewne też własnej produkcji jak można było wnioskować po zbudowanej z puszki po dezodorancie obudowy.
Dla Rusta znalazły się narzędzia, lecz ciężko było z ubraniem. Dopiero jakiś strzec gdy zmieniali pomieszczenie na to z jedzeniem, podszedł i wręczył mu jakiś pakunek.
- Kiedyś jeden z was uratował mi życie, gdy będziesz w Hadesie i przypadkiem spotkasz C-700, przedstawia się jako Kyle, pozdrów do od Coopera.
W pakunku znajdowały się wojskowe bojówki, bluza z kapturem i kominiarka.
Dostali zapas suchego prowiantu na dwa dni. A przynajmniej tylko Peter. Oleju oraz reszty płynów jakie potrzebował android nie było, a raczej znalazły się zamienniki. Olej samochodowy, płyn hamulcowy, płyn do chłodnicy, spryskiwaczy – mógł wybierać do woli.
Niespodzianką również okazała się drużyna. Dowodził naturalnie Jeff, ale był z nimi również Isp (strażnik który was pilnował gdy go nie było) oraz blondynka która wręcz wywalczyła zaprowadzenie was do Rady, Lisa. I to ona kręciła na placu kluczykami do czegoś, czego w podziemiach się nie widuje, ewentualnie widuje raz w życiu. Kluczyki był do starego i wysłużonego vana, lecz jak widać całkiem sprawnego.
- Możemy wyruszać już teraz, lub jak chcecie za kilka godzin. Po pogrzebie waszego przyjaciela, tego rudego. Nie przeżył i jakieś pięć minut temu wyzionął ducha. – zakomunikował Jeff –
Jak macie jakiś nasze rzeczy i nasze zapasy, możecie zostawić je w samochodzie. Isp zaprowadzi was gdzie tylko chcecie. A Lisa uchyli wam nieba jakbyście tylko chcieli, niestety już tak z niej anielska duszyczka. A ja jestem Jeff i będzie w czasie drogi wykonywać wszystkie moje polecenia, rozumiecie?