Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2015, 22:12   #2
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Poranek był zimny, chłód niczym szalony sanitariusz wbijał się w ciało niczym igły, powodując zmęczenie już przy samym otworzeniu oczu. Z każdym ruchem wcale nie było lepiej, lodowate powietrze raniło nie tylko ciało, ale również narządy wewnętrzne. Płuca od oddychania tym lotnym lodem bolały go od dobrych kilku miesięcy, lekarz niestety nie miał dla niego dobrych wiadomości. Jeszcze nie umrze, musi przebywać bliżej ciepła. Nie posłuchał, przenosząc się w kąt pomiędzy ścianą, a starym Fordem – teraz kompletnie rozebranym. Wcześniej była tu rodzinka, matka z dwójką dzieci lecz to im należała się cieplejsza miejscówka. On i tak da sobie radę. Stara tylna kanapa Chevroleta zaskrzypiała gdy obracał się na drugi bok, przy okazji podciągając na czoło zasłaniającą oczy czapkę. Jego oczom ukazało się pożółkłe zdjęcie, a ramce kawałków karoserii.
- Dziś chyba przypada równy rok Jess, co nie? – odezwał się mężczyzna do zdjęcia, popękane od mrozu usta sprawiały ból przy każdym słowie. Naciągnął na siebie wyżej kołdrę, była zszyta z trzech pojedynczych i dawała jako taki komfort w czasie snu.

Kobieta na zdjęciu uśmiechała się, lecz nie tylko jej widok wywoływał wspomnienia do lepszych czasów i nostalgię, dziewczyna była ubrana w bikini, wysoko na niebie świeciło słońce, a w zbiorniku wodnym za nią kąpali się ludzie, niektórzy leżeli plackiem na plaży delektując się porcją witaminy D. W tle widać nawet było wycieczkowy statek rzeczny, a na nim machający do tych na plaży ludzi. James pamiętał jak robił to zdjęcie, to było zaraz po tym jak dostał pracę w siedzibie straży pożarnej przy bulwarze 5770 Freeport. Tego samego dnia odwiedzili również jego ojca którego zastali przed wiecznie włączonym telewizorze oraz rodziców Jess, którzy urządzili z tej okazji dostojną kolację. To był udany dzień, Glover pluł sobie w brodę że te czasy nie wrócą. Nawet nie mógł zorganizować jej grobu, a jedynie spalić i rozsypać prochy po parkingu.
Pierdolona zima. Niech się kończy.

W końcu podniósł się z łóżka, choć dziś miał dzień wolny jako były strażak niósł pomoc jak tylko mógł, najchętniej zachodził do ich lazaretu, liznął w czasie nauki CRFA (California Rescue and Fire Academy) trochę pierwszej pomocy i starał to się to wykorzystywać choćby tak. W dodatku robił wiele rzeczy żeby tylko nie myśleć. Myślenie przygnębiało go, dołowało, rzadko się uśmiechał – ludzie nieco go unikali bowiem po stracie Jess bywał wybuchowy i zniechęcał do siebie ludzi. Jego duch dawno w nim umarł, ciało było pustą skorupą noszoną ostatkami sił woli.

Kiedy zaczepił go Richard i powiadomił o zbiórce jaką organizuje Jeff, skinął mu tylko głową i niczym żywy trup poszedł w kierunku paleniska. Ku jego zdziwieniu zleźli się tam chyba wszyscy mieszkańcy parkingu, więc sprawa musiała być poważna. Po chwili usłyszał co się stało, cóż, to była świetna okazja by wyjść, coś zrobić dla innych oraz zrobić coś ze sobą. Co prawda mogła to być pułapka i miał cała masę pytań, ale na razie ich nie zadawał. Później zagadnie do Jeffa, nie chciał odbierać ludziom tej nadziei którą właśnie im zaszczepił.

- Ja pójdę. – odezwał się Glover wstając na równe nogi.
- Ty Jimmy? – swoją obawę wyraziła starsza Pani która miała legowisko po drugiej stronie Forda i często ich spojrzenia się spotykały w czasie snu pod samochodem, dopóki James nie zastawił tej szpary kawałkami blachy.
James skinął jej głową.
- Ja.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline