Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2015, 05:45   #2
sheryane
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
5 Mirtula 1372RD

Nad Alaghonem powoli zapadał zmrok. Tłum statków u wybrzeża zaczął się już przerzedzać, podobnie jak rzedły tłumy na ulicach. Niewielka, trzymasztowa fluita wpłynęła do portu, zajmując przydzielone jej miejsce. Rzucono liny cumownicze, a portowi chłopcy zajęli się ich przywiązywaniem. Leila obserwowała ich z góry, stojąc na nadburciu. Cały dobytek - a przynajmniej to, czego akurat nie miała na sobie - skrupulatnie upchnęła do plecaka. To miały być jej ostatnie chwile na "Farsie", która przez siedem lat była jej domem. Wzrok dziewczyny podążył ku metropolii będącej celem tej podróży. To tutaj miał zacząć się kolejny rozdział jej życia.
- Leila. - usłyszała za sobą głos kapitana Brandona Seawooda - List, o który prosiłaś.
Dziewczyna zeskoczyła na pokład, z uśmiechem podchodząc do starego wilka morskiego i zarzucając mu ramiona na szyję.
- Dziękuję. - powiedziała, odbierając kawałek pergaminu, który mógł zdecydować o jej dalszych losach.

Krok za kapitanem stali pozostali. Był tam stary Jon, który chciał wyrzucić ją za burtę, gdy dowiedział się, że jest dziewczyną. Był zwinny Allen, z którym wspinała się na maszty. Był wesoły Rick, z którym nie raz upiła się w trupa. Był także dzielny Hiram, jej morski rycerz, który uczył ją fechtunku i zawsze dbał o jej bezpieczeństwo. Byli wszyscy inni, z którymi wykonała wiele zleceń i odbyła wiele przygód. Cała załoga "Farsy" przyszła ją pożegnać.
- Port bez znajomych to nie port, tylko miejsce przypadkowego postoju. Pamiętaj o tym i bądź sobą, a z pewnością cię pokochają... - odezwał się kapitan ciepłym głosem.
- Jeśli Tymora pozwoli, jeszcze się spotkamy. - odpowiedziała, uśmiechem przeganiając wzbierające łzy, po czym uściskała każdego żeglarza po kolei.

To zabawne, jak często, gdy spogląda się w przeszłość, odnosi się wrażenie, że przeżyło się tak wiele. Tymczasem przyszłość może przynieść wyzwania, w obliczu których niedawne smutki i radości wydadzą się błahe i niewiele znaczące.



6 Mirtula 1372RD

Piękna pogoda odzwierciedlała radosny nastrój Leili. Do spotkania w "Pierwszej Fali" miała jeszcze trochę czasu, postanowiła więc przejść się po okolicy. Nawet gęsty tłum ludzi na głównej drodze dzielnicy portowej nie psuł jej humoru. Zwinnie lawirowała w ciżbie ciał, kiedy nagle jej wzrok przykuła chłopięca czupryna. Nie było w niej w zasadzie nic nadzwyczajnego, ale w Leili jej widok poruszył jakąś dawno zapomnianą strunę. Gęste loki sterczały na wszystkie strony głowy siedmio-, może ośmioletniego chłopca, który prawie niezauważenie przeciskał się wśród ludzi. Gdy na jego włosy padało słońce, budziło w ich czerni granatowe błyski. Tak bardzo przypomniał jej Nathrila... Szybko jednak otrząsnęła się ze smutnej tęsknoty - miała w tym wprawę. Chłopiec rozejrzał się niespokojnie, a dla Leili jasne było, że coś knuje. Przecisnęła się w jego stronę i złapała go za kołnierz, gdy sięgał do sakiewki jednego z przechodniów. Nie mając zamiaru dyskutować i nie zwalniając uścisku, zaciągnęła dziecko do wąskiej uliczki między kamienicami.

- Proszę, proszę, ktoś postanowił skorzystać z okazji i dorobić sobie kilka groszy.
Chłopiec szarpał się dziko przez chwilę, próbując się uwolnić. Gdy zrozumiał, że nie ma na to szans, zmierzył kobietę nieufnym wzrokiem.
- Trzeba się było nie wtrącać. - mruknął naburmuszony.
- Oni by się z pewnością wtrącili. - odpowiedziała mu z uśmiechem, wskazując dwóch mężczyzn w mundurach straży, przechodzących właśnie nieopodal.
Chłopiec milczał.
- Twoi rodzice... - zaczełą z troską w głosie.
- Nie mam rodziców. - wpadł jej w słowo i zapadła między nimi nieprzyjemna cisza.
- Ja też nie. - dodała po chwili Leila, a uprzejmy uśmiech nie znikał z jej twarzy.
- Kłamiesz. Na pewno masz bogatych rodziców. Inaczej byś tak nie wyglądała. A ta broń to pewnie tylko ozdobna. - odparło dziecko, wciąż śmiertelnie obrażone.
Leila parsknęła cichym śmiechem, a do głowy przyszedł jej pewien pomysł.
- Oh, nie, zapracowałam na to wszystko mój drogi. Mogę ci to udowodnić, a może i sam będziesz mógł zapracować bez okradania innych, jeśli chcesz. - wyciągnęła z kieszonki na bandolierze srebrną monetę i zaczęła przekładać ją między palcami.
Oczy chłopca śledziły pieniądz, a foch zniknął tak szybko, jak się pojawił.
- Jak? - zapytał ze szczerym zainteresowaniem.

- Udaj się do portu i znajdź "Farsę" oraz jej kapitana Brandona Seawooda. Powiedz, że przysyła cię Leila. Jeśli godnie się zachowasz, a kapitan uzna cię za dobry nabytek, wkrótce pożeglujesz w nieznane. - wyjaśniła chłopcu, wręczając mu monetę - To twoje życie i twój wybór. Wybierz dobrze.
Zostawiła go w zaułku, wtapiając się ponownie w tłum na ulicy. Miała nadzieję, że nie myli się co do chłopca i podejmie on wyzwanie. Na statku przyda się nowy majtek, niejako z polecenia. Jeśli po prostu zabierze srebrnika i pójdzie dalej kraść - to już jego wola. Otrzymał szansę, by zdecydować o swoim życiu. Leila otrzymała kiedyś podobną, tyle że w jej wypadku kosztowała dużo więcej niż porzucenie ulicznego życia na rzecz morskiej żeglugi. Teraz zaś miała kolejną, ale tę stworzyła sobie sama. Zamierzała też zrobić wszystko, aby jej nie pożałować.

Około dwunastego dzwonu słowa herolda w barwach Republiki, który ogłaszał, co następuje, odprowadziły dziewczynę ku "Pierwszej Fali"...
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline