Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2015, 12:07   #3
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Dawno, dawno temu... czyli kilka miesięcy wcześniej.

Miasto wyglądało tak, jakby żywcem wycięte z planu filmu "Pojutrze". Wymarłe ulice, pełne śniegu sięgającego gdzieniegdzie połowy wysokiego parteru i wiatr hulający między domami.
Porozbijane witryny były świadectwem nie tylko zmiany klimatu, ale i tego, że każdy starał się zgromadzić zapasy, które pozwoliłyby przetrwać przez kolejne dni. W tym nie było nic dziwnego. Kit robił dokładnie to samo. Najgorsze było to, że człowiek człowiekowi stawał się wilkiem i walczyć trzeba było nie tylko z klimatem. Na ulicę nie można było wyjść bez odpowiedniego ekwipunku. I to nie tylko takiego, który chronił przed zimnem. Z chwilą gdy z ulic zniknęło wojsko, każdy musiał zadbać o własną skórę.
Kit nie był gorszy od innych - nie tylko miał na sobie strój, jakiego nie powstydziłby się polarnik, to i broń, w jaką zdołał się zaopatrzyć, zachwyciłaby niejednego myśliwego. Co prawda nie zdołał za nią zapłacić, ale... to w końcu nie była jego wina, że system bankowy się zawalił, kart kredytowych nie dało się przeczytać, a na dodatek sprzedawca nie pojawił się w pracy.

Kit rozejrzał się dokoła.
Gdyby nie zalegający dokoła śnieg pewnie by ich nie zauważył, a tak... Mimo udających peleryny maskujące prześcieradeł rzucali się w oczy. A to, że kryli się w cieniu nie świadczyło zbyt dobrze o ich zamiarach.
Napastników było trzech. Jeden uzbrojony w strzelbę, dwóch w długie noże. O nie - w żadnym wypadku nie wyglądali przyjaźnie. A widniejących na ich twarzach grymasów trudno było uznać za uśmiechy...
Strzelanie do człowieka nie było czymś, czego można się nauczyć w szkole. Trzeba mieć pewną rękę. I serce z kamienia. Lub nie mieć serca... Albo nie mieć wyjścia. Jednak Kit miał takie wyjście.
Zanurkował w mroczne przejście.
Brama zaprowadziła go na podwórko... A potem na sąsiednią ulicę. Za jego plecami rozległy się odgłosy pogoni. I parę nawołujących się głosów. Kolejne podwórko. Kolejny pasaż.
I bolesna świadomość, że po śladach ścigający mogą iść za nim jak po sznurku. I że taka zabawa nie może trwać długo.
Strzelił tak, by przepłoszyć. Kula wbiła się z zaspę o parę cali od nogi tego, co trzymał strzelbę. Huk i biały obłoczek, wzniesiony przez pocisk, podziałały - cała trójka zatrzymała się... Zamienili kilka słów, po czym obrócili się na pięcie i odeszli.
Kit odczekał jeszcze kilka chwil, po czym ruszył dalej.
To jednak nie był koniec przygód tego dnia... A Kit nawet się nie spodziewał, co (a raczej kto) czeka na niego na końcu tej ścieżki.

***

Zamknięcie w pomieszczeniu (nie ciasnym na szczęście), z którego nie można wyjść, niektórym może przypominało pobyt w więzieniu, ale Kit nie miał takich skojarzeń.
Schron jako taki był dość przestronny, było gdzie pospacerować, a i zajęć można było sobie znaleźć do woli, jeśli oczywiście ktoś nie był uzależniony od takich drobiazgów jak telewizja czy Internet.
Ktoś z zacięciem do mechaniki nie musiał ograniczać się do robienia na drutach czy rozmyślania o dawnych, dobrych czasach. Co chwila trzeba było coś wykombinować, naprawić (mniej lub bardziej prowizorycznie), zesztukować, stworzyć coś ze stosu niepotrzebnych nikomu części.
Roboty dla chętnego było pod dostatkiem. No a prócz tego Kit musiał się zająć swoją własną "komnatą", szczególnie gdy szczęśliwy los sprawił, że w owej komnacie zamieszkał z nim ktoś szczególny.

***

Gdy zastukano do prowizorycznych drzwi Kit z widoczną niechęcią oderwał usta od ust swej przyjaciółki i kochanki zarazem.
Kogo diabli niosą, pomyślał, zastanawiając się, czy na pewno zamknął drzwi swego pokoju.
- Co się stało? - spytał głośno.

Wieść o niespodziewanym spotkaniu nie wywołała w głowie Kita zbyt wielu pozytywnych emocji. Nie da się ukryć, że miał znacznie ciekawsze i przyjemniejsze zajęcie, niż wysłuchiwanie czyjejś przemowy.

- Chodźmy więc - zaproponował, z wyraźnym brakiem entuzjazmu.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 11-05-2015 o 17:23.
Kerm jest offline