Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2015, 16:10   #3
Flamedancer
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
6 Mirtula 1372RD

Nad Alaghonem wstaje nowy pogodny dzień. Słońce powoli wychyla się zza horyzontu budząc poczciwych ludzi do swojej pracy. Nie wszyscy jednak dopiero wstają z łóżka. Lea od dawna już stoi na nogach przy małej świątyni Lathandera, jednocześnie wyglądając poranka. Gdy pierwsze promienie słońca oświetliły jej twarz, weszła do budynku i rozpoczęła modlitwę u boku kapłanki przewodzącej tutejszemu kultowi. Jej blada skóra dziś jej jakaś bardziej blada, niż zwykle, choć wiadomym jest, że nie pochodzi stąd. Jej prosta bladożółta szata jest odrobinę pomięta. Nie zapomniała jednak swego świętego symbolu.

Obie zakończyły modlitwę i wstały z klęczek. Na młodej twarzy Quary pojawił się wyraz zatroskania, gdy spojrzała na przygotowany ekwipunek swego gościa. Zarzuciła na bok swoje długie proste blond włosy czesząc je dłońmi.
- Na pewno chcesz z nimi płynąć? - kapłanka odezwała się jako pierwsza do zapatrzonej gdzieś w nieokreślony punkt na ścianie elfki.
- Tak. Nie mogę dopuścić, by więcej dobrych ludzi zostało sprzedawanych jako niewolnicy. Postanowiłam to już w tym momencie, kiedy mi o tym opowiedziałaś i miałam zamiar zacząć działać od momentu, kiedy nadarzy się okazja. Muszę chronić tych ludzi. - odparła pewnie Lea wciąż wpatrując się w ten sam punkt.
Quara westchnęła i rozciągnęła się, a następnie udała się po list do bocznych pomieszczeń świątynnych po pakunek, i wróciła po dłuższej chwili dając Lei czas na zebranie swoich rzeczy. Następnie go jej wręczyła.
- Zanieś to w międzyczasie Antonowi. Jego żona choruje, a sam nie może się po nie w tym momencie udać. Są to leki. W środku są wszelkie instrukcje użycia. Zadbałam o to. Niechaj światło jutrzenki Lathandera oświetla twą drogę.
- I twoją - odparła przyjmując pakunek - Żegnaj Quaro. Dziękuję za ugoszczenie mnie w tym mieście.
I wyszła głównymi drzwiami. Kapłanka jeszcze dłuższą chwilę patrzyła w otwarte na oścież wrota, po czym uśmiechnęła się na chwilę stwierdzając w myślach, ze paladyni jednak zdecydowanie są zbyt poważni. Następnie wróciła do swych obowiązków.

*

Choć Anton był rybakiem, to jego dom znajdował się w biedniejszej części miasta, nad czym Lea trochę ubolewała. Gdyby ktoś znał się tak, jak on na żegludze... Musi jednak ze swoją żoną zostać.
Elfka wędrowała różnymi ulicami widząc jednocześnie bogatych, jak i biednych, młodych, jak i starych, przedstawicieli różnych zawodów, długo by wymieniać. Trafiła wreszcie przed małą kamienną budowlę niedaleko morza, którą zdecydowanie zapamiętała, bo spędziła tu trochę czasu ucząc się żeglarskich podstaw od Antona. Przyszedł dzień, kiedy będzie mogła wykorzystać swą wiedzę. Na tym kończąc swe przemyślenia - zapukała w drzwi.
Wychylił się sam Anton - starszy mężczyzna o ciemnej karnacji. Na sobie miał prostą lnianą koszulę bez rękawów oraz długie szerokie spodnie. Uśmiechnął się na widok swojej uczennicy i wyszedł na zewnątrz witając się serdecznie z nią. Nawet na twarzy Lei pojawił się uśmiech.
- Czyżbyś wyruszała na morze? - powiedział mężczyzna odbierając pakunek, którego oczekiwał.
- Taki mam zamiar. - odpowiedziała lekko przeciągając "a" w słowie "taki".
- Ciesz się! Dawno temu spędziłem na łajbie trochę czasu. Teraz jestem przykuty tutaj, ale nie mam zamiaru narzekać. W końcu mam miejsce, w którym zapuściłem korzenie. Dziękuję ci za te leki. A teraz biegnij, bo odpłyną bez ciebie! - powiedział na pożegnanie - Przywieź mi coś! - dodał.
- Jeśli znajdzie się moment. Nie uważam tego za wycieczkę krajoznawczą. W promieniach świtu wszystko staje się piękniejsze...
- ...a droga staje się jaśniejsza. Do zobaczenia Leo! - i zamknął drzwi.
I ruszyła w drogę do gospody "Pierwsza Fala" jednocześnie rozmyślając nad słowami "zapuścić korzenie".
 
Flamedancer jest offline