Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2015, 22:13   #149
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Słońce mozolnie poczęło wysuwać się spod widnokręgu, kiedy to błękitnooka odsunęła zasłonę wejście do swojego niewielkiego namiotu. Wpatrując się będącą już w połowie drogi do wyłonienia się w całości ognistą tarczę, przetarła zmęczone oczy. Nogi i pośladki bolały ją od całodniowej jazdy, którą to odbyła dnia wczorajszego, ze swymi nowymi towarzyszami podróży. Załogą, jak lubili o sobie mawiać. Westchnęła widząc twarze zmęczonych towarzyszy, którzy najwidoczniej również byli w podobnym stanie co ona. Część z nich już wstała i czuwała nad obozowiskiem, a na resztę, ta nieprzyjemna czynność dopiero czekała.

Delikatny wiatr zaszumiał i wprowadził do obozu nieprzyjemny odór potu, fekaliów, krwi, a ogólniej rzecz ujmując – nędznych uchodźców, bądź zbirów, którzy w duchu liczyli jeszcze na jakiś zarobek, przed końcem ich nocnej zmiany. „Musiała być to dla nich naprawdę owocna noc” – pomyślała. W końcu nie codzienne pod murami miasta swe zamknięte kramy pełne skarbów nie na sprzedaż, rozkładają zdesperowani i wykończeni ciężką podróżą uchodźcy. A miejskie zbiry uwielbiały swoje prywatne, samoobsługowe sklepiki, które – w ich mniemaniu – rozkładane były wyłącznie dla nich. Byli nawet tak uprzejmi, że woleli oszczędzić nieprzyjemnej pobudki „handlarzom” i raczyli się towarami sami…

Zakładając skórzany but na prawą stopę, Emila poczuła ból. Ją tej nocy także postanowili odwiedzić wizytatorzy. Miała na tyle szczęścia, że kłótnia poprzedniego wieczora wyprowadziła ją tak bardzo z równowagi, że nie mogła długo spać, a kiedy już jej się udało, wystarczył najdrobniejszy szelest by ją wybudzić. Kilkakrotnie była bliska wystrzelenia z pistoletu, wiernie spoczywającego pod jej ręka, do enigmatycznej zjawy, która w istocie była tylko iluzją, przybyłą z odmętów jej snów i starającą się dręczyć ją również po drugiej stronie. Przez moment zastanawiała się, co jej się śniło i kim była ów zjawa. Bezskutecznie.

Niestety nie tylko zjawa postanowiła wkraść się do jej namiotu. Pojawiła się tam również inna postać o włosach tak ognistorudych, że nawet w najciemniejszą noc, ślepiec byłby w stanie ją spostrzec z promienia dwustu metrów. Mężczyzna był niski, a na pewno niższy od Emilii. Najwyraźniej młody i mało doświadczony, gdyż zamotany w nieznanym miejscu nawet nie spostrzegł, że dziewczyna spoglądała na niego, nie podnosząc się z posłania. Nie musiała nawet używać pistoletu. Wystarczył jeden kopniak w kroczę, by rudzielec zgiął się w pół. Reszta zabawy skończyła się dosyć szybko. Emilia kolejną serią kopnięć posłała go na zewnątrz namiotu, gdzie postanowiła przez następne dwie minuty kontynuować znęcanie się nad nim w ten sam sposób. Kiedy skończyła, a jej bosa stopa zaczęła w bolesny sposób przypominać o braku obuwia, doszła do wniosku, że nie warto nawet marnować na niego kuli. Pozwoliła mu odejść, by swą poturbowaną osobą poinformował resztę łasych na jej skarby i wdzięki łotrów, że w tym skromnym namiocie, żyje tak naprawdę śmiercionośna bestia…

Jeszcze raz przed założeniem buta, dotknęła lekko zdartej skóry na stopie. Nie skrzywiła się. Jedynie niewielki uśmiech zagościł na jej twarzy. Rana, i dokuczliwe uczucie które powodowała, napawał ją niejako dumą. No bo w końcu po raz kolejny udowodniła, że potrafi sobie poradzić.

Kiedy wstała na nogi, przeciągnęła się wydając przy tym cichy pomruk. Następnie odgarnęła pukiel ciemnokasztanowych włosów, który to figlarnie zaczął łaskotać ją po twarzy, po czym ruszyła na spotkanie z reszką. Zły nastrój wywołany wczorajszą kłótnią zniknął wraz z ostatnim kopniakiem wymierzonym w jęczącego złodziejaszka, dlatego dziewczyna postanowiła nawet powitać w neutralny sposób resztę załogi. Nawet Guntera, choć powitanie w jego stronę brzmiało, jakby w lekko wymuszony sposób.

Przybycie Pipy postanowiła pozostawić bez komentarza. Głównie dlatego, że nie do końca wiedziała, jak ma się do tego ustosunkować. Z jednej strony wnerwił ją fakt, że kiedy to jej zabroniono załatwić spraw z dziewczyną, to ta łajza zignorowała wszystko i zrobiła po swojemu. Z drugiej zaś strony nie musiała plątać się ponownie po nędznym dworze jakiegoś szlachcica, czy też użerać się nawet z namolną dziwką. Otyły i brzęczący mieszek również zrobił swoje.

Do dyskusji w sprawie roboty u barona postanowiła się nie wtrącać. Oczywiście fucha u jakiegoś nadętego dupka z pewnością nie była w jej naturze, jednak skoro nie miała się z nim nawet widzieć przez cały czas ów zlecenia? Dlaczego miałaby narzekać, zwłaszcza, że płaca nie była byle jaka.

Zacięta postawa wciąż nie wyglądającej najlepiej Friedy, nieco ją zaskoczyła. Emilia nie znała jej jeszcze na tyle dobrze, by stwierdzić, czy dziewczyna z jakiegoś konkretnego powodu nie chciała przyjąć zadania, czy też było to po prostu jej widzimisię. Jednak perspektywa dalszej podróży z resztą niejednokrotnie działającej jej na nerwy załogi, bez osoby z którą mogłaby spokojnie porozmawiać, nie wydawała się jej tak miła. Natomiast możliwość wędrówki do Ostermarku i wolnego plądrowania, zwiedzania i nie tylko, wydała się jej nagle przyjemniejsza.

Na całe szczęście, dyskusja obyła się bez żadnej krwawej rzezi, a nawet wyniknął z tego jasny cel na dalszą podróż. Kiedy to się stało, Emilia w końcu znalazła okazje na wtrącenie czegoś od siebie.

- No dobra. Skoro skończyliście to kiepskie przedstawienie teatralne, to możemy w końcu ruszać – spojrzała po „załodze”. – Może nie bierzemy roboty barona, ale skoro mamy już glejt, nie ma co go marnować. Niektórym z was przydałaby się wizyta u cyrulika, - spojrzała wymownie na Friede -, a skoro planujemy dalszą podróż, to przydałoby uzupełnić zapasy i obroki dla koni. A skoro mamy trochę oszczędności, to moglibyśmy też tam kogoś wynająć. Jeżeli marzycie dalej o powrocie na morze, czy tam rzeki, to i tak tego nie unikniecie w przyszłości, a teraz przynajmniej wiem gdzie można takowych znaleźć… - zakończyła, a fakt, że w jej wypowiedzi nie znalazła się żadna obelga czy wulgarny epitet, nawet ją samą mocno zaskoczył.
 
Hazard jest offline