Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2015, 22:50   #336
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Gunther, Søren

Ani Helmut, ani jego żona nie widzieli u swoich gości nic, co mogłoby przypominać diadem. Ich podróżne klamoty mieściły się w dwóch workach i sakwie, które nie wyglądały na specjalnie wypchane ani nie dźwięczały przy poruszaniu tak, jakby były wypełnione wykonanymi z drogocennego kruszcu przedmiotami.

- Jeśli broń naprawić chcecie, to idźcie do Ernsta. To kowal, bo cieśli nie ma. Zawodowego znaczy, bo we wsi to co drugi potrafi wyciosać kołek, czy ławę zbić. Ale Ernst ma do tego smykałkę.
- Był Axel – odparł pytany, dlaczego stanowisko cieśli wakuje. – Jeno hrabia wysłał go wraz z trzema innymi mieszkańcami Ludenhoffu do Ferlangen, aby tam nauki w rzemiośle pobierali. Kilka księżyców temu to było. Niedługo po tym, jak wojna się skończyła, a brat pana hrabiego z nauk powrócił.

W pobliżu bramy stały dwa domy. Jeden z nich należał do wdowy Emanuelle Buttrich, drugi do rodziny Waltdorfów. Aby zasięgnąć języka o poczynaniach Luitpolda wybrali ten pierwszy. Gospodyni była piękną kobietą. Miała około trzydziestu lat. Jednak nie była zniszczona życiem na wsi. Wyglądała raczej na arystokratkę, która swoje życie spędziła w luksusie, otoczona służbą. Długie, rude włosy spięła w kok, ale niesforne kosmyki wyrwały się na wolność, spływając na policzki i szyję. Jasną cerę zdobiły niezliczone piegi. Owal twarzy zdobiły zielone oczy, wąski nos i pełne usta. Wysmukła figura, z obfitymi piersiami, niemal wylewającymi się z rozsznurowanego dekoltu przyciągała oczy. Wdowa doskonale zdawała sobie sprawę, jakie wrażenie robi na mężczyznach.

-Luitpold – głos miała niski, zmysłowy. Mówiąc owijała sobie wokół palca jeden z niesfornych kosmyków. – On raczej nie opuszcza wsi sam. Tylko w towarzystwie brata. Jeżdżą po lasach i szukają tej mrzonki. A panowie może wstąpią? Mam wyśmienitą zupę.

Odwróciła się energicznie. Zakasała spódnicę odsłaniając wysmukłe łydki, ruszyła w stronę domu.

Druga, Oswald

Stan rekonwalescentów nieco się poprawił. Zawroty głowy zmniejszyły się. Wróciła też jasność widzenia. Bebechy nadal piekły żywym ogniem, jakby kto w nie nalał kwasu. Dreszcze i drgawki wracały co jakiś czas, ale przerwy pomiędzy atakami były coraz rzadsze. Powoli zbliżał się świt. Mroki nocy ustępowały miejsca szarości poranka. Z ciemności wyłaniały się kontury przedmiotów. Coś zaskrzypiało. Druga mruknął i przewrócił się na drugi bok. Oswald, który czuł się znacznie lepiej niż poprzedniego dnia, obudził się, nasłuchując.

Kroki. Ktoś szedł wzdłuż stodoły, w której nocowali.
 
xeper jest offline