Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-05-2015, 08:06   #298
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Piękna Sune, poranek, 27 Tarsakh



Zaklinaczka poprawiła odzienie i przeczesała palcami włosy dziwiąc się jak jej lustrzane odbicie ze sklepowej witryny powtarza jej ruchy. Zdawało się Marze jakby widziała nie siebie a obcą osobę. Nie to, że schludna i zadbana, że włosy nie skołtunione a twarz nie pokryta już warstwą brudu ale... wydoroślała przez ten ostatni czas. Oczy jej się zmieniły. Spoważniały. Odbijały się w nich kłopoty i martwienia, śmierć Arnego i śmierć Shanda, a nawet Kostrzewy, wykrzyczane do druidki słowa nienawiści i ukryty gniew i emocje, pragnienia i nadzieje. Mara dostrzegła, że... chyba przestaje być dzieckiem. I nie była pewna, czy nowina ta jej się podoba.

Pchnęła toporne drzwi i rozejrzała się bacznie po wątpliwej reputacji lokalu. Był schludny i czysty a nawet zaryzykowałaby słowo “przytulny”. Przemierzyła główną salę i przysiadła przy kontuarze wyławiając wzrok ładnej barmanki w kwiecie wieku.
- Dzień dobry - zaczęła uprzejmie zaczesując za uszy rude pukle i lekko się czerwieniąc. - Szukam drowa. Jest tu ponoć widywany.
Kobieta oceniła wzrokiem stojacą przed kontuarem dziewuszkę i uśmiechnęła się lekko.
- Ktoś ci bajek naopowiadał, panieneczko. Drizzta Do’Urdena nie było tu nigdy i zapewne nie będzie. A szkoda… - roześmiała się i mrugnęła do Mary.
- To żadna pomyłka, wiem kogo szukam. Nauta - zaryzykowała, choć nie miała pewności czy nadal trzyma się tego miana. - Ochrania kogoś w Bryn i widziano go tutaj. Muszę się z nim widzieć.
- Panienko, przez ten lokal przewija się wielu gości i nie każdy chciałby być widziany - barmanka pochyliła się do przodu, opierajac na kontuarze i prezentując pokaźny biust. Mara zauważyła, że pod oczami ma sińce z niewyspania. - Chcesz, możesz zostawić wiadomość - może tu zawita, może nie, może mu ją przekażę... - bawiła się słowami.
- Ty nie traktujesz mnie poważnie - stwierdziła z nutą pretensji dziewczynka gapiąc się mimochodem w biust barmanki. - Zacznij.
Wydobyła z kieszeni monetę i z brzdękiem położyła na blacie podsuwając pod nos kobiety. Ale nie była to zwykła moneta a ta, którą dostała niedawno w prezencie w ukrytej posiadłości maga Albusa. Brwi barmanki podjechały lekko w górę, a potem zmarszczyły się w jedną kreskę.
- Potrzebuję informacji. I Nauta - dodała z emfazą Mara.
- Tego drowa, Nauta czy jak mu tam, ci nie dostarczę, bo go tu nie ma - rzekła kobieta, prostując się i sadowiąc na wysokim krześle. Jej podejście do Mary zmieniło się diametralnie. - Pracuje jako ochroniarz dla McGregorów, młodego McGregora dokładnie - Filipa. Od niedawna, wcześniej go nie widywałam. Dekadzień może, może trochę więcej? Nie wiem skąd go wytrzasnął. Nic nie mówi, tylko stoi. Byli tu ze dwa, może trzy razy; choć głównie na arenie. Ostatnio… przedwczoraj chyba? Filip jest zadurzony na zabój w młodej Hyattównie, Dominique. Nie skorzysta nawet z żadnej z dziewcząt by sobie ulżyć. Tylko siedzi i pije, albo przepuszcza pieniądze na walki. Przynajmniej w hazardzie ma szczęście, jak nie w miłości. Słyszałam, że robi wiele by przypodobać się niedoszłemu teściowi, ale wszyscy wiedzą, że stary Hyatt nigdy nie odda córki byle rybakowi, nawet najbogatszemu w Dekapolis. Ponoć ma ją swatać na Święcie Traw, ale nie pamiętam z kim, więc paniczyk Filip odchodzi od zmysłów i staje na głowie by dowieść staremu swojej wartości. Biedak - barmanka niedbale wzruszyła ramionami nad losem możnych tego świata. - McGregorowie mieszkają nieopodal głównego placu, ale do nich tym - wskazała na podejrzaną monetę - nie wejdziesz, to uczciwi ludzie.

Mara słuchała uważnie z wielkimi oczami wbitymi w kobietę przeświadczona, ze to co tamta mówi może okazać sie ważne.
- Czy te nazwiska, oprócz dwóch pierwszych, coś ci mówią? - podsunęła barmance kartkę ze skopiowanymi nazwiskami z listy Lama. Barmanka przejrzała listę.

- Spenss to poprzedni wlasciciel 'Cieknącego Szpunta'. Zaginął jakiś czas temu… Na jesieni może? Nie pamiętam. Teraz mordownię prowadzi jego zięć, paskudny typ, zrobi wszystko dla każdego kto zapłaci. Córka ponoć chora bo się jej w ogóle nie widuje. Pewnie chłop ją pierze to się wstydzi na ulicę wychodzić, albo sprzedaje ją klientom - skrzywiła się z obrzydzeniem. - Levisson nie znam, musiałabym popytać, a Clandenstine… coś mi dzwoni jakby znajomo… Clandenstine, Clandenstine… - zamyśliła się, pukając palcem w policzek. - Mojra… Mary… O wiem, Marit! - uradowana barmanka aż klasnęła w dłonie. - Już pamiętam, jak tu przyszłam to jej nie było, bo dość staro zaczęłam, ale słyszałam opowieści. Była bardzo piękna i bardzo popularna wśród bogatej klienteli, zwłaszcza wśród czarodziejów. Ponoć sama potrafiła świetnie czarować i wszyscy dziwili się co tutaj robi; mówili, że była niezwykle uzdolniona. Na pewno dzięki temu w łożnicy wyprawiała ponoć cuda… Oczywiście to tylko opowieści; tak samo miała być nieślubną córką kogoś znacznego czy sławnego… nie pamiętam. Niemniej jednak w Pięknej Sune była legendą gdy ja tu zawitałam. Zarobiła kuferek złota i się wyniosła; pojechała z karawaną na południe. A może w ciąży była i chciała zacząć od nowa…? Chociaż słyszałam też, że uciekła, bo za dużo wiedziała i mogłaby zaszkodzić komuś znacznemu. Wiesz, w tym fachu słyszy się wiele tajemnic; więcej niż by się chciało. Jak mężczyznom… zresztą nieważne. Tyle pamiętam; jakby więcej chcieć to trzeba pytać naszą mamuśkę, ale Róża teraz śpi i nie lubi jak ją budzić. Starość nie radość…

- To... ja jeszcze wrócę jak mateczka wstanie - Mara nie zdołała ukryć poruszenia w głosie. Wieść, ze Marit trudniła się nierządem mocno nią wstrząsnęła i... zniesmaczyła. - Chciałam jeszcze zapytać o... kultystów. Ponoć się w Bryn zalęgli ale bym chciała jak najwięcej szczegółów.
- To ci w tym nie pomoże - barmanka rzuciła - niemal cisnęła - w Marę złodziejską monetą. - Kto chce żyć, to nawet plotek o nich nie słucha, o pytaniu nie mówiąc. Daj sobie spokój, dziewczyno. Mnie życie miłe.

Mara zrozumiała, że w tym temacie niczego się nie wywie ale postanowiła skorzystać jeszcze z uwagi barmanki.
- Ostatnie na dziś pytanie, obiecuję. Złote oczy. Pojawił się kto ostatnio w Bryn o bardzo egzotycznym spojrzeniu iście złotych oczu?
- Nie słyszałam, ale mogę popytać dziewcząt… - znacząco zawiesiła głos i zerknęła w okolicę biustu Mary, gdzie stanik wypychał niewprawnie schowany pod sukienką mieszek.
- Będę zobowiązana - Mara wydobyła kilka brzęczących monet. I skrupulatnie chowając "złodziejską monetę" z powrotem do ukrytej przy pasie kieszonki.

"Piękną Sune" opuściła z pąsowymi policzkami. Rada była z wszystkich zasłyszanych informacji choć to ta o matce wywarła na niej największe wrażenie. Raz po raz gładziła półświadomie ukrytą pod połami materiału sakiewkę. To tak Marit zarobiła na jej posag? Sprzedając się przejezdnym nieznajomym? A co z ojcem? Ojcem?... No tak, biorąc pod uwagę rozwiązłe upodobania własnej matki naraz naszły ją wątpliwości czy Olaf w ogóle mógł nim być? Czy to tylko wygodny głupek, któremu podrzuciła kukułcze jajo...

Zacisnęła dłonie w pięści i nie zwalniała ich aż dotarła do domu McGregora. Reszta najpewniej zauważyła już jej ucieczkę ale musiała załatwić jeszcze ostatnią sprawę nim wróci do domu Arnulfa. Nabazgrała pośpieszny list, zakleiła i oddała człowiekowi, który otworzył drzwi, mógł to być zarówno służący jak i sam mości McGregor.
- List do drowiego ochraniarza, ode mnie. Proszę mu go oddać do rąk własnych.
Wcisnęła mężczyźnie pergamin między palce i już się puściła biegiem w drogę powrotną.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 26-06-2015 o 20:45.
liliel jest offline