Wątek: Narrenturm
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-05-2015, 10:59   #43
Manji
 
Manji's Avatar
 
Reputacja: 1 Manji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnie
20 Backertag, czas Jahrdrung, rok 2522 KI
Gdzieś na Północnym Ostlandzie, stare cmentarzysko

Grupa zebrała się u wejścia do khazadzkiej krypty gotowi do dalszej exploracji. Helvgrim wykonał kawał dobrej roboty, schodząc po krętych schodach widoczne były rozbebeszone mechanizmy. Światło dwuch pochodni niesionych przez Klarę i Jaromira oraz lampy niesionej przez Helvgrima rozjaśniało najciemniejsze mroki. Widząc kaplicę można było spodziewać się wąskich schodów, nic bardziej mylnego. Khazadzka budowla odkrywała swe tajemnice oraz kunszt budowniczych dopier pod ziemią. Klara widywała już kręte schody, wielokrotnie bawiła się w starym rodowym zamku ganiając po podobnych schodach prowadzących na szczyt wierzy. Jednak te schody, wzniesione przez khazadzkich budowniczych były szersze, sklepiony sufit wyższy, a bloki skalne idealnie dopasowane do siebie. Khazadzka budowla była majestatyczna oraz odnosiło się wrażenie, że niezniszczalna.

Ludzie, Klara i Jaromir widzieli wyraźnie do kilku metrów, tam gdzie sięgało światło. Natomiast elf i khazadzi przy tym oświetleniu widzieli niby w dzień. Krętymi schodami zagłębiali się w głąb ziemi dalej i dalej. Aż w końcu cała grupa bezpiecznie dotarła do sali. Pomieszczenie to było kilku krotnie większe od krypty mieszczącej się na powierzchni.

Potężne łuki sklepienia, gładkie ściany oraz solidna podłoga budziły podziw ale także zazdrość kunsztu rzemieślników, którzy tą budowlę wznieśli.
Helvgrim ułożył przy jednej ze ścian większość swoich tobołków. Zabrał jedynie broń, linę, olej do lampy, wodę do picia. Podobnie postąpił Wolfgrimm.
– Jesteśmy w przedsionku. Szczęśliwie pokonaliśmy pułapki. Jednak to była ta łatwiejsza część. – Oznajmił Helvgrim szykując się do drogi.

W tym czasie Elastir pozostając bardzo czujnym, w końcu nie darzył ufnością khazadzkich podziemi, a wizja śmierci pod zawałem była przerażająca dla każdego elfa. Do tego ograniczona przestrzeń, Elastir już czuł się niemal żywcem pogrzebany. Walczył z ogromną ochotą by zawrócić i uciec jak najdalej od tych cholernych podziemi. Na dodatek demon podsówał Elastirowi obrazy zmiażdżonych elfów, co stres potęgowało jeszcze bardziej.

Klara jako biegły medyk dostrzegła jak elf oddycha szybko lecz płytko. Jak twarz zalewa mu zimny pot. W tym stanie elf mógł zemdleć. Dlatego też Klara musiała zadziałać. Nie mając lepszego pomysłu na odwrócenie uwagi elfa od podziemnego pomieszczenia pochwaliła jego zbroję. Sama nie znając się zbytnio na pancerzach, jednak liczyła, że ktoś noszący pancerz z pewnością wiedział o nim wiele. Poskutkowało, elf wyrównał oddech, a jego uwaga w pełni skupiła się na Klarze.

W głowie Elastira zakotłowało się od podejrzliwych myśli, pojawiła się obawa, że ta podstępna ludzka żmija, która już go zmyliła ukrywając swą płeć, teraz nagle zainteresowała się jego cenną kolczugą. Elastir nie był pewien czy te myśli są jego własne, czy też podsycane przez demona.

Sposób w jaki elf patrzył na Klarę, jego postawa, przywodziły Klarze drapierznego zwierza. Dziewczyna poczuła jak nogi jej drżą pod tym dzikim spojrzeniem. W jej głowie instynkt alarmował ‘Uciekaj! Uciekaj!’. Jeden rzut okiem wystarczył jej by podjąć decyzję. Jaromir oraz khazadzi stali kilka metrów od niej i elfa. Klara zapragnęła jak najszybciej znaleźć się bliżej nich. Ruszyła, szybkim krokiem w stronę khazadów dyskutujących z Jaromirem.

Obroża wiła się na przedramieniu elfa. “ – Dziewczyna wlezie w pułapkę. – “ Elastir zadziałał jak we śnie. Ruszył za dziewczyną, dopadł ją w kilku susach.

Klara usłyszała za sobą ruch, obróciła się ale było już za późno. Elf był już przy niej, złapał ją za ramiona, mocno. Choć Elastir wyglądał na słabszego od Jaromira, złapał Klarę z taką mocą jak by jego ręce były żelaznymi klamrami. Szarpnął nią i pociągnął za sobą, w tym samym momencie Klara krzyknęła. Chciała się wyrwać lecz tam gdzie przed chwilą miała solidne oparcie pod stopą, nagle je straciła i gdyby nie trzymający ją elf upadłaby. Elastir pociągnął Klarę za sobą. Gdy do niej doskoczył kontem oka dostrzegł jak płyta podłogowa zapada się pod stopą Klary, uderzenie serca potem dosłyszał brzęczący mechanizm, a chwilę potem komnatę wypełnił huk tłukących o siebie kamiennych bloków. Odłamki poleciały na boki, na chwilę widok przysłonił unoszący się pył.

– I było by po nodze. – Sucho skwitował Helvgrim. – Jak się okazuje nie wszystkie pułapki rozbezpieczyłem. Trzymać się razem i nie szwędać się!

Gdy opadł pył widać było spękane bloki skalne, które z pewnością zrobiłyby miazgę z nogi Klary. Płyty podłogowej już nie było, zamiast niej widać było mechanizm pułapki częściowo odsłonięty. Obaj khazadzi wiedzieli, że ten typ pułapek jest jednorazowy, a ta pułapka nie zrobi już nikomu krzywdy.
Trzymając się blisko siebie grupa ruszyła do kolejnych krętych schodów, prowadzących w głąb ziemi. Do sali grobowej, gdzie Helvgrim spodziewał się znaleźć skarb.

Szli ostrożnie obawiając się mechanicznych pułapek, które w chwilę mogłyby zabić. Pokonawszy kolejnych kilka spiral schodów grupa znalazła się u wejścia do komnaty jeszcze większej od tej co mijali niedawno i jeszcze piękniej wykończonej. U samego wejścia stał posąg Gazula. Po bokach khazadzi i elf wyraźnie widzieli kamienie nagrobne, a na nich umieszczone ciała khazadów, po trzech z każdej strony. Byli odziani w cały bojowy rynsztunek. Na wprost wejścia, za posągiem Gazula, znajdowała się na podwyższeniu największa płyta, a na niej leżał szkielet odziany w piękną zbroję płytową. Obok każdej z płyt stały skrzynie. Powietrze w tym pomieszczeniu było nieruchome, lecz nie śmierdziało ani nie było wilgoci. Ciała khazadów szczelnie zawinięte w płotno, a następnie przyodziane w pancerze leżały nieruchomo na kamiennych płytach. Obok leżały broń i narzędzia rzemiosła, w którym za życia byli biegli. Na oczach ułożone mieli srebrne monety. Dodatkowo w każdym rogu komnaty były niewielkie kapliczki, a w około nich złożone dary. Wszyscy widzieli to wyraźnie, złota i srebra było tu pod dostatkiem.
 
__________________
Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym.
Manji jest offline