Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-05-2015, 20:55   #8
sheryane
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
~ Dwóch. Tylko. ~ pomyślała Leila, szybko zliczając osoby, które opuściły już salę.
Do tej pory niezwykle pewna siebie, teraz zaczęła odrobinę obawiać się o swoje miejsce. Uprzejmy uśmiech nie znikał jednak z jej ust.
~ W sumie im mniej wzięli, tym większa szansa dla mnie. ~ pocieszała się.
Starała się niezbyt nachalnie spoglądać po innych osobach oczekujących na swoją kolej, próbując ocenić ich zdolności i umiejętności. Nie szło jej to zbytnio. Sama z dziesięciu odrzuconych co najmniej połowę uznałaby za wartą zabrania na statek. Zapewne Seawood miałby lepsze oko do tego, ale i w doświadczeniu przewyższał ją o wiele, wiele lat. Kiedy jeden z dryblasów wskazał na nią, niemal odetchnęła z ulgą. Powstrzymała się jednak, dygnęła grzecznie i ruszyła ku drzwiom do prywatnej sali. Szła pewnym, lekko rozkołysanym krokiem - najwyraźniej nie przywykła jeszcze do stałego lądu pod stopami. Obcasy butów wykonanych z miękkiej skórki stukały cicho o podłogę.

Leila była młodą kobietą o łagodnym spojrzeniu oczu barwy morskich głębin. Z łatwością można było stwierdzić, że nie ukończyła jeszcze dwudziestego piątego roku życia. Może nawet było jej bliżej do dwudziestu lat niż dwudziestu pięciu. Na jej ustach zwykle igrał delikatny uśmiech. Czarne włosy spływały łagodnymi falami za ramiona, okalając urodziwą twarz. Złocisty odcień skóry zawdzięczała częstemu i długiemu przebywaniu na słońcu. Miała na sobie białą koszulę o szerokich rękawach, z cienkiego i przewiewnego materiału, wpuszczoną w czarne spodnie i spiętą szerokim pasem ze srebrnym zapięciem. Na wierzch założyła dopasowaną kamizelkę sięgającą bioder. Ta musiała zostać wykonana na specjalne zamówienie - nie dość, że skrojona była idealnie, to fioletowy materiał zdobiony był złotą nicią. Podobny wzór ozdabiał trójgraniasty kapelusz, zwieńczony fantazyjnym, fioletowym piórem i jedwabny, ozdobny pendent do rapieru. Wystarczył rzut oka, by stwierdzić, że i broń nie była byle jaka. Było to prawdziwe dzieło kowalskiego mistrza. Przez pierś przewiesiła skórzany bandolier, do którego przytroczono pistolet skałkowy. Całości stroju dopełniały kolczyki w postaci dużych, złotych obręczy; komplet trzech srebrnych bransoletek na lewej ręce i naszyjnik z dziwnym kamieniem o - jakżeby inaczej - fioletowym odcieniu. Ogólnie rzecz biorąc, wyglądała, jakby sama ubiegała się o pozycję kapitana, a nie po prostu zaciągała się do załogi.

Wchodząc do sali, przez moment Leila sama obawiała się, czy nie wygląda zbyt elegancko na takie spotkanie. Na szczęście paradny mundur kapitana szybko rozwiał jej wątpliwości. Kiedy Jan Dev skończył mówić, zdjęła kapelusz i ukłoniła się dworsko, niemal zamiatając nim podłogę.
- Jestem Leila. - przedstawiła się krótko - Nie jestem ścigana przez Republikę Turmish, Aglarond, Cormyr ani Imlitur. - podjęła gładko, będąc pewną swego.
- Moje umiejętności... - uśmiechnęła się wesoło - Od szorowania statku na kolanach, przez wdrapywanie się na bocianie gniazdo, po wciąganie żagli i czasem podawanie kursu załodze. - podała skrótowo najważniejsze swoje obowiązki.
Wyciągnęła list polecający od swego byłego przełożonego.
- Przez siedem lat mieszkałam na niewielkim statku o nazwie "Farsa" pod dowództwem Brandona Seawooda. To list polecający od niego, jeśli cokolwiek może dla was znaczyć, panie. - wzruszyła lekko ramionami, świadoma tego, że jej potencjalnie przyszły kapitan może być zupełnie niezainteresowany taką rekomendacją.
~ Ciekawe, czy ktokolwiek słyszał tu o "Farsie"... ~ pomyślała w oczekiwaniu na odpowiedź.

Gdy dziewczyna już odpowiedziała na najważniejsze pytanie kapitana, Jan Dev uśmiechnął się do niej.
- “Farsa”, “Farsa” - mruczał do siebie, ciągle się uśmiechając - Czy to nie ona siedemnaście lat temu przedarła się przez blokadę Sembii portów Cormyru, przechodząc pod nosem czterech galeonów, tak że żaden nie oddał do niej ni jednego strzału? Pewnie jeszcze nie było cię w załodze wtedy. - raczej stwierdził, niż zapytał kapitan.
Leila jedynie skinęła głową w odpowiedzi - wiedziała, że czasem trzeba zamilknąć.

Potem w obroty wziął ją bosman. Musiała mu zaprezentować wszystkie węzły stosowane na statkach. Zadał też kilka pytań o typowe rozkazy oraz przeegzaminował z sygnałów pokładowych wydanych gwizdkiem bosmańskim.

Najtrudniejsza część egazminu przyszła, gdy do egzaminu przystąpił pierwszy oficer. Z ociąganiem podniósł się i wyszedł zza stołu, w dłoniach ściskał podane przez strażników szable.

- Nauczono cię robić tym pięknym rapierem czy tylko nosisz go dla parady? Sprawdzimy, łap. - po czym rzucił jedną Leili, a ta ją zgrabnie chwyciła. Była to broń ćwiczebna, można było nią nieźle obić, lecz nie zabić czy też poważnie zranić.
Na ustach dziewczyny wykwitł łobuzerski uśmiech. To było to, co naprawdę lubiła. Przyjęła postawę do walki i skinęła oficerowi na znak, że jest gotowa. Chcąc dobrze wypaść i pokazać, że nie boi się walki, Leila pierwsza zrobiła wypad i trafiła. Pierwszy oficer jęknął, a potem uśmiechnął się, gdy jego potężny cios spadł na lewy bark dziewczyny, paraliżując go z bólu. Ta tylko syknęła cicho i potrząsnęła ramieniem. Ustawiła się bardziej prawym bokiem do napastnika, by nieco osłonić obolały bark. Szybkim zwodem zeszła z dotychczasowej linii ataku, jej cios trafił pod słabo chronionym ramieniem, wywołując syk bólu, lecz i ona nie wyszła z tego starcia bez szwanku. Drugie trafienie Pierwszego było równie potężne jak poprzednie. Wiedziała, iż następna runda najpewniej rozstrzygnie wszystko. Śmiech Beshaby, potknięcie prawie pozbawiło dziewczynę równowagi, jednakże spowodowało, iż cios Pierwszego przeszedł nad jej głową, strącając tylko kapelusz.
~ Jest ryzyko, jest zabawa - miecz, kostucha albo sława. ~ przebiegło jej przez myśl, gdy zdecydowała się postawić wszystko na jedną kartę.
Wykorzystując pęd, Leila wykonała klasyczny szermierczy rzut, nie celując jednak natychmiast w przeciwnika. Znalazła się za plecami Pierwszego i wtedy zadała potężny cios, pod którym on aż przysiadł. Radość dziewczyny nie trwała długo, gdyż dosięgnął ją cios w bok głowy, posyłając na deski gospody nieprzytomną.

Jakiś czas później został ocucona przez bosmana.
- Jesteś lepsza od większości piechoty pokładowej - powiedział tylko z nikłym uśmiechem pierwszy oficer.
Wstała, chwiejąc się lekko i podniosła kapelusz. Strzepnęła nim lekko, po czym wykonała kolejny zamaszysty ukłon i nakrycie głowy wróciło na swoje miejsce.
- Ay, sir. Jestem. - błysnęła zębami w uśmiechu - Chętnie zrewanżuję się, jeśli nadarzy się okazja.
Następnie zwróciła pytające spojrzenie ku Devowi, oczekując kolejnego polecenia lub decyzji.
-Potrzeba nam bosmanów sierżantów dla piechoty pokładowej. Sztuka złota za dzień, udział osiem sztuk srebra od stu sztuk złota łupu, dziesięć sztuk złota za zamustrowanie. Jeśli tak, to wypijmy na pohybel naszym wrogom. - rzekł Jan Dev.
~ Udało się! ~ pomyślała, nim jeszcze kapitan skończył mówić i uśmiechnęła się promiennie.
Podeszła do stołu, nalała sobie trunku do wolnego kubka i wzniosła go w kierunku swoich przełożonych w toaście.
- Na pohybel. - powiedziała z uśmiechem i wypiła zawartość. Do dna.
Jan Dev uśmiechnął się do dziewczyny, gdy podawał jej czarny trójgraniasty kapelusz z wyszytym złotą nicią po lewej stronie smokiem. Jedwabną czerwoną chustę również ze złotym smokiem. Czerwoną jedwabna szarfę z wyhaftowanym mniej więcej w jednej trzeciej długości złotym smokiem.
- Lepiej nie zapuszczać się teraz samotnie na ulice, bez bardzo ważnej przyczyny. Poczekajcie teraz, aż zakończymy rekrutacje, to od razu traficie na statek. - powiedział, uśmiechając się do dziewczyny blond włosy kapitan, wskazując głową na drugą stronę sali.
Ukłoniła się z wdziękiem.
- Chętnie założyłabym je już teraz. - wskazała na trzymane rzeczy - Ale nie pasują mi kolorem do ubioru. Jestem pewna, że później znajdę coś odpowiedniejszego. - dodała wesoło.
Następnie zajęła jedno z wolnych miejsc u stołu z uśmiechem skinąwszy dwóm osobom już przy nim siedzącym.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline