Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-05-2015, 20:04   #223
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Maarin, Lamia i wilk natarły wspólnie na czarodzieja, który machając swoim kosturem cofnął się. Kły zwierzęcia zostawiły kolejne ślady, ale mały stwór zdołał wypić miksturę i część jego ran od razu się zaczęła zasklepiać, a broń undine i zwiadowczyni odbijała się od niewidzialnej tarczy, a nawet jak trafiała, to nie na tyle groźnie, by zakończyć ten pojedynek. Koboldzi mag ledwo trzymał się na nogach, zataczając się z bólu, lecz ciągle stał. Strzała Dii śmignęła mu tuż obok ucha. Kapłanka zajęta tym stworzeniem zignorowała pozostałe stwory i strzała jednego z nich wbiła się boleśnie w plecy, przebijając zbroję. Maarin czuła, że trzyma się na nogach ostatkiem sił, a upływ krwi powiększa się.
Za to z ziemi wynurzył się cień. Wirująca ciemność przybierała na chwilę ludzkie kształty, a spojrzenie czerwonych oczu objęło koboldy. Dwa z nich rzuciły się do ucieczki.

W głównej sali tymczasem również trwała regularna bitwa. Bitaan ruszył do przodu, nucąc zaklęcie, ale nie miał tyle szczęścia, ile by chciał. Dosięgły go dwie strzały, tnąc ubranie i ciało, ale nie wbijając się głębiej. Nie stracił też koncentracji i z jego palców magia uderzyła niczym sztylety, zabijając jednego z łuczników i raniąc drugiego oraz szamana, który właśnie przywołał wielkiego czarnego dzika o długich kłach. Bestia wyskoczyła z portalu i jeszcze się rozglądała, kiedy wpadł na nią biegnący już na pomoc Harpagon. Jego miecz odnalazł cel i zostawił na futrze długą ranę. Zwierzę chrzaknęło i odskoczyło, szykując się do pojedynku i blokując strażnikowi drogę. Szaman cofnął się i rozpoczął kolejne zaklęcie.

Z drugiej strony przez moment wydawało się, że przewaga będzie po stronie bohaterów. Alan na spółkę z Elin zabili koboldziego kapłana. Topór i miecz przeszyły niechronione ciało, uszkodzone wcześniej przez Valeriusa i bez życia posłały na ziemię. Bayle wreszcie ściął też jednego łucznika. Wtedy role się odwróciły. Ostatni magiczny pocisk ugodził co prawda w wysokiego wroga, ale ten wyglądał jakby nie zwrócił na niego uwagi. Zaatakował paladyna i szybko zmusił go do obrony, mimo, ze posiadał krótszą broń. Sztylety opadały z zabójczą prędkością i szybko zraniły wojownika. Półork i półelfka nie mieli lepiej. Drugi szaman zakończył zaklęcie i potężna fala dźwięku uderzyła prosto w nich, wywołując wyjątkowo paskudny ból w środku głowy. Elin krzyknęła i na moment opadła na kolano, łapiąc się za głowę. Zaraz po tym kobold rozpoczął kolejną inkantację.
Valerius zamierzał dotrzeć do leżącej na ołtarzu czarodziejki. Ona i relikwia stanowiły pewnie kluczowe elementy rytuału. Należało więc przejąć kontrolę nad jednym z nich. Relikwię pewnie ów mroczny typek miał przy sobie, ale nie mógł schować nieprzytomnej czarodziejki do sakwy.
Ładując kuszę zaklinacz planował postrzelić z niej, albo kobolda który zaatakował zaklęciem Elin oraz półorka, albo czarownika atakujące Bayle’a. Wybór celu będzie zapewne zależał od tego, kto będzie stanowił większe zagrożenie dla jego towarzyszy w chwili, gdy będzie mógł posłać bełt z kuszy.
Ból, który czuł półork był okropny, jakby coś płonęło mu w czaszce. Wzrok zaszedł mu mgłą, nie mogąc się na niczym skupić. Kącikami oczu wszystko widział na czerwono. Zupełnie tak, jak dawno temu...

Bryan prowadził młodego chłopaka wgłąb lasu, spokojnym, miarowym krokiem. Bryan był miły, nie krzyczał i nie wyśmiewał się jak ojciec. Obiecał, że pokaże jak upolować sarnę. Mięsa starczyłoby na królewską ucztę, a ze skóry mógłby zrobić koc dla mamy. Noce były ostatnio coraz chłodniejsze.
Sarny były płochliwe, tłumaczył mu Bryan, dlatego żyły daleko od osady. Nie było sensu za nimi gonić, trzeba było poszukać ich śladów, najlepiej odszukać wodopój i poczekać, aż same przyjdą do myśliwego. Solidny łuk i strzały pozwalały upolować taką sarnę, nim ta zorientuje się, że jest w niebezpieczeństwie. Nóż z kolei był przydatny, aby oddzielić mięso od futra i kości. Chłopak z prawdziwą dumą niósł na ramieniu taki właśnie łuk, a u pasa wisiał mu solidny nóż. Dzisiaj sam stanie się myśliwym i w wiosce będą musieli go szanować.
Nie usłyszał zbliżających się wilków. Bryan też nie. Gdy dwa basiory rzuciły się na starego myśliwego było już za późno by sięgnąć po łuk. Powaliły go na ziemię i zaczęły szarpać zębami. Chłopak był przerażony. Oczy zaszły mu mgłą. Wszystko było czerwone. Nie pamiętał co działo się potem.



Z gardła Alana wydobył się ryk. Nie krzyk bólu, coś innego. Pierwotnego. Zwierzęcego. Uniósł swój topór i zamachnął się na pierwszą osobę, którą miał w pobliżu - Eilin. Zmienił zamiar w ostatniej chwili. Dziewczyna klęczała bezradnie, zgięta z bólu. Nie była zagrożeniem. Dzik był.
Harp natomiast, któremu nagłe pojawienie się dzika popsuło szyki, natychmiast postanowił wprowadzić w życie doktrynę uderzenia w źródło zagrożenia - dzik był stworzony magią, zabicie tego, kto go wyczarował będzie szybszym rozwiązaniem niż zabicie dzika.
Dlatego zaatakował czarującego, nawet, jeżeli będzie to oznaczało że zwierz dziabnie go po drodze.
Bitaan wiedział jak dokuczliwe mogą być pchły. Wielokrotnie musiał się z nimi mierzyć podczas heroicznych podróży między miastami. Dlatego nie rzucał się na głównego przeciwnika, a zamiast tego wkroczył krok we mgłę, by i koboldy miały cięższe celowanie. Przywarł do kolumny, uniósł łuk i płynnym ruchem napiął cięciwę i zwolnił ją, posyłając strzałę w łucznika.
Kapłanka widziała jak przez mgłę. Obrazy wrogów mieszały się z obscenicznymi malowidłami na ścianach. Ból ciała ścierał się z mieszanymi chaotycznymi uczuciami.
- Sharess… patrz jak splugawiono twoją świątynię - wyszeptała i zerwała swoje mięśnie do ostatecznego wysiłku. Miała zbyt mało siły aby aby dotrwać do końca walki. Być może jeszcze chociaż trochę uda jej się pomóc innym.
”Szkoda, że nigdy…”
- Aaarg! - Maarin z okrzykiem bojowym zamachnęła się na koboldziego maga.
 
Zapatashura jest offline