Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-05-2015, 18:41   #221
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Valerius wypuścił z rąk niewielki magiczny pocisk, który bezbłędnie trafił w jednego szamana, który szczeknął głośniej. W jego zawodzeniu pojawiła się krótka luka, lecz powrócił do niego szybko. Wszyscy trzej coraz szybciej uderzali kosturami o ziemię, wywołując w całej zrujnowanej świątyni głuchy pogłos. Pozostałe koboldy nie były tak bierne. Dostrzegając maga wypuściły swoje strzały i zaklinacz poczuł jak dwie z nich ocierają się o jego ciało, pozostawiając rany i ból, ale na szczęście nie wbijając się w ciało.
Za to pocisk Bitaana odnalazł bezbłędnie swój cel i powalił go, zabijając go na miejscu. Jeden z łuczników zmiatał już przed paladynem, ale kolejny pojawił się w przejściu po lewej stronie od ołtarza, zaskoczony widokiem nacierających.

Kass i Maarin jak się okazało, zostały szybko zauważone. Przemykając między roślinami weszły bezpośrednio do świątynnego ogrodu. Pod stopami pojawiła się ziemia i trawa... i koboldy! Jeden szczekając bojowo rzucił się na Kass, która z trudem uchyliła się przed jego włócznią i jej własne ciosy nie sięgnęły już celu. Dosięgnęła ją natomiast strzała jednego z łuczników, zahaczając o ramię. Kapłanka w tym samym czasie miała swoje problemy. Zza ściany z przodu wychylił koboldzi czarodziej, którego widzieli wcześniej przed świątynią. Z jego rąk wyprysnęły dwa małe czerwone magiczne pociski i trafiły boleśnie w pierś undine, chociaż próbowała się przed nimi schować. Tuż przed tym zauważyła Lamię i jej wilka, przekradających się od lewej strony, zaraz za plecami koboldów.

Półork skinął Bayle'owi głową i ruszył raźnym krokiem wgłąb sali. Z początku trzymał się ramię w ramię przy paladynie, ale dość szybko wysforował się naprzód gotów doskoczyć do pierwszego przeciwnika jaki się nawinie.
Valerius zaś nie zamierzał odpuścić owemu zawodzącemu koboldowi. Widząc, że jest skupiony na asystowaniu oralnemu rytuału, zaklinacz skupił się właśnie na nim. Wycelował kuszę w stworka i wystrzelił. Na razie jego rany nie były dość poważne, by się nimi przejmować. Zresztą byłoby naiwnością ze strony zaklinacza, sądzić że wyjdzie z tej potyczki bez szwanku.
Magiczny pocisk został wystrzelony w kierunku “rozśpiewanego” kobolda, a Valerius sięgał już po bełt,by jak najszybciej pozbyć się owego chórku.. i przerwać rytuał. To było w tej chwili najważniejsze.
Bitaan chciałby już się rzucić do przodu i wprowadzić więcej zamieszania. Jednak koboldy wystarczająco dobitnie pokazały, że na nieduże odległości potrafią całkiem celnie strzelać i dźgać swoimi włóczniami. Dlatego został póki co za osłoną i wychylił się tylko na moment by wystrzelić kolejną strzałę - tym razem obierając za cel stworka pałętającego się przy ścianie, w kadzidlanej mgle.
Kapłanka krzyknęła z bólu, a przed oczami zamajaczyły mroczki. Spodziewała się koboldów z tej strony. Nie sądziła jednak, że koboldzi mag będzie miał w zanadrzu tak krzywdzące zaklęcie. Mając nadzieje, że przetrzyma jeszcze jedno takie zaklęcie wyszeptała słowa łaski ilmatera wzywające jego moc aby chronił ją przed złem. Dopiero wtedy ruszyła do przodu wprost na koboldziego maga.
 
Jaracz jest offline  
Stary 13-05-2015, 19:46   #222
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Maarin wypowiedziała szybką modlitwę i rzuciła się do biegu w stronę maga koboldów, który już zorientował się co się dzieje. Prawie wypiszczał następne zaklęcie, ale nie uczynił kapłance krzywdy. Zamiast tego dostrzegła błyszczącą poświatę przed czarodziejem, na którego plecy wbiegała już Lamia ze swoim wilkiem. Kobold zobaczył je w ostatniej chwili, obracając się i zasłaniając kosturem. Magia i ten ruch pozwolił mu obronić się, choć kły czarnego zwierzęcia i jeden ze sztyletów Lamii pozostawiły nacięcia na jego skórze. Piszcząc, może o pomoc, sięgał po fiolke z jakimś płynem. W tej trochę szaleńczej szarży undine wystawiła się na ciosy i strzały trzech czekających z boku stworzeń. Jedna strzała spudłowała, druga otarła się o ciało, a uderzenia włócznią uniknęła. Ile jeszcze tak mogła? Kass ciągle męczyła się z włócznikiem, a od małych pomieszczeń wychynęła Dia, posyłając niecelną strzałę w jedno ze stworzeń.

Harp poczuł jak jasność faluje i znika na chwilę, zastąpiona przez ciemność, a następnie niewyraźne kontury. Wyglądało na to, że odzyskuje wzrok! Wszystko ciągle było rozmyte i prawie nierzeczywiste, ale potrafił już zobaczyć przeszkody na drodze tuż przed sobą.

Niestety w głównej sali nie szło zbyt dobrze. Bayle ciął najbliższego łucznika, ale choć pozostawił mu krwawiącą ranę i ten zaczął piszczeć z bólu, to zdołał też się wycofać, korzystając z kłębów dymu, który atakował oczy i ograniczał pole widzenia nawet dla Alana, który wbiegł zaraz za paladynem i skierował na szamana razem z Elin. Będąca przed półorkiem dziewczyna chybiła, rozproszona unoszącą się, iskrzącą magiczną poświatą i falującymi w niej sylwetkami. Magiczna kulka Valeriusa znowu sięgnęła celu i tym razem kobold zwijający się w unikach przed bronią atakującej go dwójki, przestał zawodzić na dobre. Kostury wybiły ostatni, najgłośniejszy dźwięk na posadzce.
Usta wszystkich trzech zaczęły teraz wypowiadać inne, kompletnie niezrozumiałe słowa. Słowa magii. Jednak postanowiły się bronić.

Sylwetka za ołtarzem stała się bardziej widoczna. Mroczne szaty zafalowały, a istota wyprostowała się na wysokość dwóch metrów. Z długich rękawów wysunęły się zakrzywione sztylety, dla praktycznie każdego z nich mogące być krótkimi mieczami.


- Za późno - niski, chrapliwy głos rozniósł się po sali. - Wasza relikwia zostanie wkrótce dobrze użyta - zasyczał niczym wielki kobold.
- Martw się raczej tym, czy zdołasz wyjść z tego miejsca o własnych siłach!- krzyknął zaklinacz z wściekłością w głosie i posłał ostatni magiczny pocisk prosto w twarz sylwetki za ołtarzem. Valerius zamierzał skupić swe ataki właśnie na nim. To on zagrażał czarodziejce na ołtarzu, to on zamierzał splugawić relikwie, to przez niego… koboldy walczyły z taką zaciekłością. Jego śmierć powinna osłabić ich morale. Dlatego Mordine krzyczał. - Zabić typka przy ołtarzu! Musi zginąć w pierwszej kolejności!
- Zgadzam się z Tobą w zupełności - nieoczekiwanie Harpagon stanął przy nim. A potem ruszył do ataku, zamierzając odtrącić tarczą blokujących mu drogę wrogów. Nie wściekłej szarży, lecz skupionego, skalkulowanego natarcia, w którym zamierzał wykorzystać całe swoje niewielkie doświadczenie oraz wszystko czego nauczył się w trakcie szkolenia. Był ranny, wzrok mu dopiero wracał, ale póki co nie dał się nikomu zabić.
Dlatego skupił się na obronie, ale tylko do momentu aż dojdzie do przywódcy.

Bitaan zakrakał zdziwiony. Cóż to było? Nowy aktor w tej sztuce? I to jeszcze taki, który chce podebrać główną rolę dzielnym bohaterom? Niedoczekanie. Mroczna sylwetka była raczej ponurym antagonistą, który szczeźnie marnie.
Dlatego też bard postanowił przyśpieszyć nieco bieg wydarzeń. Rzucił się do przodu opuszczając bezpieczny zakątek za drzwiami i ruszył prawą nawą wzdłuż kolumn. Dziób mu się nie zamykał gdyż mamrotał coś do siebie w języku którego niewielu zgromadzonych mogło pojąć. Gdy znalazł się już przy granicy kadzidlanej mgły zarył pazurami o kafelki, tracąc równowagę pochylił się do przodu podtrzymując ręką i otworzył szeroko dziób. Formowane od kilku chwil zaklęcie wystrzeliło z gardła obejmując dwóch łuczników i koboldziego maga. Wrzaskliwy, wysoki pisk uderzył w ich malutkie ciałka, a był to pisk tak ostry, że mógł ciąć nie tylko ubrania.

Półork, w przeciwieństwie do swych kompanów, nie poddawał się bitewnej ekscytacji. Para stworków przed nim była priorytetem. Rzucając się do przodu na łeb na szyję niepotrzebnie by ryzykował, a tak strażnicy istoty musieli paść jeden po drugim, odsłaniając swego przywódcę.

Tymczasem Maarin postanowiła skorzystać z okazji i zaatakować ponownie czarującego kobolda. Kątem oka dostrzegła sylwetkę nad ołtarzem, ale jej słowa usłyszała już wyraźnie. Zawrzał w niej gniew na myśl o splugawieniu relikwii. Jednocześnie fakt, że mogli nie podołać misji popchnął ją do desperackiego ruchu. Nie chciała korzystać ze swojego dziedzictwa, ale było jej potrzebne. Przyzwała swoją wolą duchy, aby jej pomogły.
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline  
Stary 13-05-2015, 20:04   #223
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Maarin, Lamia i wilk natarły wspólnie na czarodzieja, który machając swoim kosturem cofnął się. Kły zwierzęcia zostawiły kolejne ślady, ale mały stwór zdołał wypić miksturę i część jego ran od razu się zaczęła zasklepiać, a broń undine i zwiadowczyni odbijała się od niewidzialnej tarczy, a nawet jak trafiała, to nie na tyle groźnie, by zakończyć ten pojedynek. Koboldzi mag ledwo trzymał się na nogach, zataczając się z bólu, lecz ciągle stał. Strzała Dii śmignęła mu tuż obok ucha. Kapłanka zajęta tym stworzeniem zignorowała pozostałe stwory i strzała jednego z nich wbiła się boleśnie w plecy, przebijając zbroję. Maarin czuła, że trzyma się na nogach ostatkiem sił, a upływ krwi powiększa się.
Za to z ziemi wynurzył się cień. Wirująca ciemność przybierała na chwilę ludzkie kształty, a spojrzenie czerwonych oczu objęło koboldy. Dwa z nich rzuciły się do ucieczki.

W głównej sali tymczasem również trwała regularna bitwa. Bitaan ruszył do przodu, nucąc zaklęcie, ale nie miał tyle szczęścia, ile by chciał. Dosięgły go dwie strzały, tnąc ubranie i ciało, ale nie wbijając się głębiej. Nie stracił też koncentracji i z jego palców magia uderzyła niczym sztylety, zabijając jednego z łuczników i raniąc drugiego oraz szamana, który właśnie przywołał wielkiego czarnego dzika o długich kłach. Bestia wyskoczyła z portalu i jeszcze się rozglądała, kiedy wpadł na nią biegnący już na pomoc Harpagon. Jego miecz odnalazł cel i zostawił na futrze długą ranę. Zwierzę chrzaknęło i odskoczyło, szykując się do pojedynku i blokując strażnikowi drogę. Szaman cofnął się i rozpoczął kolejne zaklęcie.

Z drugiej strony przez moment wydawało się, że przewaga będzie po stronie bohaterów. Alan na spółkę z Elin zabili koboldziego kapłana. Topór i miecz przeszyły niechronione ciało, uszkodzone wcześniej przez Valeriusa i bez życia posłały na ziemię. Bayle wreszcie ściął też jednego łucznika. Wtedy role się odwróciły. Ostatni magiczny pocisk ugodził co prawda w wysokiego wroga, ale ten wyglądał jakby nie zwrócił na niego uwagi. Zaatakował paladyna i szybko zmusił go do obrony, mimo, ze posiadał krótszą broń. Sztylety opadały z zabójczą prędkością i szybko zraniły wojownika. Półork i półelfka nie mieli lepiej. Drugi szaman zakończył zaklęcie i potężna fala dźwięku uderzyła prosto w nich, wywołując wyjątkowo paskudny ból w środku głowy. Elin krzyknęła i na moment opadła na kolano, łapiąc się za głowę. Zaraz po tym kobold rozpoczął kolejną inkantację.
Valerius zamierzał dotrzeć do leżącej na ołtarzu czarodziejki. Ona i relikwia stanowiły pewnie kluczowe elementy rytuału. Należało więc przejąć kontrolę nad jednym z nich. Relikwię pewnie ów mroczny typek miał przy sobie, ale nie mógł schować nieprzytomnej czarodziejki do sakwy.
Ładując kuszę zaklinacz planował postrzelić z niej, albo kobolda który zaatakował zaklęciem Elin oraz półorka, albo czarownika atakujące Bayle’a. Wybór celu będzie zapewne zależał od tego, kto będzie stanowił większe zagrożenie dla jego towarzyszy w chwili, gdy będzie mógł posłać bełt z kuszy.
Ból, który czuł półork był okropny, jakby coś płonęło mu w czaszce. Wzrok zaszedł mu mgłą, nie mogąc się na niczym skupić. Kącikami oczu wszystko widział na czerwono. Zupełnie tak, jak dawno temu...

Bryan prowadził młodego chłopaka wgłąb lasu, spokojnym, miarowym krokiem. Bryan był miły, nie krzyczał i nie wyśmiewał się jak ojciec. Obiecał, że pokaże jak upolować sarnę. Mięsa starczyłoby na królewską ucztę, a ze skóry mógłby zrobić koc dla mamy. Noce były ostatnio coraz chłodniejsze.
Sarny były płochliwe, tłumaczył mu Bryan, dlatego żyły daleko od osady. Nie było sensu za nimi gonić, trzeba było poszukać ich śladów, najlepiej odszukać wodopój i poczekać, aż same przyjdą do myśliwego. Solidny łuk i strzały pozwalały upolować taką sarnę, nim ta zorientuje się, że jest w niebezpieczeństwie. Nóż z kolei był przydatny, aby oddzielić mięso od futra i kości. Chłopak z prawdziwą dumą niósł na ramieniu taki właśnie łuk, a u pasa wisiał mu solidny nóż. Dzisiaj sam stanie się myśliwym i w wiosce będą musieli go szanować.
Nie usłyszał zbliżających się wilków. Bryan też nie. Gdy dwa basiory rzuciły się na starego myśliwego było już za późno by sięgnąć po łuk. Powaliły go na ziemię i zaczęły szarpać zębami. Chłopak był przerażony. Oczy zaszły mu mgłą. Wszystko było czerwone. Nie pamiętał co działo się potem.



Z gardła Alana wydobył się ryk. Nie krzyk bólu, coś innego. Pierwotnego. Zwierzęcego. Uniósł swój topór i zamachnął się na pierwszą osobę, którą miał w pobliżu - Eilin. Zmienił zamiar w ostatniej chwili. Dziewczyna klęczała bezradnie, zgięta z bólu. Nie była zagrożeniem. Dzik był.
Harp natomiast, któremu nagłe pojawienie się dzika popsuło szyki, natychmiast postanowił wprowadzić w życie doktrynę uderzenia w źródło zagrożenia - dzik był stworzony magią, zabicie tego, kto go wyczarował będzie szybszym rozwiązaniem niż zabicie dzika.
Dlatego zaatakował czarującego, nawet, jeżeli będzie to oznaczało że zwierz dziabnie go po drodze.
Bitaan wiedział jak dokuczliwe mogą być pchły. Wielokrotnie musiał się z nimi mierzyć podczas heroicznych podróży między miastami. Dlatego nie rzucał się na głównego przeciwnika, a zamiast tego wkroczył krok we mgłę, by i koboldy miały cięższe celowanie. Przywarł do kolumny, uniósł łuk i płynnym ruchem napiął cięciwę i zwolnił ją, posyłając strzałę w łucznika.
Kapłanka widziała jak przez mgłę. Obrazy wrogów mieszały się z obscenicznymi malowidłami na ścianach. Ból ciała ścierał się z mieszanymi chaotycznymi uczuciami.
- Sharess… patrz jak splugawiono twoją świątynię - wyszeptała i zerwała swoje mięśnie do ostatecznego wysiłku. Miała zbyt mało siły aby aby dotrwać do końca walki. Być może jeszcze chociaż trochę uda jej się pomóc innym.
”Szkoda, że nigdy…”
- Aaarg! - Maarin z okrzykiem bojowym zamachnęła się na koboldziego maga.
 
Zapatashura jest offline  
Stary 13-05-2015, 22:57   #224
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Kass rzuciła się w kierunku wołającej Maarin, ale koboldy już zorientowały się co się dzieje. Łucznicy wypuścili strzały i jedna z nich dosięgła biegnącej kobiety, trafiając ją w bok. Ta krzyknęła i upadła w wysoką trawę. Stwory biegły już w stronę trójki dziewczyn, ukrytych częściowo za gruzowiskiem i ciągle stojącym fragmentem ściany. Dia strzeliła do szamana, ale to Lamia, wilk i Maarin zaatakowali nadbiegających. Istre trio niosące śmierć. Cios sztyletu zwiadowczyni prawie odciął głowę jednego z łuczników, pomiędzy których wpadła, a jej zwierzęcy kompan wgryzł się w gardło drugiego. Zaskoczony włócznik oberwał buławą kapłanki prosto w brzydki pysk. Kości trzasnęły, krew bryznęła, a stworzenie upadło martwe.

Muzyka Bitaana dodawała wszystkim wigoru. Dźwięki fletu przenikały do ich umysłu i świadomości, strach ulatniał się. Liczyło się zwyciestwo, o tym grał bard i jakimś sposobem pojął to nawet ogarnięty szałem umysł Alana. On i Harpagon zaatakowali szamanów. Pierwszy uniknął miecza strażnika, ale na drugiego spadli już we dwóch. Uderzony przez człowieka kobold zatoczył się i został ścięty wielkim toporem półorka, w którym coś poczuło satysfakcję na widok strumienia posoki i upadającego ciała. Pozostałe dwa koboldy rzuciły się do ucieczki, zaskoczony Bitaan zobaczył je nagle tuż obok siebie. Harpagon prawie nie poczuł jak kolejna strzała trafia go w plecy. Podstępny łucznik musiał ją wypuścić zanim zaczął zwiewać.

U pozostałych nie działo się już tak dobrze. Valerius zbliżył się do ołtarza i sięgnął do niego. za wolno. Albo za szybko. Dosięgła go jedna z przenikających poświatę błyskawic i odrzuciła boleśnie do tyłu. Uderzył w posadzkę trzy metry dalej. Bayle zasłonił się przed jednym z ataków, ale drugi sztylet sięgnął jego twarzy. Paladyn krzyknął i z hukiem i zalaną krwią twarzą upadł głośno na posadzkę. Elin także krzyknęła, wyzwalając się spod zaklęcia szamana i zaatakowała. Jej miecz sięgnął ciała wroga, ale za słabo, bo ten wywijając się przed kolejnym ciosem rzucił się do ucieczki. szarawary jego stroju płynęły w powietrzu podobnie jak on sam, sprawiając wrażenie jakby prawie nie dotykał podłogi.

- Biegnijcie do reszty - undine rzuciła się do nieprzytomnej kobiety. Myśli o Sharess gdzieś umknęły gdy tylko zobaczyła padającej na ziemię Kass. Na powrót nauki i upór Ilmatera zagościł w umyśle młodej kapłanki. Na jej ustach już formowała się inkantacja. Uklękła pospiesznie kładąc dłoń na twarzy ciemnoskórej. Iskierki magii zaświeciły delikatnie na ranach zatrzymując krwawienie. Te się jednak się nie zagoiły. Choć jej się to nie podobało będzie musiała ją na razie pozostawić w takim stanie. Póki nikt jej nie zabije będzie stabilna i nie umrze. Pospiesznie wstała i zasłoniła niedbale trawą nieprzytomną.

Bitaan zawsze był oportunistą, a teraz za sprawą uśmiechu Shelyn, okazja biegła wprost do niego. To oznaczało, że ponownie wpadł na łono jej łask i nie mógł teraz tego zmarnować.
Przestał grać. Spod szaty wyciągnął bułat płynnym ruchem mierząc w przebiegającego obok kobolda. Ostrze na wysokości łba stworka powinno skutecznie zniechęcić go do dalszego żywota. Jednocześnie bard otworzył dziób i kontynuował swoją pieśń oblekając ją w słowa, które ułożył wcześniej. Nie mówiły o bohaterskich czynach, lecz o miłości. Tengu dedykował utwór swej pani oraz duchowi tego miejsca. Sama melodia i tkwiąca w niej magia dalej pobudzała towarzyszy do działania. Nie musieli nawet jej rozumieć, a nawet wsłuchiwać się w znaczenie słów. Dla nich, sylaby stanowiły kolejne nuty na pięciolinii potyczki. Miały wskazywać rytm oraz szybkość uderzeń.

Gdy cię nie widzę pani moja
Tęsknota choć silna łoża nie ogrzewa
Więc biorę niewiastę w swe ramiona
Dotyk jej ust - pocałunków ulewa…


Wróg uciekał, a instynkty w półorku krzyczały, by gonić ofiarę. Zatopić ostrze w jej plecach. Zabić. Bez wahania zostawił rannego Harpagona i rzucił się w pościg. Przeskoczył nieprzytomnego Bayle'a, nie racząc go nawet drugim spojrzeniem. Był szybki, a ofiara wyglądała na ranną i przestraszoną. I już wkrótce martwą.

Zaklinacz zaklął pod nosem czując wzbierający w sobie gniew. Ból i zawiedzione nadzieje obudziły w nim pokłady furii, które… ujawniły się w postaci ognia wystrzeliwującego z jego dłoni niczym promień w kierunku przyczyny wszystkich tych krwawych wydarzeń. Czarownika, którego sztylety powaliły Bayle’a.
Po czym ruszył w kierunku Bayle’a. Valerius miał przy sobie mikstury leczenia ran i akurat sytuacja była odpowiednia, do ich użycia. Zamierzał jedną z nich wlać w usta paladyna.
 
Asderuki jest offline  
Stary 14-05-2015, 18:47   #225
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Promień białego ognia wystrzelił z rąk Valeriusa w tej samej chwili, gdy wokół uciekającego pojawiła się nieprzenikniona ciemność. Zaklinacz nie był pewien, czy trafił, ale inni nie zatrzymywali się. Wpadli w ciemność. Alan potknął się o jakiś kamień, Harpagon wpadł na ścianę i odbił się od niej z jękiem, zatrzymując pośrodku magicznej ciemności. Półork i Elin wypadli z niej, nie widząc jednak przed sobą wysokiego wroga, jedynie jeden z koboldzich łuczników wybiegał właśnie przez wejście do świątyni.

- Uwaga! - bliski krzyk Lamii wymusił na Maarin uniesienie wzroku. Z przejścia wyłonił się wróg, pędząc ku nim w postrzępionej, luźnej szacie, poruszającej się prawie hipnotycznie w rytm jego bardzo szybkich ruchów. Zwiadowczyni wystrzeliła, strzała trafiła w materiał. Lecz czy w ciało? Zwolnił nieznacznie, na krótki moment, uskakując przed szczękami wilka. Kapłanka widziała pałające pod kapturem oczy. Zaklęcie zdążyło już spłynąć na Kass, powstrzymując jej krwawienie, ale długie sztylety zbliżającego się wroga były tuż tuż. Lamia sięgała po sztylety, odrzucając znowu swój łuk. Dia nie wiedząc do końca co się dzieje wbiegła wcześniej do głównej sali...
...gdzie Bitaan zaledwie musnął przebiegającego szamana, obdarzonego najwidoczniej błyskawicznym refleksem. Nie na tyle jednak dobrym, aby uniknąć też przecinającej pomieszczenie strzały z łuku rudowłosej. Pocisk przebił pierś kobolda, który pisnął i upadł na ziemię.
Sfera wokół ołtarza zaczęła wirować. Coraz szybciej i szybciej, migotliwa i głośna od wyładowań elektrycznych. Zaczęła wciągać w siebie dym z koksowników, powoli oczyszczając salę. Każdy stojący blisko czuł tę siłę, choć opierał się jej bez większego trudu. Zamazana błękitna aura nie pozwalała już dokładnie widzieć leżącej na ołtarzu elfki.


Widok ten zmroził serce Valeriusa przerażeniem i smutkiem… zawiedli. Bo jak inaczej można było to określić? Zawiedli na całej linii. Ta ich wyprawa za relikwią okazała się porażką. I właśnie własnej porażki byli świadkami. Elfka i relikwia… przepadły. Należało więc już tylko przetrwać. Zaklinacz ruszył więc trzymając się pierwotnego zamiaru, by podleczyć paladyna i odpędzić tym samym widmo jego śmierci.

Półrok stał przez chwilę zdezorientowany, szukając jakiejś ofiary. Dyszał przy tym ciężko, trochę jak pies. Najbliżej była Eilin, którą już raz prawie zaatakował, ale coś wciąż powstrzymywało Alana przed rzuceniem się na dziewczynę. Stanęło zatem na koboldzie, do którego doskoczył tnąc potężnie na odlew.

Maarin instynktownie rzuciła się z przerażeniem w sercu na przeciwnika. Skoczyła do przodu z całej siły napierając puklerzem aby odepchnąć przeciwnika od nieprzytomnej Kass. Nie podejrzewała siebie o tak desperacki ruch wobec ledwo poznanej kobiety. Nie miała jednak czasu się nad tym zastanowić.

Nie przestając śpiewać, Bitaan ruszył, w stronę ołtarza i potem do wyjścia na ogrody. Chciał po drodze spojrzeć na błękitną aurę i może poznać jej źródło. Zorientować się co można by zrobić, by ją zdeaktywować. Widział wcześniej co zaklęcia ochronne uczyniły i nie zamierzał testować ich na własnej skórze. Dlatego ograniczył się tylko do rzucenia okiem z odległości nie bliższej niż długość dzioba.

Znów ślepy! Harpagon stanowczo nie miał szczęścia, lub - co bardziej prawdopodobne - wróg nie był głupi i zgodnie ze wszelkimi prawidłami wojennej sztuki starał się wyeliminować największe zagrożenie i dowódcę - czyli jego!
Żołnierz pozbierał się i wycofał ostrożnie tam, skąd przyszedł - ślepy znów był bezużyteczny. Miał jednak nadzieję, że i ta ślepota też minie wkrótce.
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline  
Stary 14-05-2015, 20:25   #226
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Nie dane było żadnemu koboldowi uciec ze świątyni. Bardzo szybko poruszający się Alan ściął swoim toporem ostatniego z nich, rozsmarowując go niemal po posadzce. Harpagon cofał się, aż wreszcie zaczął znowu widzieć, choć przed nim ciągle rozciągała się kula nieprzeniknionej ciemności. Elin okrążała ją poprzez boczną część przybytku, z przerażeniem obserwując jak Maarin rzuca się na wysokiego przeciwnika. Determinacja dodała dziewczynie sił, bo puklerz trafił idealnie w ukrytą w kapturze twarz wroga. Coś chrupnęło, a tamten się zachwiał, nie trafiając swoim sztyletem. Uniknął szczęk wilka, ale Lamia dosięgnęła go swoją bronią. Próba przebiegnięcia obok dziewczyn skończyła się dla niego źle. Ominął je co prawda, ale chwiejnie i powoli.
Valerius wlał w usta paladyna miksturę i oddech mężczyzny wyrównał się, ale ranny nie otworzył oczu.
Za to sfera zaczęła się powiększać i wirować coraz szybciej i szybciej. Bitaan poczuł, jak wszystkie pióra mu się elektryzują, co wiecej, wir w środku zaczął błyszczeć purpurą. Wcześniej nie odczuwalna mocno siła ssąca nagle znacznie zwiększyła swe wysiłki i zaczęła potężną próbę wessania ich do środka.

Harpagon rozejrzał się i szybko ocenił sytuację. Wyglądała fatalnie, i chyba nic nie można było z tym zrobić... z wyjątkiem jednej rzeczy.
Strażnik zacisnął zęby godząc się w sercu z tym, co zamierzał uczynić. To będzie jego brzemię i jego odpowiedzialność. Wyciągnął sztylet i cisnął nim prosto w czarodziejkę leżącą na ołtarzu, licząc że wciągająca siła pokieruje ostrze prosto w nią. Skoro uratować już jej się nie dało, musiała zginąć nim ta dziwna magia pochłonie wszystkich.

Desperacja nie skończyła się śmiercią i z nową nadzieją kapłanka postanowiła nie odpuszczać przeciwnikowi. Zrzuciła z siebie torby medyczne obok Kass aby jej nie przeszkadzały. Rzuciła się biegiem za mroczną istotą. Chcąc go zatrzymać skoczyła na niego mając nadzieję, że ten przewróci się pod jej niewielkim ciężarem.

Zaklinacz zaklął pod nosem i spróbował podnieść paladyna krzycząc do reszty. - Odwrót! Odwrót! Jak najszybciej rejterujmy stąd!
A gdy już oparł Bayle’a na swych ramionach próbował wynieść go poza obszar zagrożenia.
Po czy zwrócił się do swej przyjaciółki.-Dia… pomóż mi go stąd wynieść.

Bitaan kraknął zaskoczony. Wizja przypalanych piór i smażonego kruczego mięsa była zbyt rzeczywista. Odskoczył od rosnącego pola gubiąc słowa i melodię. Starał się oprzeć sile, która go tam przyciągała. Pochylony i zgarbiony, podpierając się jedną dłonią, dostrzegł zakapturzoną sylwetkę w wejściu na zachodniej nawie. Śmierć tej istoty mogła zakłócić działanie zaklęcia.
Ruszył na nią biegiem omijając leżącego Bayla i klęczącego przy nim Valeriusa. Przecisnął się obok Dii czując jak naelektryzowane powietrze muska pióra i uderzył tnąc po skosie.

Kolejny trup sycił orczą żądzę krwi. Kolejny już raz rozejrzał się dookoła szukając następnej ofiary. Ale nikogo już więcej nie było. Alan stał w przedsionku sam, bez niczego co podsycałoby dalej jego szał. Czerwona mgła rozwiewała się przed oczami, pozostawiając zmęczenie i dezorientację.

Ostrze noża było ułamane i całe ociekało juchą, spływającą po rękojeści, czyniąc ją zbyt śliską by utrzymać w dłoni. Jeden z wilków skamlał jeszcze cicho, w jego oczach gasło życie. Chłopak nie wiedział co się stało, klęczał przestraszony na trawie, a całe jego ciało rwał ból. Ale nie to było najgorsze. Najgorsze było utkwione w nim spojrzenie Bryana. Spojrzenie pełne strachu.



Półork zatoczył się do przodu i oparł ciężko o ścianę, próbując zebrać oddech i myśli.
 
Jaracz jest offline  
Stary 16-05-2015, 12:13   #227
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Wszystko działo się na raz. Potężna siła próbowała wessać ich w siebie, powiększając się z każdą chwilą. Skaczącemu ku zakapturzonemu Bitaanowi udzieliło się to najmocniej. Jego bieg był jak przedzieranie się przez gęstą, unoszącą go lekko wodę. Tengu czuł jak coś próbuje wyrwać jego pióra i serce i wchłonąć w siebie. Nigdy nie dane mu było dotrzeć do biegnącego przeciwnika. Poświata objęła go najpierw, a jego oczy wypełnił ostatni obraz Maarin, rzucającej się na wroga i zwalającej go z nóg. Jej skóra była teraz niebieska, a on pływał w przeszywanym błyskawicami błękicie.

Kapłanka dostała go w swoje ręce. Minęła Lamię, zatrzymującą się, aby pomóc Kass i skoczyła. Nie spodziewała się tego, czego dotknie. Kości i ciało istoty ukrytej w obfitych szatach były niemal niewyczuwalne. Słabe. Marne. Wróg był ranny i nie utrzymał się na nogach. Oboje zwalili się na twardą posadzkę, widząc jak błękitna poświata szybko się do nich zbliża, jak sięga swoimi błyszczącymi mackami, pragnąc wepchnąć do czerwonej, pulsującej metaforycznej gęby. Chciała jeszcze wymierzyć cios, ale jej dłonie były jak zanurzone w gęstej mazi. Ten kolor i to uniesienie… jakaś część umysłu dziewczyny zrelaksowała się, przyjmując je jak naturalne, wodne środowisko.

Valerius założył sobie ramię paladyna na kark. Dia, która podbiegła zaraz, zrobiła to samo z drugim. Bayle ważył tonę. Z ogromnym trudem unieśli go we dwójkę. Zaklinacz poczuł zimno, przenikające jego ciało. Ułamek sekundy przed tym, jak zobaczył błękitną poświatę obejmującą ich w całości. Waga Bayla zmniejszyła się. Ich ruchy jednak zwolniły. Rudowłosa coś krzyknęła, dźwięk rozszedł się zbyt wolno, niewyraźny, niezrozumiały. Magiczna czerń zniknęła, ale wyjście było tak daleko…

Alan nie widział nikogo. Ni wroga, ni przyjaciół. Przyjaciół? Umysł powoli wracał do normalnego, wyważonego trybu. Zabił. Kogo? Ilu? Krew na ostrzu i rozsmarowany po podłodze kobold o tym świadczyły. Cisza. Cisza i jakby błyski małych wyładowań, jak podczas burzy, kiedy dwie ciemne chmury ścierały się między sobą na nieboskłonie.
Błękitna poświata wyłoniła się z głównej sali nagle i objęła go zanim zdążył zareagować. Nawet nie bolało...

Harpagon zawsze był pierwszym do brudnej roboty. Nie zastanawiał się, czy był to jedyny sposób. Nikt nie wpadł na inny. Chwycił sztylet i cisnął nim. Ostrze zaczęło koziołkować, wpadając w błękitną poświatę, poszerzającą się coraz szybciej i szybciej. Objęła także młodego strażnika, niczym bardzo gęsta, rzeczywista mgła. Wyładowania błyskały wokół, a sztylet bardzo powoli obracał się, aż dosięgnął nagiego ciała.

Rozległ się głuchy, potężny grzmot.
Wszystko zniknęło.


Ptaki śpiewały wesołą pieśń, a ciepłe, wilgotne powietrze owiewało gorące twarze. Oczy widziały niewiele.
Błękit, głównie błękit.
Trochę zieleni. Korony drzew, poruszających się w rytm podmuchów wiatru.
Pomiędzy tym wszystkim unosiła się też piękna kobieta z burzą długich, brązowych włosów. Nie poruszyła ustami, a mimo to usłyszeli w głowach melodyjny, zmysłowy głos.


~Tylko tyle byłam w stanie uczynić.~




KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ
 
Lady jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172